Trudno jest mi o Nich pisać starając się przekazać ich zupełny i skończony obraz, bo nie przywykłam do tego, że od roku muszę mówić o Mamie i Tacie wyłącznie w czasie przeszłym. Rodzice byli ludźmi tak pełnymi życia, że nie mogę uwierzyć, że musieli odejść. Że wszystkie rozmowy, wspólnie spędzone chwile już nigdy się nie powtórzą. Że wszystko co łączy się z moimi Rodzicami jest już tylko wspomnieniem.
Mama - zawsze niepoprawna optymistka. Bezpośrednia, szczera, otwarta do ludzi. Przy tym bardzo wrażliwa. Ciekawa świata, a przede wszystkim ludzi. Kochająca teatr, film, muzykę, malarstwo. Przejmująca się problemami nie tylko swoich najbliższych, ale i każdego kto stanął na jej drodze. Kochająca zwierzęta, które odwzajemniając darowane im serce darzyły ją respektem. Zawsze wierzyła w dobre zakończenie. Jej pozytywne myślenie było zaraźliwe i mobilizujące. Nigdy się nie poddawała. Zawsze miała swoje zdanie. Nigdy nie traciła nadziei. Miała ogromną, życiową mądrość. Zawsze była podporą mojego Taty. Poświęciła własne ambicje dla mnie i dla ułatwienia działalności politycznej męża. Nigdy nie wątpiła w sens zaangażowania w sprawy publiczne. Była odważna. W ciężkich czasach Stanu Wojennego nigdy nie kwestionowała postawy mojego Taty. Dla niej najważniejsza była Rodzina, ale doskonale rozumiała że w trudnym czasie oczywistą jest konieczność podjęcia ryzyka dla dobra wolnej Polski. Bała się o męża, ale strach nigdy nie przezwyciężył jej przeświadczenia o potrzebie działania dla walki o podstawowe wartości. Była bardzo utalentowana. Władała kilkoma językami dzięki czemu niezależnie od miejsca w którym się znajdowała zawsze potrafiła rozmawiać szybko przełamując naturalnie istniejące bariery. Nigdy nie była sztuczna. Była sobą. Nie zmieniła się od kiedy ją pamiętam. Udzielając lekcji języka angielskiego, robiąc ze mną cotygodniowe zakupy na sopockim „ryneczku”, udając się do teatru czy znajdując się w trakcie oficjalnego spotkania jako Pierwsza Dama RP zawsze pozostawała tą samą, pogodną, ciepłą i miłą osobą. Z poczuciem humoru i autoironią. Była skromna. Nie potrzebowała wiele i nie rozumiała ludzi, którym szczęście kojarzy się wyłącznie z dobrami materialnymi. Starała się być elegancka i zadbana, ale wszelki przepych był jej absolutnie obcy. Podchodziła do rzeczy bardzo sentymentalnie. Szanowała darowane jej przedmioty. Nie lekceważyła najmniejszej laurki. Wynikało to z empatii. Umiała postawić się na miejscu drugiego człowieka i doceniała każdy przejaw dobrej woli. Potrafiła rozmawiać z dziećmi. Umiała ich słuchać i nie lekceważyć. Nigdy nie traktowała nikogo z góry. W trakcie rozmowy każdy - niezależnie od wieku, stawał się jej równoprawnym partnerem. Pozostała do końca młoda duchem. Często miała prawo czuć się zmęczona tempem w jakim żyła, a przede wszystkim atmosferą w jakiej przyszło jej wypełniać obowiązki Pierwszej Damy. Czytając dziś jej zapisywane co kilka dni słowa widać świeżość spojrzenia i delikatność - nie zawsze właściwe dla osób tak bardzo doświadczonych przez życie. Myśląc o innych i przejmując się nie swoimi sprawami pozostawała bardzo skryta i oszczędna w mówieniu o sobie. Nawet w najtrudniejszych chwilach nie narzekała. Szła dalej nie zważając na własne samopoczucie. Zawsze można było na Mamę liczyć. Nigdy nikomu nie odmawiała pomocy. Przy tym wszystkim była całkowicie bezinteresowna. Jej szczęściem była możliwość sprawiania radości innym. Nie potrafiła z miejsca krytykować. Starała się rozumieć ludzi, a w ich postępowaniu zawsze w pierwszej kolejności starała się doszukać dobrej woli. Za życia pomimo nie zawsze sprzyjających mediów czuła się lubiana i szanowna. Po swojej tragicznej śmierci wielu ludzi dało temu wyraz. Nigdy nie zapomnę tych tysięcy zniczy i kwiatów rzucanych pod koła karawanu, którym ostatni raz jechała do Pałacu. Myślę, że widząc te tłumy i kwiaty byłaby bardzo wzruszona. W imieniu Mamy dziękuję.
