O tym, jak mądrzy ludzie służą dziś głupocie.
Współczesne media społecznościowe wytworzyły nowy typ bohatera kulturowego: człowieka, który nie tyle posiada poglądy, ile ma zdolność skutecznego korzystania z algorytmów. Nie chodzi o treść, lecz o umiejętność wywoływania reakcji. Nie o prawdę, lecz o zasięg. Nie o sens, lecz o zdolność poruszania emocjonalnych dźwigni tłumu. W tym sensie nie mamy dziś do czynienia z kryzysem inteligencji, lecz z jej przekierowaniem.
Dobrym przykładem tej logiki jest [PapJeż p0lak] — postać znana z tego, że jest znana, celebryta algorytmiczny, figurujący w tej samej kategorii co medialne persony pokroju Murańskiego. Obaj to "postać znana". Tylko że [PapJeż] to postać wyrazista, rozpoznawalna, skuteczna. Niemniej jego sukces bywa interpretowany jako dowód triumfu głupoty i upadku konserwatyzmu.
To interpretacja wygodna, lecz fałszywa. [PapJeż] nie jest głupi i niemoralny. Przeciwnie — jest inteligentnym, sprawnym i skutecznym specjalistą od marketingu uwagi i wykorzystuje to w moralny sposób. Perfekcyjnie zrozumiał, jak działa algorytm platformy X, i nauczył się go bezbłędnie eksploatować. Właśnie dlatego osiągnął zasięgi, o jakich większość polityków, publicystów, naukowców czy filozofów może jedynie marzyć. I właśnie dlatego ten przykład jest tak niepokojący.
W tym, co publikuje [PapJeż], nie ma nic intelektualnie ciekawego. Są to w przeważającej mierze treści banalne, prowokacyjne, często po prostu głupie. A jednak zgromadził ponad sto tysięcy obserwujących — więcej niż większość polityków, wielu ludzi kultury czy profile rzeczywiście wartościowe. To nie jest przypadek. To dowód na to, że mamy do czynienia z ekspertem od algorytmów, który doskonale rozumie mechanikę platformy i potrafi to zamienić w pieniądze.
Algorytm X — podobnie jak algorytmy większości współczesnych platform społecznościowych — opiera się na jednym prostym założeniu: premiuje engagement (zaangażowanie użytkowników mierzone reakcjami, komentarzami i udostępnieniami), a nie wartość treści. System nie pyta, czy coś jest prawdziwe, sensowne czy długofalowo użyteczne. Pyta jedynie, czy wywołuje reakcję. Gniew, śmiech, oburzenie, szyderstwo — wszystkie te emocje są algorytmicznie równoważne, o ile generują ruch. Algorytm bazuje na tym, że jesteśmy zwierzętami kierującymi się instynktami.
W efekcie platforma staje się maszyną do wzmacniania bodźców pierwotnych. Treści spokojne, analityczne, wymagające skupienia i namysłu przegrywają z tymi, które są krótkie, ostre i emocjonalne. Nie dlatego, że są gorsze poznawczo, lecz dlatego, że gorzej wpisują się w mechanikę nagrody. Algorytm działa jak prymitywny behawiorysta: wzmacnia to, co wywołuje natychmiastową reakcję, ignorując to, co buduje zrozumienie.
I tu pojawia się pierwszy poważny problem — szkoda wizerunkowa i systemowa. Platforma, która promuje chaos, stopniowo traci zdolność przyciągania użytkowników i reklamodawców wysokiej jakości. Marki premium nie chcą funkcjonować w środowisku zdominowanym przez agresję, prowokację i intelektualny chłam. Zamiast przestrzeni debaty powstaje targowisko krzyku. To nie jest kwestia estetyki, lecz ekonomii. Algorytm, który krótkoterminowo maksymalizuje reakcje, długoterminowo obniża wartość całego ekosystemu.
W dłuższej perspektywie szkodzi to platformie X, utrwalając obraz śmieciowej społecznościówki dla idiotów. Taki wizerunek przyciąga reklamodawców niskiej jakości oferujących tandetę i chłam, co deprecjonuje markę Elona Muska — a przecież powinno mu zależeć na reklamowaniu produktów wysokiej klasy: technologii kosmicznych, samochodów elektrycznych, zaawansowanych systemów przemysłowych. Musk tłumaczy to prymatem wolności słowa nad interesem biznesowym.
