Trudno jest mi o Nich pisać starając się przekazać ich zupełny i skończony obraz, bo nie przywykłam do tego, że od roku muszę mówić o Mamie i Tacie wyłącznie w czasie przeszłym. Rodzice byli ludźmi tak pełnymi życia, że nie mogę uwierzyć, że musieli odejść. Że wszystkie rozmowy, wspólnie spędzone chwile już nigdy się nie powtórzą. Że wszystko co łączy się z moimi Rodzicami jest już tylko wspomnieniem.
Mama - zawsze niepoprawna optymistka. Bezpośrednia, szczera, otwarta do ludzi. Przy tym bardzo wrażliwa. Ciekawa świata, a przede wszystkim ludzi. Kochająca teatr, film, muzykę, malarstwo. Przejmująca się problemami nie tylko swoich najbliższych, ale i każdego kto stanął na jej drodze. Kochająca zwierzęta, które odwzajemniając darowane im serce darzyły ją respektem. Zawsze wierzyła w dobre zakończenie. Jej pozytywne myślenie było zaraźliwe i mobilizujące. Nigdy się nie poddawała. Zawsze miała swoje zdanie. Nigdy nie traciła nadziei. Miała ogromną, życiową mądrość. Zawsze była podporą mojego Taty. Poświęciła własne ambicje dla mnie i dla ułatwienia działalności politycznej męża. Nigdy nie wątpiła w sens zaangażowania w sprawy publiczne. Była odważna. W ciężkich czasach Stanu Wojennego nigdy nie kwestionowała postawy mojego Taty. Dla niej najważniejsza była Rodzina, ale doskonale rozumiała że w trudnym czasie oczywistą jest konieczność podjęcia ryzyka dla dobra wolnej Polski. Bała się o męża, ale strach nigdy nie przezwyciężył jej przeświadczenia o potrzebie działania dla walki o podstawowe wartości. Była bardzo utalentowana. Władała kilkoma językami dzięki czemu niezależnie od miejsca w którym się znajdowała zawsze potrafiła rozmawiać szybko przełamując naturalnie istniejące bariery. Nigdy nie była sztuczna. Była sobą. Nie zmieniła się od kiedy ją pamiętam. Udzielając lekcji języka angielskiego, robiąc ze mną cotygodniowe zakupy na sopockim „ryneczku”, udając się do teatru czy znajdując się w trakcie oficjalnego spotkania jako Pierwsza Dama RP zawsze pozostawała tą samą, pogodną, ciepłą i miłą osobą. Z poczuciem humoru i autoironią. Była skromna. Nie potrzebowała wiele i nie rozumiała ludzi, którym szczęście kojarzy się wyłącznie z dobrami materialnymi. Starała się być elegancka i zadbana, ale wszelki przepych był jej absolutnie obcy. Podchodziła do rzeczy bardzo sentymentalnie. Szanowała darowane jej przedmioty. Nie lekceważyła najmniejszej laurki. Wynikało to z empatii. Umiała postawić się na miejscu drugiego człowieka i doceniała każdy przejaw dobrej woli. Potrafiła rozmawiać z dziećmi. Umiała ich słuchać i nie lekceważyć. Nigdy nie traktowała nikogo z góry. W trakcie rozmowy każdy - niezależnie od wieku, stawał się jej równoprawnym partnerem. Pozostała do końca młoda duchem. Często miała prawo czuć się zmęczona tempem w jakim żyła, a przede wszystkim atmosferą w jakiej przyszło jej wypełniać obowiązki Pierwszej Damy. Czytając dziś jej zapisywane co kilka dni słowa widać świeżość spojrzenia i delikatność - nie zawsze właściwe dla osób tak bardzo doświadczonych przez życie. Myśląc o innych i przejmując się nie swoimi sprawami pozostawała bardzo skryta i oszczędna w mówieniu o sobie. Nawet w najtrudniejszych chwilach nie narzekała. Szła dalej nie zważając na własne samopoczucie. Zawsze można było na Mamę liczyć. Nigdy nikomu nie odmawiała pomocy. Przy tym wszystkim była całkowicie bezinteresowna. Jej szczęściem była możliwość sprawiania radości innym. Nie potrafiła z miejsca krytykować. Starała się rozumieć ludzi, a w ich postępowaniu zawsze w pierwszej kolejności starała się doszukać dobrej woli. Za życia pomimo nie zawsze sprzyjających mediów czuła się lubiana i szanowna. Po swojej tragicznej śmierci wielu ludzi dało temu wyraz. Nigdy nie zapomnę tych tysięcy zniczy i kwiatów rzucanych pod koła karawanu, którym ostatni raz jechała do Pałacu. Myślę, że widząc te tłumy i kwiaty byłaby bardzo wzruszona. W imieniu Mamy dziękuję.