Tata - nigdy nie myślał o sobie. Zawsze oddany najbliższym i słusznej sprawie. Człowiek budzący we mnie najwyższy szacunek, respekt i uznanie. Przy tym najukochańszy Tata. Ciepły, wesoły, wrażliwy. Zaangażowany w sprawy najwyższej wagi państwowej, a jednocześnie pamiętający o sprawach błahych i wydawałoby się, że mu odległych. Wykonujący całe kilometry spacerów po mieszkaniu. Bo kiedy myślał, układał strategię zawsze najlepiej czuł się chodząc. Nieustannie poszerzający swoją ogromną wiedzę dzięki książkom, które wszędzie mu towarzyszyły i zawsze sprawiały radość. Uwielbiający dobrą muzykę, która pozwalała mu odetchnąć. Okudżawa, Kaczmarski, Geppert, piosenki Agnieszki Osieckiej i wiele innych różnorodnych artystów. Posiadający fenomenalną pamięć i niebywałą znajomość historii. Bez potrzeby zapisywania numerów telefonów czy dat urodzin. Raz usłyszawszy pamiętał je na zawsze. Bardzo skromny. Zupełnie obojętny na dobra materialne. Ze zdrowym dystansem do dominującego dziś konsumpcjonizmu. Dzięki temu wolny. Bez chwili słabości w życiorysie. Zawsze tak samo uczciwy i wierny ideałom. Otwarty do ludzi i tolerujący ich odmienność. Spontaniczny. Z ciekawości drugiego człowieka i sympatii skłonny do wykraczania poza protokół. Pełen ogromnego poczucia humoru i autoironii. Bez dystansu. Ufny i szczery. Wierzący w ludzi. Umiejący wybaczać i wyrozumiały. Dojrzale religijny. Wierny Kościołowi, ale otwarty na dialog z przedstawicielami innych wyznań. Rozumiejący niekwestionowaną rolę Kościoła w życiu społeczeństwa – zwłaszcza w Polsce. Bezinteresowny. Wrażliwy na krzywdę ludzką. Niezwykle kochający zwierzęta. Z ogromną wyobraźnią. Kochający swoją rodzinę. Gentelmen wobec kobiet. Bez obaw o zarzut niedzisiejszej etykiety. Empatyczny, umiejący sprawić radość innym. Bardzo odważny. Prawdziwy mężczyzna. Niejednokrotnie stający w obronie nieznanych mu osób. Rozumiejący zawiłość międzyludzkich relacji i ich mechanizmy. Dobry człowiek uczciwie realizujący powierzone mu obowiązki. Zarówno w pracy naukowej, jak i na najwyższym urzędzie. Zawsze z uwagą czytający prace swoich wszystkich studentów. Z wolą solidnego przekazania wiedzy. Bardzo zapracowany, ale nigdy nie dający sobie taryfy ulgowej. Zawsze taki sam. Często zamyślony, ale zawsze obecny. Słuchający. Tata.
