W nocy z 26 na 27 grudnia 1944 r wykonano ostatni zrzut cichociemnych do Polski. Tytuł albumu to napis który witał zolnierzy w ośrodku, w którym szkolono najlepszych dywersantów i sabotażystów w historii Polski. Musieli zapomnieć kim byli i porzucić wszystko całą przeszłość. Doskonale wyszkoleni, niewyobrażalnie odważni, desperacko zdeterminowani, bezkompromisowi. Postępowali zgodnie z maksymą: ,,Wywalcz Polsce wolność lub zgiń".
Dla większości osób Cichociemni są mało znani. Kojarzy nam się że w filmie ,,Czas Honoru" byli tacy, co byli zrzuceni i skakali ze spadochronem na terenie Polski w czasie wojny. To byli właśnie cichociemni którzy przybywali nocą po cichu. Wysyłani do najbardziej niebezpiecznych zadań do okupowanej przez Niemców Polski.
Cichociemni żołnierze Polskich Sił Zbrojnych zrzucani na spadochronach do okupowanej Polski w czasie II wojny światowej w celu walki z niemieckim okupantem i organizowania, szkolenia polskiego ruchu oporu w kraju.
Ogólnie do Polski trafiło tą drogą: 316 żołnierzy i 28 kurierów. Orderem Wojennym Virtuti Militari odznaczono 221 cichociemnych, Krzyżem Walecznych zostali odznaczeni 595 razy.
W nocy z 26 na 27 grudnia ,,Cichociemni" wzięli udział w swojej ostaniej misji. Akcja miała kryptonim ,,Freston" Wystartowali z Brindisi we Włoszech, a po przebyciu 1350 km zostali zrzuceni na teren Polski. Było ich zaledwie 316 (317 skoków, jeden z nich wykonał skok podwójnie), jednak ich dzieje stanowią złotą kartę w historii Polski.
W sumie do szkolenia przystąpiło 2413 kandydatów: 1 generał, 112 oficerów sztabowych, 894 oficerów młodszych, 592 podoficerów, 771 szeregowych, 15 kobiet, 28 kurierów cywilnych. Przeszkolono 606 osób. Skoczyło 316, w tym jedna kobieta Elżbieta Zawacka ps. ,,Zo". To właśnie oni zostali zapamiętani w historii jako cichociemni.
Szkolenie prowadzone według standardów Special Operations Executive i oddziałów brytyjskich komandosów ukończyło z pozytywnym wynikiem 606 osób, a do skoku skierowano 579. Do kraju odbyły się 82 loty, podczas których przerzucono 344 osoby, w tym 316 cichociemnych.
.
JEDNA ŚMIERĆ JEDNA RÓŻA.
płk. Józef Hartman za każdym razem, gdy jeden z wyszkolonych przez niego żołnierzy ginął, sadził w ogrodzie różę dedykowaną temu żołnierzowi. Pod koniec wojny ogród był pełen róż.
Z 316 przerzuconych cichociemnych do Polski w czasie wojny zginęło 193 tj. około 30%, w tym 9 podczas lotu lub skoku, 84 zginęło w walce i zostało zamordowanych przez gestapo, 10 zażyło truciznę po aresztowaniu. Na 9 wykonano po wojnie karę śmierci na podstawie wyroków sądów w okresie stalinizmu.
Wśród 94 cichociemnych, którzy wzięli udział w powstaniu warszawskim, ok 20 było rannych, kilku wielokrotnie, 18 zginęło w walce. 17 więziono w obozach koncentracyjnych, 6 zamordowano. 94 po wojnie aresztowali Sowieci i zesłali w głąb ZSRR.
.
PIERWSZY ZRZUTY DO POLSKI.
Operacja „Adoplphus” rozpoczęła się wczesnym wieczorem 15 lutego 1941 r na lotnisku Stradishall we wschodniej Anglii.