Tata - nigdy nie myślał o sobie. Zawsze oddany najbliższym i słusznej sprawie. Człowiek budzący we mnie najwyższy szacunek, respekt i uznanie. Przy tym najukochańszy Tata. Ciepły, wesoły, wrażliwy. Zaangażowany w sprawy najwyższej wagi państwowej, a jednocześnie pamiętający o sprawach błahych i wydawałoby się, że mu odległych. Wykonujący całe kilometry spacerów po mieszkaniu. Bo kiedy myślał, układał strategię zawsze najlepiej czuł się chodząc. Nieustannie poszerzający swoją ogromną wiedzę dzięki książkom, które wszędzie mu towarzyszyły i zawsze sprawiały radość. Uwielbiający dobrą muzykę, która pozwalała mu odetchnąć. Okudżawa, Kaczmarski, Geppert, piosenki Agnieszki Osieckiej i wiele innych różnorodnych artystów. Posiadający fenomenalną pamięć i niebywałą znajomość historii. Bez potrzeby zapisywania numerów telefonów czy dat urodzin. Raz usłyszawszy pamiętał je na zawsze. Bardzo skromny. Zupełnie obojętny na dobra materialne. Ze zdrowym dystansem do dominującego dziś konsumpcjonizmu. Dzięki temu wolny. Bez chwili słabości w życiorysie. Zawsze tak samo uczciwy i wierny ideałom. Otwarty do ludzi i tolerujący ich odmienność. Spontaniczny. Z ciekawości drugiego człowieka i sympatii skłonny do wykraczania poza protokół. Pełen ogromnego poczucia humoru i autoironii. Bez dystansu. Ufny i szczery. Wierzący w ludzi. Umiejący wybaczać i wyrozumiały. Dojrzale religijny. Wierny Kościołowi, ale otwarty na dialog z przedstawicielami innych wyznań. Rozumiejący niekwestionowaną rolę Kościoła w życiu społeczeństwa – zwłaszcza w Polsce. Bezinteresowny. Wrażliwy na krzywdę ludzką. Niezwykle kochający zwierzęta. Z ogromną wyobraźnią. Kochający swoją rodzinę. Gentelmen wobec kobiet. Bez obaw o zarzut niedzisiejszej etykiety. Empatyczny, umiejący sprawić radość innym. Bardzo odważny. Prawdziwy mężczyzna. Niejednokrotnie stający w obronie nieznanych mu osób. Rozumiejący zawiłość międzyludzkich relacji i ich mechanizmy. Dobry człowiek uczciwie realizujący powierzone mu obowiązki. Zarówno w pracy naukowej, jak i na najwyższym urzędzie. Zawsze z uwagą czytający prace swoich wszystkich studentów. Z wolą solidnego przekazania wiedzy. Bardzo zapracowany, ale nigdy nie dający sobie taryfy ulgowej. Zawsze taki sam. Często zamyślony, ale zawsze obecny. Słuchający. Tata.
Gdy zasypiam przesuwają mi się przed oczami obrazy z przeszłości. Tata w sopockim mieszkaniu pracujący nad kolejnym artykułem, Mama jak zwykle zajęta mnóstwem spraw. Zwierzęta, których wszędzie pełno, popołudniowe słońce i zieleń drzew za oknem. Mnóstwo wieloletnich roślin w domu. Wracam ze szkoły, idę na spacer z Tytusem. Obiad. Wieczór – najlepszy czas na rozmowy z Tatą. Mama przypomina, ze już późno a następnego dnia mam przecież iść wcześnie do szkoły. Więc kończymy – Mama ma rację, ale jak zwykle mam jeszcze wiele pytań. Zawsze brakuje czasu, a ja naiwnie myślę że jeszcze zdążymy o wszystkim porozmawiać. Tak będzie już zawsze. Rozmów z Tatą nigdy nie chce mi się kończyć.