To jednak nieprawda. Ten model nie służy nawet wolności słowa. Szkody sięgają głębiej. Algorytm oparty na zaangażowaniu wytwarza bowiem szczególny rodzaj cenzury pośredniej. Formalnie każdy może mówić, co chce. W praktyce jednak treści, które nie wywołują gwałtownych emocji, zostają zatopione w szumie. Nie są blokowane ani usuwane — po prostu nikt ich nie widzi. To cenzura przez nadmiar, przez zagłuszenie, przez statystyczne wyparcie. Wolność słowa zostaje zredukowana do wolności publikacji, pozbawionej wolności dotarcia.
W tym kontekście pojawiają się nadzieje związane ze sztuczną inteligencją, która miałaby zastąpić prymitywne heurystyki algorytmiczne. Opisałem to w notce blogowej: "Kończy się epoka głupich algorytmów!". Musk zakłada, że system oparty na AI — jego Grok — będzie w stanie rozumieć treści, oceniać ich sens, kontekst i jakość. Problem polega na tym, że sztuczna inteligencja nie rozumie kategorii prawdy ani dobra. Operuje korelacjami statystycznymi i danymi historycznymi. Jeśli więc zostanie wytrenowana na środowisku już zdominowanym przez hałas i polaryzację, może jedynie zoptymalizować ten chaos, a nie go usunąć. AI nie zmieni funkcji celu systemu — jedynie będzie ją realizować sprawniej.
[PapJeż] nie jest więc problemem. Jest produktem ubocznym systemu. Gdyby nie było [PapJeża], algorytm wytworzyłby kogoś identycznego funkcjonalnie — i wytwarza takich setki. To nie jest kwestia głupich ludzi. To kwestia systemu, który nagradza hałas zamiast sensu i premiuje tych, którzy racjonalnie się do tego dostosowują. [PapJeż] jest marketingowym geniuszem i dlatego optymalnym pasożytem algorytmu. Perfekcyjnie rozgryzł X i zamienił to w pieniądze. I właśnie to jest tragedia.
Mądrzy ludzie, zamiast zarabiać na mądrych treściach, które mogliby wytwarzać, zarabiają na chłamie, który również potrafią produkować. W ten sposób platformy społecznościowe nie tylko pogłębiają głupotę głupich, ale zaprzęgają ludzi inteligentnych do służby głupocie.
Najpoważniejsza konsekwencja tego modelu nie dotyczy samej platformy ani wytwarzanych przez nią celebrytów, lecz alokacji ludzkiej inteligencji. W świecie, w którym nagradzany jest hałas, mądrzy ludzie stają przed racjonalnym wyborem: albo tworzyć treści wartościowe i pozostać niewidocznymi, albo użyć swojej inteligencji do produkcji treści algorytmicznie skutecznych. Bardzo często wybierają to drugie — nie z cynizmu, lecz z ekonomicznej racjonalności.
Inteligencja nie znika. Zmienia wektor. Zamiast służyć poznaniu, służy manipulacji. Zamiast budować sens, buduje zasięg. To moment krytyczny, bo oznacza negatywną selekcję kulturową: najbardziej kompetentni gracze rynku uwagi przestają inwestować w prawdę, mądrość i naukę, bo zwyczajnie się to nie opłaca. System komunikuje jasno: twoja inteligencja jest mile widziana — pod warunkiem że użyjesz jej przeciwko własnej mądrości.
Historycznie jest to zjawisko znane. Schyłkowy Rzym nie upadł dlatego, że zabrakło zdolnych ludzi, lecz dlatego, że bodźce systemowe nagradzały retorykę zamiast prawa, spektakl zamiast instytucji, popularność zamiast odpowiedzialności. Podobnie dziś nie stoimy wobec braku inteligencji, lecz wobec jej systemowego marnotrawstwa. To nie barbarzyńcy niszczą cywilizację — to cywilizacja sama przestaje sensownie używać własnych zasobów poznawczych.