W nocy z 15 na 16 lutego w okolicach Dębowca na Górnym Śląsku skoczyli: mjr Stanisław Krzymowski „Kostka”, rotmistrz Józef Zabielski „Żbik” i kurier Czesław Raczkowski „Orkan”.
Do samolotu Armstrong Whitworth Whitley, oprócz brytyjskiej sześcioosobowej załogi, którą dowodził kpt. Francis Keast, weszło trzech Polaków: mjr pil. Stanisław Krzymowski „Kostka, rtm. Józef Zabielski „Żbik” oraz Czesław Raczkowki „Orkan”.
Mieli 4 zasobniki z zaopatrzeniem, czyli z radiostacją, sprzętem świetlno-sygnalizacyjnym, bronią i materiałami wybuchowymi. Lot, w którym mieli za chwilę uczestniczyć, był eksperymentem.
Po raz pierwszy do okupowanej Polski mieli skoczyć ze spadochronami cichociemni świetnie wyszkoleni, m.in. w Szkocji, żołnierze Armii Krajowej.
Samolot leciał najkrótszą trasą nad okupowaną Europą: nad holenderskim wybrzeżem, potem skierował się na południe od Berlina, nad Wrocław, Częstochowę i w końcu znalazł się nad Włoszczową. Pół godziny po północy dowódca samolotu dał znak, że są już nad Polską.
Ale nie wszystko szło zgodnie z planem. Skoczkowie mieli znaleźć się 8,5 km od Włoszczowej. Czekali tam na nich m.in. żołnierze Armii Krajowej oraz cywile, którzy mieli ich odebrać. Ale nikt nie usłyszał przelatującego samolotu, nie zapalono więc świateł, które miały być sygnałem do zrzutu.
Żołnierze skoczyli 138 km od zrzutowiska, koło wsi Dębowiec na Górnym Śląsku (teren przyłączony do Rzeszy). Ale to nie był koniec problemów. Mjr Józef Zabielski uszkodził sobie staw skokowy. Nieco później, kiedy skoczkowie się rozdzielili, Czesław Raczkowski został zatrzymany przez Niemców.
Pomogła historia, którą cichociemni wymyślili przed skokiem. Raczkowski „przyznał się” do bycia przemytnikiem i został ukarany trzymiesięcznym więzieniem.
Udało mu się jednak skontaktować z żołnierzami z Batalionów Chłopskich, którzy zapłacili grzywnę. Dzięki temu mógł kontynuować podróż do Warszawy, do której w końcu dotarli wszyscy trzej skoczkowie.
Po zrzuceniu polskich żołnierzy brytyjski bombowiec wrócił do Anglii. Paliwo, które zostało w zbiorniku maszyny, starczyłoby jeszcze tylko na ok 15 min lotu. Za ten historyczny lot dowódca kpt. Francis Keast został odznaczony przez polskie władze Krzyżem Virtuti Militari, a członkowie załogi Krzyżem Walecznych.
Mój bohater Jan Piwnik dotarł do Polski 7 listopada 1941 r. Brytyjski samolot Halifax, z polską załogą zrzucił tej nocy, trzech skoczków, paczki i zasobniki, które odebrane zostały przez żołnierzy POZ Okręgu Łowicz.
.
KOLEJNE ZRZUTY.
Ponieważ w ręce Niemców wpadły wszystkie zasobniki, skoki kolejnych cichociemnych zostały na jakiś czas wstrzymane. Kolejny odbył się dopiero 9 miesięcy później, w listopadzie 1941 r.
Kolejne zrzuty były przygotowane. Skoczkowie nie lądowali na dzikich zrzutowiskach, gdzie nikt na nich nie czekał. Wymyślono sygnały, dzięki którym było wiadomo, że zrzut w ogóle jest planowany. Codziennie, od świtu do wieczora, a nawet w nocy, wyznaczeni ludzie z AK mieli obowiązek słuchania transmisji radiowych z Londynu.
