Jeśli to, co widzimy już teraz, jest zapowiedzią przebiegu przyszłorocznej kampanii wyborczej, to należy bić na alarm. Okazuje się, że dla opozycji w sytuacji, gdy nad naszym krajem i całą Europą zbierają się poważne zagrożenia gospodarcze i geopolityczne - najważniejsze jest rozhuśtanie nastrojów.
Takie kluczowe dla państwa i obywateli dziedziny, jak finanse czy bezpieczeństwo narodowe, dla obozu Donalda Tuska nie są obszarem porozumienia, a frontem walki o władzę. Pokazują to bezpardonowe ataki, wymierzone w bank centralny.
Nie łudźmy się: Tuskowi i jego akolitom nie chodzi o osobę prezesa NBP, prof. Adama Glapińskiego. Jest on politycznie wygodnym obiektem szczucia.
Najpierw, jesienią ubiegłego roku, nie podnosił stóp procentowych, chociaż opozycja wręcz tego żądała - licząc, że kredytobiorcy zaczną się buntować. Kiedy podwyżki stóp stały się koniecznością, na odwrót - winiono za nie prezesa Glapińskiego.
A zatem: i tak – źle, i tak - niedobrze, bo pod prąd podszeptom opozycji i niekoniecznie po myśli kół związanych z sektorem bankowym.
Ba, ze słów opozycyjnych polityków wynika, że Polska, granicząca z walczącą Ukrainą, jest chyba jedynym państwem w Europie, na gospodarkę którego wojna nie ma wpływu. Trudno było usłyszeć cokolwiek o odpowiedzialności Putina za destabilizację gospodarki, za przerwanie łańcuchów dostaw, za problemy z surowcami energetycznymi.
Nie - w przekazie prostym jak cep jedynym winnym jest zawsze rząd PiS. Który uprawia „rozdawnictwo” - tak, jakby beneficjenci świadczeń socjalnych w ogóle nie pracowali i nie odprowadzali żadnych podatków. Owszem, oni akurat skrupulatnie się rozliczają, nie rejestrują spółek na Cyprze, nie są rezydentami rajów podatkowych.
Cokolwiek zrobiłby profesor Glapiński, opozycja uzna to skandal. Niskie stopy procentowe są szkodliwe, wysokie też złe. Jeśli zgadza się z decyzjami rządu - to jest prezesem partyjnym. Jeśli krytykuje rządową politykę - to oczywiście robi to na pokaz.
Koalicja Obywatelska, planując i realizując kampanię nienawiści przeciwko szefowi banku centralnego, ma dwa cele. Pierwszy to cel z zakresu polityki wewnętrznej: pokazać wyborcom symbol PiS, który będą mogli winić za gospodarcze problemy, wywołane przez Kreml. Działanie nie fair, ale cóż – przyzwyczailiśmy się, że anty-PiS odrzuca reguły przyzwoitej rywalizacji.
Natomiast drugi cel jest wyjątkowo szkodliwy dla Polski, a korzystny dla naszego zachodniego sąsiada. Rosyjska agresja na Ukrainę podkopała pozycję Niemiec w Unii Europejskiej, okazały się one bowiem krajem, które jeszcze po 24 lutego hamowały ostrzejsze działania UE wymierzone w Rosję. Dzisiaj kanclerz Scholz deklaruje, że Niemcy chcą „wziąć odpowiedzialność za Europę”, czyli de facto przebudować Unię w federalne państwo, w którym pierwsze skrzypce będzie grać jego kraj.
Warunkiem koniecznym jakiejkolwiek federalizacji jest ujednolicenie systemu walutowego. Żeby plan uczynienia z Unii Europejskiej superpaństwa się powiódł, wszystkie (jeszcze) niepodległe kraje członkowskie muszą przyjąć euro.
Tymczasem prezes Glapiński, podobnie jak większość Polaków, jest w tym względzie nieprzejednany: trzeba bronić złotego, bowiem własna waluta to mocna kotwica rozwoju gospodarczego. Nie tylko on zresztą uważa, że euro „skrojono” pod gospodarkę Niemiec i napędza ono w pierwszym rzędzie niemiecką gospodarkę. Obecna sytuacja pokazała w istocie, ile warte są zapewnienia o euro jako cudownym panaceum na problemy rynku finansowego: Litwa, która przyjęła euro, odnotowała dwucyfrową inflację.