Ostatnia rozmowa z Mamą – krótka, późnym wieczorem. Wydaje mi się, że tym razem nie poleci z Tatą, a jednak mylę się. Nie przedłużam. Wiem, że następnego dnia po powrocie ze Smoleńska wieczorem spokojnie porozmawiamy. O wszystkim, jak zwykle. Mama jest moją najbliższą przyjaciółką. Rozumie mnie.
Zawsze martwię się o Rodziców, gdy mają gdzieś lecieć samolotem, ale staram się myśleć racjonalnie: samolot z Prezydentem RP na pokładzie nie może spaść. Rano czekam na telewizyjną relację z Katynia. Zawsze słucham przemówień Taty, ale nigdy w całości. Bardzo przejmuję się żeby wystąpienia się udały i z nerwów często wychodzę do innego pokoju. I tym razem pewnie postępowałabym tak samo. Na ekranie nie zobaczyłam jednak Rodziców i towarzyszącej im delegacji. Najwyższych przedstawicieli naszego kraju. Oficerów BOR-u, najbliższych współpracowników. Pani Izy Tomaszewskiej, dr Lubińskiego, Janosika, Ulka. Niezwykle szanowanej przeze mnie pani Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Joanny Agackiej-Indeckiej. Ministra Aleksandra Szczygło. Ministra Zbigniewa Wassermana. I wielu innych. Pokazano oczekujące na delegację puste krzesła i wyświetlono informację o kłopotach z lądowaniem. W tamtej chwili nie zdawałam sobie sprawy, że mogło wydarzyć się coś tak potwornie strasznego. Problemy z rządowym samolotem TU-154 były przecież już wcześniej. Tak zwana „tutka” była samolotem wysłużonym i czasem zawodnym. Moi Rodzice nigdy się jednak nie bali, więc i ja starałam się wierzyć, że nic złego nie może się wydarzyć. Chaos informacyjny, który chwilę później pojawił się w medialnych doniesieniach na temat losów rządowego samolotu wzbudził we mnie jednak najgorsze obawy. Starałam się nie tracić nadziei, że moi Rodzice i pozostali obecni na pokładzie żyją i nic poważnego się nie stało. Samolot znajdował się przecież niedaleko lotniska. Nie mógł być zatem na dużej wysokości. Wierzyłam, że to może tzw. twarde lądowanie. Później powiedziano, że strażacy dogaszają pożar. Wyobrażałam sobie samolot, który co prawda stanął w płomieniach, ale znajdujący się w nim pasażerowie zostaną ewakuowani. Na pewno ranni, ale żywi. Chwilę później podano informację, że tylko kilka osób przeżyło katastrofę, a potem pokazał się komunikat: „Wszyscy zginęli”.
Dziś za każdym razem gdy przekraczam próg mieszkania rodziców uderza mnie cisza. Podlewam kwiaty, porządkuję. Widzę tętniący życiem dom. Pełen szczerych i dobrych uczuć.
Dom szczęśliwy…
Nie tak miało być.
Dziś wiemy jak mnóstwo wątpliwości wiąże się z katastrofą w Smoleńsku. Rozpowszechnianie w mediach fałszywe informacje, kompromitująca rząd Tuska współpraca z Rosją, widoczny brak determinacji w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy rzucają coraz większy cień na okoliczności tej narodowej tragedii i decyzje podejmowane po 10 kwietnia. Skutki Katastrofy Smoleńskiej są odczuwalne nie tylko przez najbliższych ofiar, ale przez wszystkich tych, którzy racjonalnie analizują obecną sytuację polityczną i gospodarczą Polski. Pamiętajmy o tym i nie pozwólmy by następne pokolenia były zmuszone odpowiadać za błędy popełnione w ostatnim czasie.