Informacja o tym, że będzie zrzut, w którym miejscu i czy będą skakali ludzie, czy może zostanie zrzucony sprzęt wojskowy, była szyfrowana między innymi z wykorzystaniem melodii ludowych.
Jeśli o godzinie 22.00 Londyn nadawał „Krakowiaczek ci ja”, wiedzieliśmy, że na placówce X tego i tego dnia będzie zrzut. To był sygnał, po którym zaczynała działać Komenda Główna AK, a konkretnie oficerowie lotnictwa.
To właśnie oni odpowiadali za współpracę lotniczą kraju z Zachodem" mówił w wywiadzie dla polski-zbrojnej.pl Ryszard Witkowski, ,,Orliński”, żołnierz Armii Krajowej, który jako kilkunastoletni chłopak brał udział w odbiorach cichociemnych.
Ostatnim żyjącym cichociemnym był kpt. Aleksander Tarnawski, który skoczył w nocy z 16 na 17 kwietnia 1944 r.
.
KIM BYLI CICHOCIEMNI I SKĄD TA NAZWA ?
Wyjaśnień nazwy cichociemni jest kilka. Nazwa niejednemu wyda się może dziwaczna, ale spróbujcie znaleźć lepszą na określenia takiego żołnierza który potrafi zjawić się nie spostrzeżony tam, gdzie go najmniej się spodziewają i pożądają, cicho, a sprawnie narobić nieprzyjacielowi bigosu i wsiąknąć niedostrzegalnie w ciemność, w noc skąd przyszedł.
Spadochroniarze AK tworzyli jedną z najbardziej elitarnych grup żołnierzy II wojny światowej i nazywano ich
,,chomiki", ,,ptaszki", ,,zrzutki" albo ,,skoczki", ostatecznie przyjęła się dla nich nazwa ,,cichociemni", która niezwykle trafnie definiowała sposób działania, do jakiego zostali przygotowani: ,,w ciszy oraz po ciemku".
Cichociemnymi zostawali wyłącznie ochotnicy. Wśród nich był m.in. gen. bryg. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, mjr Jan Piwnik „Ponury”, Jan Nowak-Jeziorański i Elżbieta Zawacka „Zo” jedyna kobieta w tej formacji.
.
SZKOLENIA I KURSY.
Cichociemni byli szkoleni w specjalności:
kontrwywiadu, radiotelegraficznej dywersji, fałszowania dokumentów. Wspólnie odbywali kursy spadochronowy i odprawowy. Cały program obejmował 4 grupy kursów: zasadnicze, specjalnościowe, uzupełniające oraz praktyki.
Szkolono ich tak, jak dzisiejszych komandosów. Uczyli się strzelania, walki wręcz i cichego zabijania. Tych, którzy ukończyli morderczy trening, przerzucano do Polski.
Z jednostek, w których służyli, znikali nocą, nic nikomu nie mówiąc. Potem tak samo działali po cichu i pod osłoną ciemności.
.
NIE MIELI NAZWISK, DOMÓW NI OJCZYZNY...
Czy wam sie to nie kojarzy z naszymi partyzantami?
Gotowy do skoku cichociemny nie posiadał przy sobie żadnych informacji na swój temat. Wycinano nawet metki z ubrań, by zatrzeć jakikolwiek trop.
Cichociemni (skrót: CC) byli żołnierzami w służbie specjalnej, którzy ochotniczo zgłosili się do służby w okupowanym kraju, w szeregach Armii Krajowej.
Nie byli zwartą formacją ani oddziałem wojskowym, nie mieli własnego sztandaru, barw, patrona, ani też własnej tradycji. Zgodnie z normami Konwencji Genewskich nie mogli nosić mundurów.
.