Gdy zasypiam przesuwają mi się przed oczami obrazy z przeszłości. Tata w sopockim mieszkaniu pracujący nad kolejnym artykułem, Mama jak zwykle zajęta mnóstwem spraw. Zwierzęta, których wszędzie pełno, popołudniowe słońce i zieleń drzew za oknem. Mnóstwo wieloletnich roślin w domu. Wracam ze szkoły, idę na spacer z Tytusem. Obiad. Wieczór – najlepszy czas na rozmowy z Tatą. Mama przypomina, ze już późno a następnego dnia mam przecież iść wcześnie do szkoły. Więc kończymy – Mama ma rację, ale jak zwykle mam jeszcze wiele pytań. Zawsze brakuje czasu, a ja naiwnie myślę że jeszcze zdążymy o wszystkim porozmawiać. Tak będzie już zawsze. Rozmów z Tatą nigdy nie chce mi się kończyć.
Ostatnia rozmowa z Mamą – krótka, późnym wieczorem. Wydaje mi się, że tym razem nie poleci z Tatą, a jednak mylę się. Nie przedłużam. Wiem, że następnego dnia po powrocie ze Smoleńska wieczorem spokojnie porozmawiamy. O wszystkim, jak zwykle. Mama jest moją najbliższą przyjaciółką. Rozumie mnie.
Zawsze martwię się o Rodziców, gdy mają gdzieś lecieć samolotem, ale staram się myśleć racjonalnie: samolot z Prezydentem RP na pokładzie nie może spaść. Rano czekam na telewizyjną relację z Katynia. Zawsze słucham przemówień Taty, ale nigdy w całości. Bardzo przejmuję się żeby wystąpienia się udały i z nerwów często wychodzę do innego pokoju. I tym razem pewnie postępowałabym tak samo. Na ekranie nie zobaczyłam jednak Rodziców i towarzyszącej im delegacji. Najwyższych przedstawicieli naszego kraju. Oficerów BOR-u, najbliższych współpracowników. Pani Izy Tomaszewskiej, dr Lubińskiego, Janosika, Ulka. Niezwykle szanowanej przeze mnie pani Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Joanny Agackiej-Indeckiej. Ministra Aleksandra Szczygło. Ministra Zbigniewa Wassermana. I wielu innych. Pokazano oczekujące na delegację puste krzesła i wyświetlono informację o kłopotach z lądowaniem. W tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy, że mogło wydarzyć się coś tak potwornie strasznego. Problemy z rządowym samolotem TU-154 były przecież już wcześniej. Tak zwana „tutka” była samolotem wysłużonym i czasem zawodnym. Moi Rodzice nigdy się jednak nie bali, więc i ja starałam się wierzyć, że nic złego nie może się wydarzyć. Chaos informacyjny, który chwilę później pojawił się w medialnych doniesieniach na temat losów rządowego samolotu wzbudził we mnie jednak najgorsze obawy. Starałam się nie tracić nadziei, że moi Rodzice i pozostali obecni na pokładzie żyją i nic poważnego się nie stało. Samolot znajdował się przecież niedaleko lotniska. Nie mógł być zatem na dużej wysokości. Wierzyłam, że to może tzw. twarde lądowanie. Później powiedziano, że strażacy dogaszają pożar. Wyobrażałam sobie samolot, który co prawda stanął w płomieniach, ale znajdujący się w nim pasażerowie zostaną ewakuowani. Na pewno ranni, ale żywi. Chwilę później podano informację, że tylko kilka osób przeżyło katastrofę, a potem pokazał się komunikat: „Wszyscy zginęli”.
Dziś za każdym razem gdy przekraczam próg mieszkania rodziców uderza mnie cisza. Podlewam kwiaty, porządkuję. Widzę tętniący życiem dom. Pełen szczerych i dobrych uczuć.
Dom szczęśliwy…
Nie tak miało być.