Dziękuję Wszystkim Państwu, którzy przez ostatni rok i dziś w Pierwszą Rocznicę Katastrofy Smoleńskiej dają wyraz pamięci o moich śp. Rodzicach i pozostałych Ofiarach z 10 kwietnia 2010 roku. To dzięki Wam Prawda ma szanse na przetrwanie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 62044
Przeczytałam piękny i wzruszający opis Pani Rodziców. Wiem, jak bardzo jest on szczery i prawdziwy. Moja siostra poznała Pani Mamę jako Panią Prezydentową na spotkaniu w ambasadzie polskiej w Doha w Quatarze jakieś 3 lata może 2 temu. Pani Prezydentowa spotkała się w ambasadzie między innymi z polskimi steewardesami pracującymi dla Quatar Airlines, do których należy również moja siostra. Była spotkaniem z Pani Mamą zachwycona, bardzo je przeżyła, a w rozmowie ze mną przez skyp powiedziała: "Czułam się, jakbym spotkała się z nasza mamą Siostra, Pani Prezydentowa czule przywitała się z nami i pytała, jak nam się żyje w arabskim świecie. A potem, ku zaskoczeniu wszystkich dodała: "Ach, dziewczynki, jak ja bym Wam tu polskiego bigosu nagotowała..."- to wyznanie sprawiło, że dobroć, skromność i zrozumienie na zawsze wzbudziło nasz wielki szacunek dla Wielkiej Pierwszej Damy. Bardzo serdecznie Panią pozdrawiam i trzymam za Panią kciuki.
Marta miałaś WSPANIAŁYCH RODZICÓW! Żal, że właśnie tacy ludzie tak szybko odchodzą! Prezydent zawsze był dla mnie wzorem prawdziwego patrioty, a Pani Maria zawsze skromna i uczciwa...naprawdę żal. Pamiętaj, że jesteśmy z Tobą! Pamiętamy!
Współczuję Pani ,a jednocześnie 'zazdroszczę',że miała Pani tak wspaniałych rodziców. Dla mnie Sp Lech Kaczyński był ideałem człowieka ,mogę powiedzieć ,że po smierci Naszego Wielkiego Człowieka -jakim był Papież JPII ,Lech Kaczynski był najwiekszym autorytetem.I może dlatego że był taki madry ,uczciwy ,nie uwikłany w żadne afery polityczne ,korupcyjne ,czy obyczajowe był tak często wyśmiewany przez nieprzychylne media i polityków.Zawsze mnie to bolesnie dotykało.Ale wiem że historia to uczciwie oceni .Niech się Pani,Pani Marto trzyma,bo mimo wszystko jest dużo ludzi uczciwych,dla których Sp Tata Lech Kaczyński był i jest WIELKI !!!!
niech się Pani trzyma dzielnie!!!
Pani Marto! Miała Pani cudownych mądrych Rodziców. Gdy dowiedziałam sie o katastrofie i przeczytałam że Wszyscy zginęli w tym Pani rodzice nie mogłam powstrzymać łez. Wczoraj oglądałam wspomnienia i tez sie wzruszyłam. Najlepszy Prezydent RP jaki mógł być to właśnie Ś.P Lech Kaczyński. Pani Mama zawsze była sobą nikogo nie udawała! Prawda wyjdzie na jaw. Jestem razem z Panią. Proszę trzymać sie dzielnie i nie przejmować sie niektórymi komentarzami, które płyną z ust młodych ludzi. Pozdrawiam bardzo gorąco Panią i Pani rodzine.Nigdy nie zapomne jakim dobrym człowiekiem był Pani Ojciec.
Pani Marto,
proszę przyjąć wyrazy mojego szczerego współczucia. Od roku chciałam je Pani przekazać, jednak zawsze coś było na drodze, ale myślami byłam z Panią w tych trudnych chwilach kiedy Pani Rodziców zabrakło... Emocje targają mną za każdym razem gdy wspomnę tamten tragiczny dzień, i fizycznie rozumiem ból, z którym musiała się Pani zmierzyć.