Do tego miejsca zarysowałem bardzo pesymistyczny obraz. Jednak pesymizm ten dotyczy teraźniejszości, nie przyszłości. Algorytmy oparte wyłącznie na zaangażowaniu są rozwiązaniem prymitywnym i długofalowo nieefektywnym. Nie optymalizują wartości użytkownika, nie budują lojalności elit poznawczych, nie przyciągają trwałego kapitału reklamowego. To ślepa uliczka rozwoju technologicznego. To jest analogiczne do niewolnictwa, które obowiązywało przez większość historii, bo się po prostu opłacało. A upadło z powodów ekonomicznych, a nie moralnych. To była podobna ślepa uliczka.
Istnieje zatem realna przestrzeń na korektę — nie moralną, lecz ekonomiczną i inżynieryjną. Platformy, które nauczą się premiować sens, ciągłość myśli i długoterminową użyteczność treści, zyskają przewagę konkurencyjną. Sztuczna inteligencja może w tym pomóc, ale tylko wtedy, gdy zmieni się funkcja celu systemu: z maksymalizacji reakcji na maksymalizację wartości poznawczej i trwałości relacji z użytkownikiem.
W tym świetle przypadek [PapJeża] staje się symbolem epoki przejściowej. Znam go osobiście jako człowieka inteligentnego, bystrego i sympatycznego. Tym wyraźniej widać, jak wielki potencjał zostaje przekierowany w stronę algorytmicznego teatru. Jego wejście w świat freak-fightów, w tym zapowiadana walka z Jasiem Kapelą, jest logiczną konsekwencją tej drogi: eskalacją spektaklu, która przyniesie wzrost zasięgów i pieniędzy, lecz jednocześnie przyspieszy upadek intelektualny. To moment, w którym inteligencja zostaje ostatecznie podporządkowana widowisku.
Czy oznacza to nieuchronny upadek cywilizacji na wzór Rzymu? Nie. Oznacza raczej bolesną fazę selekcji w okresie przejściowym. Cywilizacje nie giną wtedy, gdy głupota zaczyna dominować. Giną wtedy, gdy rozum całkowicie przestaje się opłacać. My jeszcze nie jesteśmy w tym punkcie. Jesteśmy w momencie, w którym staje się jasne, że obecny model jest nie do utrzymania.
Epoka głupich algorytmów dobiega końca nie dlatego, że ludzie nagle zmądrzeją, lecz dlatego, że głupota przestaje być efektywna ekonomicznie. A to jedyny argument, który systemy technologiczne naprawdę rozumieją.
Dokładnie z tego samego powodu upadną państwa. Nie dlatego, że ludzie nagle zrozumieją, że państwa, a zatem terrorystyczne aparaty przemocy monopolizujące terytorialnie użycie siły służącej do zbierania haraczy od miejscowej ludności osiadłej, są niemoralne, ale dlatego, że przestają się opłacać. Dziś głupota i terroryzm zwyciężają, bo daje się to przełożyć na zysk. To się zmieni dzięki rozwojowi technologii, w tym najnowszym wynalazku, jakim jest AI. Te technologie po prostu zwiększają wydajność pracy, czyniąc terroryzm i głupotę nieopłacalnymi.
Rozwijający się transhumanizm wyeliminuje emocje, które już są zbędne. A to głównie emocje stoją za głupotą i terroryzmem. Niemniej dzięki Bogu cały rozwój cywilizacji, to powolne zastępowanie emocji przez rozum. Stajemy się coraz mniej zwierzętami a coraz bardziej ludźmi. Ludzkość przechodzi proces uczłowieczenia jak Tytus de Zoo. Cywilizacja i kultura wypiera instynkty i emocje.
[PapJeż p0lak] jest racjonalny w krótkiej perspektywie — w dłuższej przegra. Chyba że zrozumie to, co napisałem i weźmie to pod uwagę, projektując swoje dalsze życie. Jeszcze może powstać z upadku. Na przykład forsę zarobioną w walce z Jasiem Kapelą może zainwestować w wydawnictwo wydające nowoczesne adaptacje dawnych klasyków. Paradoksalnie uratować go może to, gdy Jasio porządnie obije mu mordę.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
https://www.youtube.com/@GPSiPrzyjaciele
Tagi: gps65, media społecznościowe, algorytmy, AI, cywilizacja