Dziś wiemy jak mnóstwo wątpliwości wiąże się z katastrofą w Smoleńsku. Rozpowszechnianie w mediach fałszywe informacje, kompromitująca rząd Tuska współpraca z Rosją, widoczny brak determinacji w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy rzucają coraz większy cień na okoliczności tej narodowej tragedii i decyzje podejmowane po 10 kwietnia. Skutki Katastrofy Smoleńskiej są odczuwalne nie tylko przez najbliższych ofiar, ale przez wszystkich tych, którzy racjonalnie analizują obecną sytuację polityczną i gospodarczą Polski. Pamiętajmy o tym i nie pozwólmy by następne pokolenia były zmuszone odpowiadać za błędy popełnione w ostatnim czasie.
Dziękuję Wszystkim Państwu, którzy przez ostatni rok i dziś w Pierwszą Rocznicę Katastrofy Smoleńskiej dają wyraz pamięci o moich śp. Rodzicach i pozostałych Ofiarach z 10 kwietnia 2010 roku. To dzięki Wam Prawda ma szanse na przetrwanie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 62044
DZIEKUJE,ZE PANI JEST.
Droga Marto,
z całego serca przekazuję moje wyrazy współczucia z powodu utraty kochanych rodziców.
Ciężko jest nawet sobie wyobrazić Twój ból i pustkę, tęsknotę ..że nie możesz już zadzwonić do mamy i porozmawiać, tak jak zawsze o wszystkim i o niczym, tak po prostu jak córka z mamą.
Wiem, jakim dla mnie byłoby to ogromnym dramatem, gdyż rozmawiam z moją kochaną mamą codziennie i życia sobie bez moich rodziców nie wyobrażam.
Czasu nie cofniemy ale tak wspaniałych ludzi, Twoich rodziców będziemy zawsze mieć w pamięci.
Życzę Ci siły i wytrwałości, bo masz dla kogo żyć :) dzieci są celem i sensem naszego życia, są najważniejsze. Bądź dla nich mamą najlepszą na świecie, przyjaciółką taką, jaką była dla Ciebie Twoja kochana mama i opowiadaj im o babci i dziadziusiu, którzy bardzo ich kochali.
Aga
(córka i mama)
Co bym tutaj nie napisała i tak nie ukoi to Pani łez po nagłej i niespodziewanej śmierci Pani Rodziców.
Mam nadzieję, że jednak katastrofa smoleńska będzie Nas jako Naród jednoczyć, jak w dniach tuż po wypadku, a nie dzielić.
Z całego serca Pani współczuje.
Z całego serca dziękuję za tego bloga, za to, ze ma Pani odwagę, siłę i potrzebę serca, aby to czynić. Tamtego dnia, po katastrofie...gdy pomyślałam o rodzinach osób, które pojechały na Smoleńskie obchody, gdy pomyślałam o Pani, pomyślałam sobie, skoro mnie to tak dotyka i tak boli, to co dzieje się w sercu dziewczyny, która traci w jednej chwili obojga Rodziców, mogłam się jedynie pomodlić.
Pani Marto jest Pani mądrą, piękną nie tylko ciałem osobą
Bardzo pani współczułem i nadal współczuję tej tragedii
niewyobrażalnej dla osoby postronnej.
Musi być Pani nadal tak samo silna i wierzyć że kiedyś dowiemy się wszystkiego a Twoi Rodzice zasłuża
na należne im poszanowanie i uhonorowanie.
Jesteśmy z Tobą Marto!
Pani Marto!
Pani Rodzice żyją... W naszej pamięci i nie tylko. Żyją w Pani, w Pani odważnych wypowiedziach. Dziękuję Pani za to z całego serca. Tymi prostymi słowami chcę wyrazić wsparcie dla Pani.
Życzę Pani wytrwałości i ludzkiej życzliwości!
Mimo wszystko pani Marto proszę się zastanowić czy "wejście" do polityki nie było by szansą dla Polski.
Pozdrawiam
Współczuje Pani, tak strasznej tragedii, straciła Pani rodziców, mam nadzieję że ma Pani przy sobie prawdziwych przyjaciół którzy Panią wspierają.