Pani Marto, dzięki Pani pamięci Oni są wśród nas, a Ich siła, pogoda ducha i miłość potrzebne Pani do wychowania Córek. Życzę Pani tej siły.
Sylwia Piechota
matka i córka
Witaj, muszę przyznać, że nie znałam dobrze Twoich rodziców, nie łączyły nas przekonania polityczne ani wizje dla państwa. Mimo wszystko jest mi bardzo przykro z powodu Twojej tragedii- przede wszystkim rodzinnej, osobistej.. szkoda tak wspaniałego domu i zgranej rodziny.
Dziwi mnie tylko, że część ludzi nie potrafi się zachować- nawet patrząc na wczorajsze "akcje" pod pomnikiem. Tu nie chodzi o to ja jestem PIS- Ty PO, chodzi o to żeby się spotakać, pomyśleć i wspominać. Wstyd mi za nich.
Życzę Ci odzyskania pogody ducha i uśmiechu. Pozdrawiam
Napewno Bardzo Pani współczuję, bo ogromna tragedia dotkneła Pani całą rodzinę ale przede wszystkim Panią.
Nie pomniejszam wspaniałości Pani rodziców. Jednak przyznaję, że sposób prowadzenia przez Pani wuja Jarosława Kaczyńskiego polityki jest dla mnie zbeszczeszczeniem pamięci o Pani rodzicach. Jego wypowiedzi pozostawiają dużo do życzenia i niestety rzucają złe światło na pamięć o Pani rodzicach.
Wspaniałych miała Pani rodziców, z jaką miłością na siebie patrzyli....tylko pozazdrościć. Jestem przekonana, że patrzą teraz z góry i cieszą się z tak wspaniałej córki, czuwają nad Wami...Są razem szczęśliwi w lepszym świecie ze swoimi bliskimi! Pozdrawiam serdecznie!
W czwartek przylecialam do Polski, mialam wiele planow zawodowych i prywatnych, sobota wszystko zmienila.
Sobota - poranek i slowa dziennikarza z tvn24, „stracono kontakt z samolotem prezydenckim” wiedzialam, ze te slowa nie wrozyla niczego dobrego… i nagle wszystko inne przestalo byc wazne.
Minal rok od tragedii, bol i smutek nadal sa w moim sercu, choc mieszkam daleko od Polski, bylam i jestem caly czas myslami z Toba i Twoimi bliskimi.
Wiem, ze cala moja rodzina w Polsce wspiera PiS sercem i dzialaniami.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie
Mariola
Dzień dobry,
Pani Marto
Od kilku lat o poranku, codziennie jeżdżę ul. Mickiewicza. Chwile kiedy mijam dom Pani babci budziły i budzą we mnie głębokie emocje. Rozpoczęły się Nadzieją potem Radością potem Dumą potem chwilowym Zagubieniem teraz Smutkiem... Jednak wiem, że nie pozwolę aby moje idee budowane latami, które znalazły wreszcie autorytatywne wartości w Pani Rodzinie, które przekazuję swoim małym dzieciom teraz szukały nowych celów. Wierzę i wiem, że idąc za głosem przedstawicieli Pani Rodziny obrałem słuszną drogę, gdyż czuję to w sercu jako upragnione spełnienie prawdy i uczciwości.
Pragnę złożyć na Pani ręce bardzo osobiste podziękowania dla Pani, Pani Rodziców i Rodziny za to że byli i jesteście. Jednoczesnie chciałbym służyć Pani swoją osobą w pomocy i zaangażować się w odnalezieniu prawdy, która tak bardzo jest skrywana przez władze rosyjskie i aż serce boli, że chyba i nasze.
Choć jestem nikim i nie wiele mogę to zawsze jestem i będę do Pani dyspozycji.
z Poważaniem
Paweł.
Siła i honor !
Miałaś wspaniałych rodziców i TY też jesteś taka .Bądź dzielna !
Pani Marto...