Można nie lubić prezesa Glapińskiego, można go krytykować, ale trzeba pamiętać o jednym: celem ataków Donalda Tuska jest nie prezes, a polityka banku centralnego, nastawiona na ochronę złotego.
Usunięcie prof. Glapińskiego - i to dosłownie: siłowe, jak sugerują politycy opozycji, po ewentualnym zwycięstwie opozycji w wyborach byłoby na rękę niemieckim politykom, którzy kolejny raz na przestrzeni ostatniego stulecia roją o rządzeniu Europą.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1023
w przekazie prostym jak cep jedynym winnym jest zawsze rząd PiS – Póki rządzi PiS, PiS odpowiada. To istotnie proste.
Bezpardonowe Ataki to są w opozycję ( bez względu czy to KO, Polska2050 czy lewica) Szczucie i podziały to wina (nie, nie Tuska) a obozu rządzącego. Który to obóz zasadę divide et impera doprowadził do perfekcji. I do tego jeszcze ten fetysz Niemiec (słynne fur Deutschland).
Polityka banku centralnego (jeśli tu w ogóle o polityce można mówić) jest obliczona w sumie nie wiadomo na co. Spóźnione działania antyinflacyjne, prezes-showmen, złotówka najsłabsza od kilkunastu lat... I nie, nie jest to tylko importowana inflacja. Śmiem twierdzić, że importowana jest tylko mniejsza (znacznie) część inflacji. Powodem jest przede wszystkim rozdawnictwo, rozdmuchane programy socjalne wspierające nieopłacalność pracy. Można by tak jeszcze długo wymieniać.
A teraz klejnocik wpisu
"Koalicja Obywatelska, planując i realizując kampanię nienawiści przeciwko szefowi banku centralnego, ma dwa cele. Pierwszy to cel z zakresu polityki wewnętrznej: pokazać wyborcom symbol PiS, który będą mogli winić za gospodarcze problemy, wywołane przez Kreml. Działanie nie fair, ale cóż – przyzwyczailiśmy się, że anty-PiS odrzuca reguły przyzwoitej rywalizacji." - tego nawet nie da się w sposób cywilizowany skomentować. Mam wrażenie, że pan redaktor funkcjonuje w trochę innym wymiarze rzeczywistości. PiS za to jest przykładem przyzwoitości i trzymania się reguł.
Zgadzam się jednakże z tezą, że złotówki trzeba bronić.
Kolejny klejnocik: "Litwa, która przyjęła euro, odnotowała dwucyfrową inflację." tak jakby Polska nie miała dwucyfrowej inflacji, Czechy, pół właściwie europy. Nie mówiąc już o Turcji (78% nie ma euro). Polecam zobaczyć: https://pl.tradingeconomics.com/country-list/inflation-rate?continent=europe
i kolejny" Nie - w przekazie prostym jak cep jedynym winnym jest zawsze rząd PiS. Który uprawia „rozdawnictwo” - tak, jakby beneficjenci świadczeń socjalnych w ogóle nie pracowali i nie odprowadzali żadnych podatków. Owszem, oni akurat skrupulatnie się rozliczają, nie rejestrują spółek na Cyprze, nie są rezydentami rajów podatkowych." - bo ludzi na to nie stać. Słowo "rozdawnictwo" jest w tym miejscu, jak już pisałem, jak najbardziej uprawnione. Zamiast promować pracę lepiej dać ludziom socjal, który w wielu przypadkach zapewnia większe dochody niż praca. Edukacja, która do tejże pracy ma przygotować - leży i kwiczy. Zamiast zajęć z podstaw ekonomii mamy HiT (czy też kit) i religię. Zamiast średniego szkolnictwa zawodowego mamy próżnię. Kto ma przygotować młodych ludzi do funkcjonowania w społeczeństwie - ksiądz/katecheta, historyk? Raczej nie. A za to właśnie i jeszcze kilka(naście/dziesiąt) obszarów funkcjonowania jest odpowiedzialny PiS. Nie opozycja.
@Maciej Pawlak,
W punkt :)