ZGINELI PODCZAS LOTU do Kraju :
29/30.X.1942 r. z załogą "Halifaxa" pod dowództwem kpt. Mariusza Wodzickiego rozbił się o wysoki norweski brzeg, ppor. sap. Jerzy Bichniewicz ,,Błękitny", ppor. sap. Stanisław Henzel ,,Pik", por. piech. Wiesław Szpakowicz ,,Pak"
14/15.IX.1943 r. z załogą ,,Halifaxa" pod dowództwem F/L A.J.M. Milnea zestrzelony nad Danią- ppor. łączn. Kazimierz Lewko ,,Palec",
ppor. łączn. Władysław Siakiewicz ,,Mruk" ,
ppor. łączn. Ryszard Skowroński ,,Lechita"
ppor. art. Bolesław Odrowąż-Szukiewicz ,,Bystrzec", 16/17.II.1943 r. koło Sulejowa, placówka ,,Koń" ,
kpt. dypl. piech. Jan Serafin ,,Czerchawa", 19/20.V.1944 r. koło Puław, placówka ,,Jaśmin"
ppłk. piech. Leopolt Krizar ,,Czeremosz", 16/16.X.1944 r. koło Piotrkowa, placówka "Newa"
Spośród 316 cichociemnych 221 odznaczono Orderem Virtuti Militari, 37 walczyło o niepodległość Polski w latach 1918-1921. Najmłodszy miał 20 lat, najstarszy 54 lata
.
STATYSTYKI ŁĄCZNOŚCI LOTNICZEJ Z POLSKĄ.
* 1941-1944 samoloty ze skoczkami i zaopatrzeniem lub z samym zaopatrzeniem wystartowały 858 razy (483 razy zadanie zostało wykonane)
* W 241 lotach uczestniczyły załogi polskie, w 135 brytyjskie i południowoafrykańskie, w 107 amerykańskie.
* W operacjach lotniczych, których celem była Polska stracono 70 samolotów.
* Straty polskie wyniosły 30 samolotów i 112 lotników, z których 28 trafiło do niemieckiej niewoli, 6 uratowała AK, 78 poległo.
* Samolotami, które latały z Anglii i Włoch do Polski, wysłano: 316 cichociemnych (jeden skoczył dwukrotnie), 29 kurierów politycznych (jeden skoczył dwukrotnie), Węgra i czterech Brytyjczyków.
* Wysłano ok. 670 ton sprzętu, z czego odebrano 443 tony oraz znaczne środki finansowe, w tym około 35 mln dolarów i 19 mln marek oraz 40 mln złotych okupacyjnych i kilkadziesiąt tysięcy złotych monet różnych walut.
.
37 Cichociemnych walczyło o niepodległość Polski w latach 1918-1921. Najmłodszy miał 20 lat, najstarszy 54 lata.
.
PUBLIKACJE I KSIĄŻKI
Pierwsza książka o cichociemnych ukazała się w PRL w 1957 r z serii „Żółty Tygrys”. Obejmowała ona historie nie tylko skoczków z Londynu, ale również z Moskwy.
Nazwa „cichociemni” była później w PRL zakazana czego przykładem mogą być wspomnienia kpt. A. Paczkowskiego „Wani”, które w latach siedemdziesiątych ukazały się pod tytułem ,,Lekarz nie przyjmuje", a dopiero po 1981 r wyszły jako ,,Ankieta cichociemnego."
O cichociemnych już na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pisał Cezary Chlebowski, kiedy to ukazało się pierwsze wydanie książki ,,Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie", poświęconej J. Piwnikowi „Ponuremu” (pierwsze wydanie 1968).
Ponadto ukazywały się artykuły, na przykład Szatsznajdera. Przez wiele lat podstawowym źródłem do dziejów cichociemnych był zbiór wspomnień ,,Drogi cichociemnych', wydany po raz pierwszy w Londynie w 1954 r.
W 1988 r nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej ukazały się wspomnienia Tomasza Kostucha ps. „Bryła” pt. ,,Podwójna pętla. Wspomnienia cichociemnego.
--------------------------------
JAN PIWNIK JUŻ ZA ŻYCIA BYŁ LEGENDA https://www.facebook.com…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 924
Czyli po japońsku ninja :-)