Gorąco pozdrawiam
Piękne słowa i jakże prawdziwe. Nawet wśród tych zakłamanych i zniekształconych przekazów medialnych za ich życia przebijał się zawsze ciepły i serdeczny uśmiech Pani Mamy i mądre, dobre spojrzenie Pani Taty. Ich nie dało się nie lubić, nie szanować, nie podziwiać! Pani Rodzice byli wspaniałymi ludźmi, z których Polacy są niezmiernie dumni. Przedwcześnie nam Ich odebrano, ale na zawsze będą żyć w naszych sercach! Nigdy nie zapomnimy i nigdy nie przestaniemy się upominać o prawdę o tym co się wydarzyło w Smoleńsku! Jesteśmy z Panią, z Pani Rodziną, zwłaszcza z Ukochanym Jarusiem!!!!!!!!!!!! Bądźcie silni, życzę Wam dużo dużo zdrowia, odwagi, nadziei i wytrwałości, JESTESMY Z WAMI I ZAWSZE BęDZIEMY!!!
Miesiąc temu a może trochę więcej napisałem tekst o potrzebie pokazania przez Panią śp. Rodziców jakimi byli ludźmi w życiu prywatnym i publicznym. To co Pani opublikowała na swoim blogu to jest to co powinna Pani robić częściej. Tekst jest piękny, bardzo osobisty, pełen miłości i żalu z powodu tej tragedii. Jednak w tym co Pani napisała odnajduję nutkę optymizmu, że to dobro i piękno, które przekazali Pani śp. Rodzice to jest to czym Pani chce się podzielić z innymi. Mam nadzieję, że to początek tej drogi. Proszę zastanowić się również nad publikacją fotografi z prywatnych zbiorów pokazujących historię i zwykłe dni Pani Rodziców na przestrzeni lat. Nie wiem jak inni ale ja chciałbym poznać historię tragicznie zmarłych Prezydenta mojego kraju i Jego Małżonki zwłaszcza, że Pani śp. Mama była wielką Damą i miała bardzo duży wpływ na swojego męża. To Pani zadanie do końca życia a nie polityka. Pielęgnowanie pamięci o śp. Parze Prezydenckiej będzie łączyć Polaków a uwikłanie w politykę tę pamięć może zniszczyć.
pozdrawiam
Kubuś
Mnie urzekła w Pani Tacie powaga, z jaką traktował sprawy Polski. Ilekroć patrzę na zdjęcia, na których całuje flagę, oddaje honory wojsku, czy odbiera defiladę, serce we mnie rośnie, ale zaraz ogarnia głęboki smutek.To był nasz Mały Rycerz, dla którego sprawy Polski były sensem życia.
Pani Mama, kobieta z klasą, tak delikatna, wydawałoby się krucha, a jakże naturalna i pełna ciepła. Prawdziwa Dama. Miała Pani wspaniałych rodziców, a my wspaniałą Parę Prezydencką. Nigdy ich nie zapomnimy. Łączę się z Panią w smutku po ich stracie.Proszę dbać o siebie i swoją rodzinę i pamiętać, że jesteśmy z Panią
Pani Marto,
Gdy rok temu usłyszałam o tej ogromnej tragedii pomyślałam sobie, że Pani bardzo cierpi. Nagle, w ułamku sekundy, Pani rodzice zginęli śmiercią tragiczną. To Pani poniosła największą stratę. Mam nadzieję, że znaleźli się ludzie, którzy okazali Pani wsparcie. Gdy zmarła moja Córeczka to wielu ludzi w ogóle się do mnie nawet nie odezwało. Może nie wiedzieli co mi powiedzieć. Może nie wiedzieli co powinni zrobić. Może nie wiedzieli jak się zachować. A ja potrzebowałam ciepła, obecności, dobrego słowa. Czułam się bardzo samotna w przeżywaniu mojej tragedii. Czułam, że społeczeństwo, w którym żyłam, mnie nie rozumie. Mam nadzieję, że Pani czuje wsparcie innych ludzi. W narodzie siła. Tak wielką jedność okazali Polacy rok temu. Życzę Pani wszystkiego co najlepsze. Niech otaczają Panią tylko życzliwi ludzie, o dobrym sercu.