Jesli to cokolwiek moze pomoc to chcialabym podzielic sie z Pania informacja o tym co przysnilo sie mojemu mezowi kilka dni po tej strasznej katastrofie. Otoz snilo mu sie ze byl w tym lesie tam...w tym miejscu gdzie zgineli.. ze bylo mnostwo grobow a Pan Prezydent ``oprowadzal`` niejako mojego meza po tym lesie i na koncu odprowadzil go do drogi ktora byla pieknie oswietlona sloncem i poprosil go aby oni wszyscy tam mogli juz jakby zostac w spokoju. Dal mu moze do zrozumienia ze oni wszyscy niezyja ale my musimy isc swoja droga. dodam jeszcze ze moj maz miewa czasem bardzo prorocze sny. 3 dni przed ta katastrofa snil mu sie samolot wbity w nasz dom w ktorym mieszkamy...
Serdecznie pozdrawiam, my pamietamy i nigdy nie zapomnimy...
Pani Marto
Chciałam złożyć Pani najszczersze wyrazy współczucia, sympatii i wsparcia. Byłam wczoraj i przedwczoraj na Krakowskim Przedmieściu i muszę powiedzieć, że serce mi rosło, kiedy patrzyłam na te nieprzebrane tłumy ludzi, którzy przyszli, aby złożyć hołd Pani ŚP.Rodzicom i zamanifestować niezgodę na sposób, w jaki traktują i traktowały ich nasze władze i media. Nas, ludzi, którzy kochali Pani ojca jest znacznie więcej niż oni myślą. Mam nadzieję, że Pani Rodzice patrzą z nieba na to, co się dzieje i jest to chociaż częściową rekompensatą, za to, jak haniebnie byli traktowani za życia.
Pani Marto, życzę Pani dużo siły i serdecznie pozdrawiam.
Droga Marto.
Pierwszą osobą, o której pomyślałam gdy usłyszałam ta straszną wiadomość byłaś Ty. Zdaje mi się, że wiem co czujesz. Ja też wcześnie straciłam rodziców, i mimo moich 35 lat, rodzeństwa i własnej rodziny czuję się sierotą. Bardzo współczuję i mimo roku wciąż tulę do serca. Nie głosowałam na Twojego tatę ale jego poglądy na historię i patriotyzm były i są mi bliskie, a Twoja mama zawsze wydawała mi się prawdziwą pierwszą damą, ciepłą i życzliwą. Dziś zapalam światełko w sercu. Nie zapomnę... [*]
Witam Pani Marto!
Na początku chciałabym Panią pozdrowić i Pani cudne dzieci.
Chcę także powiedzieć ze jestem z Panią myślami .
Musi sie Pani trzymać .
Pani rodzice to WIELCY ludzie !!
Pani Mama - prawdziwa pierwsza dama . na każdym zdjęciu zawsze uśmiechnieta , spokojna . Z tych wszystkich zdjęc , które pokazuja w TV widać , a raczek czuc to dobro , które bije od Pani Mamy jak i Taty.
Pani Tata - tak samo dobry , ciepły i miły. Mądry człowek. Dobry Prezydent .
Nie znam Pani rodziców tak z bliska , ale tą dobroć i miłośc można wyczytać z sposobu bycia , mówienia , mimiki twarzy Pani rodziców jacy byli dobrzy i KOCHANI.
Bardzo brakuje Pani rodziców.
Pani Marto pozdrawiam gorąco . I jestem z Panią.
Witaj Marto!
Czytałam twój artykuł ze łzami w oczach,pięknie opisujesz tu rodziców,aż chciało by się krzyczeć DLACZEGO ONI ???
Najbardziej boli mnie to że nie byli doceniani i często ośmieszani w telewizji na łamach gazet,po prostu byli normalnymi ludźmi,widziałam w nich naturalne zachowanie,co dla innych było powodem do śmiechu,ale ja nie rozumiem co w tym śmiesznego że żona dba o męża a mąż o żonę może to jest spowodowane że nie każdy tego doświadcza.Byli piękną Para. Takigo Prezydenta i takiej Pierwszej Damy już mieć nie będziemy...Pozostaje tylko głęboki żal..