Pozdrawiam serdecznie,
Lady Marianne
http://lady-marianne.blo…
Tak bardzo, bardzo Pani współczuję.
Pani Marto,
moze byc Pani naprawde dumna z Rodzicow, z tego co zrobili dla Polski. Z tego, jak prawymi ludzmi byli i jak wspanialy dom Pani stworzyli. W kazdym Pani slowie o Waszej Rodzinie czuc wielka milosc i wzajemny szacunek. To wielkie szczescie miec taka Rodzine... Pani Rodzice na pewno chcieliby, zeby byla Pani szczesliwa pomimo tego, co sie wydarzylo. Zeby potrafila nadal Pani czerpac z zycia. Zycze sily i wytrwalosci. Jest Pani wspaniala, madra osoba.
Przesylam Pani serdeczne pozdrowienia i duzo ciepla prosto z serca. Agnieszka
Pani Marto ...Bardzo Wspołczujemy...Prosze sie trzymac....Miała Pani wspanialych Rodziców...
Ogromne rzesze ludzi łączą się z Panią w bólu ale też i w nadziei.
Z wyrazami ogromnego szacunku.
Maria
niech nabędzie i przeczyta książkę " Zamach w Smoleńsku " dziennikarza śledczego
Leszka Szymowskiego
/można zamówić przez księgarnię Gazety Polskiej w internecie/
Pani Marto,
10.04.2010 wstalam rano pochlonieta przygotowaniem uroczystego sniadania...gdy wszystko bylo gotowe,zapalilam 11 swieczek na torcie urodzinowym mojej corki-Marty...obudzilismy ja,zaspiewalismy 100 lat,dalismy prezenty i wlasnie wtedy zadzwonila moja siostra,myslalam,ze dzwoni z zyczeniami do corki a ona powiedziala mi tylko wlacz tv! wlaczylam i za moment wylaczylam...wyszlam na ogrod,lzy laly mi sie po policzkach...bardzo dziwne uczucie temu towarzyszylo...a jedyna osoba,o ktorej wtedy pomyslalam byla Pani...dla mnie 10 kwiecien to szczesliwy dzien a Pani,Pani Marto w tym dniu stracila ukochanych rodzicow... i to jest straszne.
wczoraj bylo podobnie,sniadanko,prezenty i postanowienie-nie wlacze telewizora-bo nie chce ogladac tej"walki politycznej pt. Smolensk" ale pomyslalam o Pani serdecznie,rano zapalilam 12 swieczek na torcie mojej Martusi a pozniej 2 dla Pani rodzicow.
pozdrawiam
Pani Marto
Wiem doskonale co to jest stracić ojca mój zmarł nagle w wieku 51 lat 10 kwietnia 2001 roku tego samego dnia co Pani rodzice lecz 9 lat wcześniej wiem co to ból cierpienie do dziś to mam lecz nikt nigdy mi nie współczuł mojej mamie też i nie otrzymaliśmy żadnego wsparcia nawet od Państwa RP mimo że czasem nie było na chleb, dlatego oburza mnie walka o odszkodowanie porozumienie po 250tyś itp rozumiem cierpienie ból, i wszystko co przeżywa Pani i rodziny ofiar ale wydaje mi się że każdy powinien być równo traktowany moja matka nie dostała specjalnej renty jako wdowa nic a pisania nasze z prośbą o pomoc do Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego spełzły na niczym
Rozumiem pani bol ale pretensje,ze pani matka nic nie otrzymala powinna pani kierowac do towarzystwa ubezpieczen.
On też odsyłał ludzi do towarzystwa ubezpieczeń. Ten gość nazywa się Cimoszewicz, a ty zachowujesz się identycznie i g. rozumiesz.
Chyba nie bardzo rozumiesz co piszesz jaki związek ma śmierć twojego ojca z zamachem w Smolensku ?Tam zgineła Polska Elita chcąc oddać hołd pomordowanym w lesie Katyńskim.Zmiataj z tąd bo wogóle nie wiem co tu robisz?