Czytając Pani wspomnienia o Rodzicach ,nie odczuwa się że Ich nie ma-Oni są, żyją w Pani słowach , gestach po prostu w Pani. Umieli pokazać ludzką twarz i niestety za to nie raz byli krytykowani. Nie zajmuję się polityką, nie angażuję się w "te" sprawy, ale mam jedno spostrzeżenie może banalne ale nie znam żadnej Pary Prezydenckiej która w tak piękny naturalny sposób potrafiła sobie okazać uczucie- czasem delikatnie skradziony pocałunek w policzek, poprawienie krawata,to takie ludzkie Oni się tego nie wstydzili. Nie wyobrażam sobie bólu jaki Pani musi czuć dlatego Bardzo Pani współczuję, ale pamiętajmy kiedyś się spotkamy wszyscy...
Oni po prostu zbyt wysoko polecieli i Sam BÓG złapał ich za skrzydła samolotu i zabrał Ich do SIEBIE...
Kinga z Warszawy
Pani Marto...
Nie wyobrażam sobie nawet przez co Pani musiała przejść,co przeżyć i jak to przeżyć?!
To straszne i z całego serca współczuje.
Powiem szczerze że do 10 kwietnia ubiegłego roku nie koniecznie interesowałam się polityką, fakt głosowałam na Pani Tatę bo widzialam w Nim mądrego człowieka, prostego ale bardzo inteligentnego i jedynego któremu można zaufać i powierzyć Polskę.Czułam sie bezpieczna w kraju wiedziałam że nasz kraj jest w rękach ludzi którzy chcą dobrze dla Polski i obywateli a teraz....szok!Jestem pełna obaw o nasz los, o moje dziecko.... Nie ufam,nie wierzę w obecną politykę.
Nie potrafię oglądać reportaży o Pani rodzicach,czytać o Nich bo płaczę i przeżywam to tak jakbym straciła kogoś bardzo bliskiego,jakbym Ich znała od urodzenia.
Sa dla mnie wzorem i przykładem wspaniałej i kochającej się Rodziny. Marzę o tym aby moje małżeństwo było tak samo silne i wspaniałe jak Pani Rodziców.
Dlaczego tak się stało?
Chciałabym usłyszac odpowiedź na to pytanie.... może wtedy byłoby łatwiej się pogodzić z ta tragedią.
Życzę Pani dużo siły i wytrwałości.
Niech Pani wie,że mądrzy ludzie nigdy nie powiedzą złego zdania o Pani Rodzicach. A zawiść była jest i zawsze będzie niestety.
Chciałabym aby Polacy otworzyli oczy i obudzili się w końcu!
Tragedia w Smoleńsku była czymś bardzo trudnym dla wszystkich Polaków. Przez ostatni rok słyszę ciągle tylko to samo w telewizji, i szczerze pisząc przytłacza mnie to juz. Czuję się zmęczona, tym że ktoś bez przerwy mówi o tym w telewizji bo przecież ostatni rok, ostaninich kilka lat przyniosło śmierć w jednym miejscu bardzo wielu Polkaków. Zdaje sobie sprawę z rangi ludzi siedzących w samolocie, ale w obliczu Boga każdy z nas jest taki sam. Każdy z nas, nie zależnie od tego co robił w życiu, jak żył codziennie miał szansę na to by wykazać się przed Bogiem. Wiem że na pewno usłyszała Pani wiele słów krytyki, wiele przykrych słów dotyczących tej sprawy. Pamiętam że jechałam wtedy do stadniny, na niebie było słońce i taki piękny dzień. Żeby było jeszcze mało, to dzień przed moimi urodzinami. Pierwsze pojawiły się jakieś szczątkowe informacje w radio, potem wszystko zaczęło powoli się stabilizować aż pojawiła się ostateczna informacja. Piszę to dlatego, ponieważ pamiętam że jednyną osobą z tego samolotu za którą tak bardzo płakałam była Pani Mama. Przypomniało mi się wówczas wiele słów krytyki rzucane pod jej adresem, a to wszystko pod adresem osoby która była niezwykle szczera i taka prawdziwa. Może mi Pani wierzyć, ale płakałam jak za swoją matką, chociaż nie znałam jej osobiście to czułam ogromny żal, wewnętrzną utratę kogoś bardzo wartościowego. Pani mama była bez wątpienia wielkim człowiekiem, szlachetną Damą i pozostanie w moim sercu na zawsze jej uśmiech. Wierzę głęboko w to że zasłużyła u Pana Boga na wszystko co najlepsze i najpiękniejsze.
Na początku chciałabym złożyć najszczersze wyrazy współczucia po utracie Pani wspaniałych rodziców, a jednocześnie najwspanialszej Pary Prezydenckiej naszego kraju. Pan Prezydent był w moich oczach zawsze człowiekiem czynu i wiary, wiary w lepszą Polskę i Polaków. Niejednokrotnie dawał wyraz odwagi, jako jeden z nielicznych sprzeciwiał się niesprawiedliwości i po prostu rozpoczynał działanie. Najlepszym przykładem jest zaangażowanie w sprawy Gruzji, gdzie żadne państwo nie zareagowało w odpowiedni do sytuacji sposób. Narażał swoje życie stając po stronie zaatakowanego kraju, sprzeciwiając się Rosji. Pan Prezydent Lech Kaczyński był dla mnie wzorem i uważam, że nie było i nie ma w Polsce odpowiedniejszego i godniejszego człowieka piastującego Urząd Prezydenta.
Bardzo dziękuję za to, że podzieliła się Pani Marto swoimi wspomnieniami o rodzicach, ponieważ one zostają na zawsze w pamięci. Będziemy pamiętać o Pani mamie, wspaniałej, ciepłej i wdzięcznej osobie. Zostanie w naszych sercach ból po największej tragedii, ale także pamięć i dbałość, aby nasze dzieci wiedziały kim byli i ile zrobili dla naszej kochanej Polski. Podobnie jak Pani Tato bardzo bym chciała, aby Polska była niezależna i silna, a pamięć o tych wspaniałych ludziach, którzy zbyt szybko odeszli nigdy nie zginęła.
Dziękuję z całego serca Kamila
Pani Marto
Byłam wczoraj z Panią i z Pani stryjem Jarosławem Kaczyńskim. Bardzo cieszę się, że kolejny raz pokonałam kilometry i przyjechałam do Warszawy.
Cały czas jestem z Wami. Nie zapomnę i nie pozwolę zapomnieć moim dzieciom.
Rok temu zupełnie nie umiałam z tym sobie poradzić i nie wiedziałam jak się zachować. Oczywiście byłam przed Pałacem i zapaliłam znicz, pomodliłam się. Łzy zastygły mi w sercu i jedynie widziałam morze łez ludzkich (płakała moja córka - tak szczerze, że ja wstydziłam się za siebie). Ale wczoraj i ja dołączyłam się moimi łazami, wreszcie wylanymi. Bardzo płakałam, płakałam cała i być może te strumienie łez uwięzione w moim sercu, duszy musiały takim potokiem się wylać.
To prawda miała Pani wspaniałych Rodziców. Dziękuję i Pani za Nich.
Łucja
Jesteśmy z Panią i będziemy zawsze.
Bardzo mi przykro...popłakałam się czytając Pani wpis:( myślę, że większość ludzi chciałaby, aby ta sprawa została do końca wyjaśniona...niestety, sądzę, że nigdy nie dowiemy się prawdy (chociaż każdy z nas podejrzewa jaka ona była).
Życzę dużo siły, wytrwałości...i spokojnego oczekiwania na przyszłe spotkanie z kochanymi rodzicami:)-bo przecież kiedyś znów się Pani z nimi spotka i będzie tak jak dawniej...
Pani Marto, proszę nie dać się uwikłać w rozgrywki partyjne ( jakiejkolwiek opcji), skupić się na pielęgnowaniu pamięci Rodziców i może pomyśleć o utworzeniu ( jak sama Pani kiedyś mówiła) Instytutu Lecha Kaczyńskiego.
Mieszkając w Sopocie, co niedziele widywałam Pani Rodziców na mszy w kościele pw. Św. Michała i muszę przyznać , ze obraz niezmiennie skromnej Pani Marii i towarzyszącego Jej męża na długo pozostanie w mojej pamięci.