Dziekuje,ze pani tak pieknie opisuje swoje uczucia do rodzicow, musze powiedziec,ze strata pani rodzicow jest tez wielka starta dla naszego narodu.Polska od 10.o4.10 jest juz inna Polska i niestety nie bedzie miala tak wielkiego czlowieka jakim byl pani ojciec a nasz prezydent Lech Kaczynski.To byli wspaniali ludzi prawdziwi naturalni to bylo widac z kazdego ich gestu,Pomimo,ze znalam ich tylko z ekranu TV bardzo lubilam ich sluchac i ogladac niestety czesto prezydent pokazywany byl w sposob uragajacy glowie panstwa bardzo z tego powodu cierpialam bo uwazalam,ze jest najlepszym najinteligentniejszym prezydenetem jakiego miala Polska po 89 roku.Nasz Napoleon. Dlaczego tak sie stalo?i na tak nieludzkiej ziemi, wciaz zadaje sobie te pytania.Pozdrawiam serdecznie.Jest pani przykladem mlodej madrej inteligentnej Polki ,wzorem do nasladowania.
10 kwietnia 2010.O godzinie 11 zadzwoniła do mnie koleżanka złożyć mi życzenia urodzinowe,to były moje 28 urodziny,po złożeniu życzeń zapytała czy słyszałam o tej tragedii????Nie nie słyszałam... to włącz telewizor,zerwałam się z łóżka i nie mogłam uwierzyć w to co tam było pokazane....czas zatrzymał się w miejscu,do tej pory nie mogę w to uwierzyć,PAN PREZYDENT MÓJ PREZYDENT I JEGO WSPANIAŁA ŻONA .....coś strasznego.Nigdy się nie pogodzę z tą stratą,jest to największa tragedia jaka mogła spotkać naród polski,tyle znakomitości,cały kwiat polskiego narodu,ludzie którzy byli oddani naszej Polsce,zginęli za prawdę,którą głosili,której nie ukrywali,zginęli za kraj który kochali,byli mu oddani do końca.....Mój 7 letni wówczas syn wpisał się do księgi kondolencyjnej,zapalił znicz pod Pałacem......10 kwietnia 2011 moje 29 urodziny....smutne i przygnębiające....dostałam kwiaty od męża i synów.Potem wyruszyliśmy pod Pałac prezydencki oddać hołd,upomnieć się o prawdę,tak bolesną prawdę,która dzięki tym wszystkim ludziom tam zgromadzonym ujrzy światło dzienne.Głęboko w to wierzę,a Tobie Marto życzę przede wszystkim siły,ogromnej siły i wytrwania,nie jesteś sama i nigdy nie będziesz,dzięki tym wszystkim którzy pamiętają i będą pamiętać,o Twoich cudownych rodzicach i o tych wszystkich,którzy zginęli z rąk ludzi zachłannych,siejących nienawiść i spustoszenie w naszym narodzie.Amen
tak samo jak ty do tej pory nie moge uwierzyc,ze tych wspanialych ludzi juz nie ma.. nie ma Mojego Prezydenta, jego wspanialej Zony - Prawdziwej Pierwszej Damy i calej delegacji..niedaleko mojego domu jest krzyz,ktory w 2000 roku wybudowali parafianie.. przechodzilam tamtedy 10.4., ktos samodzielnie zrobil laurke na papierowym pudeleczku z para prezydencka, ze zdjeciem wycietym z jakiejs gazety i czescia tekstu z artykulu..moze jakas babcia,albo jakies dziecko-tak wygladala..niezwykle wzruszajace.. byly zapalone znicze,krzyz opleciony flaga bialo-czerwona..ktora do krzyza byla przyklejona tasma klejaca.. takich krzyzy na pewno jest wiecej w calej polsce.. i nawet jesli p.o.prezydenta usunie krzyz spod palacu.. nie bedzie w stanie usunac wszystkich krzyzy w polsce..