Tydzień bez mediów, czyli po co jesteśmy?

Sytuacja nie jest dobra. Co rusz, co dzień, niemal co godzinę, choć to byłaby trochę przesada. Co chwila pojawiają się wyzwania, zagrożenia, coś, z czym musisz sobie poradzić, dać odpór, skrytykować, zająć stanowisko. Tu nie ma żartów, dzieją się lub mogą dziać za chwilę - na twoich oczach - rzeczy straszne, rzeczy ważne. Nie możesz spocząć, to zbyt istotne. Czytaj. Oglądaj. Wyraź.

Flagę mocowaliśmy w końcu za pomocą taśmy. Na balkonie. Żeby powiewała. Wcześniej, skromnie spoczywała za szafą. Zwinięta, gotowa. Teraz w słońcu i błękicie, dodatkowo wiał wiatr, rozpościerała swoje kolory. Śpiewały ptaki. No i bańki. Zaczęliśmy puszczać bańki. Wielkie, kolorowe. Niektóre do przodu, niektóre w górę, bo jakiś prąd powietrza wyciągał je w ten błękit, tam się świeciły, mieniły by... buch, w końcu pęknąć.

Kim jesteśmy? Jesteśmy drogocennym kamieniem, który należy oprawić, chronić i przechowywać? Czy jesteśmy mydlaną bańką, która mieni się wszystkimi zachwycającymi kolorami świata, by zniknąć, rozprysnąć się?

Wojna na Ukrainie skończyła się. Wiem - to znaczy wiem informacyjnie - że to niedorzeczność. Że na pewno tam trwa, wraz ze wszystkimi potwornościami wojny, tej nowoczesnej wojny, bo wojny bywają różne. Bywa wojna ojczyźniana, bywa wojna obronna, opiumowa, wojna z terroryzmem, to też wojna. Przez dwa lata toczyliśmy wszyscy wojnę z pandemią i nagle - ciach, zniknęła ta wojna. Tak jak dla mnie, zniknęła wojna na Ukrainie. Wiem... kto "się czuje", niech weźmie kamień.

Ponieważ odciąłem media informacyjne (niemal) i społecznościowe (całkiem), to nie istniała wojna, bo ja nie istniałem w "mediach", bo to właśnie "media" są światem, w jakim żyją ludzie! Światem przemyślnie, celowo i z premedytacją skonstruowanym. Są specjalnym środowiskiem kształtującym myślenie, odruchy, psychikę, świadomość, a w efekcie całych ludzi. Więc jeśli nie żyjesz w "mediach", to żyjesz gdzie? Tu. Ale gdzie to jest tu? Tu, w swoim życiu. Wśród ludzi, których spotykasz. Na drodze, którą przechodzisz. Z gałęźmi drzew, ich kwiatami. Z materią życia, jakie naprawdę jest twoim udziałem.

Z tego wszystkiego zasadziliśmy drzewo. Nie, nie "na prawdę" i nie "fachowo". Tylko tak. Na wariata. Może - po chłopięcemu. Gałązkę pewnie "szlag trafi" i zwiędnie. Ale to nigdy nie wiadomo. Na wszelki wypadek znaleźliśmy dla niej dobre miejsce, potem - podlałem. Śmy? Śmy. Bo człowiek ma tę dziwną cechę, że istnieje jednocześnie - sam i nie sam, tylko z kimś. Wtedy jest "śmy". I jedno i drugie jest potrzebne. I "z kimś" i "samemu". Razem, to się składa, dodaje, tworzy całość.

Więc gdy patrzę na siebie w mediach, na ciebie w mediach, na ludzi w mediach, to się pytam, czy przypadkiem nie wyglądamy jak:

Zwierzę widzi następny szczebelek, następny konflikt, następne iskrzenie. Reaguje! Przyswaja. Robi krok naprzód. Szybciej i szybciej. Przed oczami migają kolejne: ważne, rażące, wzbudzające emocje. Operator koła patrzy się z boku. My, nic nie osiągając, przetwarzamy swoim życiem, wysiłkiem, reakcjami, kolejne szczebelki, które natychmiast znikają, jak pandemia, bo w polu widzenia jest natychmiast następny, jeszcze bardziej palący, jeszcze bardziej naglący.

Właściwie to problem nie jest nawet z czasem. Ten informacyjny moloch, żywi się oczywiście czasem i czas, jaki ludzie poświęcają, na życie nie w życiu, tylko w "mediach", jest mierzalny i coraz dłuższy. Prawdziwą jednak monetą, jaką płacimy za życie w tym spreparowanym przeciwko nam świecie, jest nasze własne życie, nasza energia, nasza uwaga, nasze emocje.

Aha... upiekłem chleb. Śmieszna sprawa. Trudno, łatwo. Samemu. To coś namacalnego. Chleba naszego powszedniego. A jak ktoś chce Ferrari? Czy to źle? Albo dom z basenem lub posadę szefa banku? Wodza partii? Choćby gdziekolwiek - wyżej. Choćby rozpoznawalności i odrobiny tego narkotyku - popularności. Może wszystko w miarę, może dawka to trucizna?

Więc.. serio. Zero wojny. Ale przecież nie zero wiedzy o tym, że jest - zło. Bo wojna jest między dobrem a złem. Toczona między ludźmi dobra i zła. - O, to ty chcesz osądzać ludzi? - Tak. Istnieją źli ludzie. Ludzie, którzy przeszli na stronę zła. Którzy zarazili się jego zachłannością, niekończącą się w wieczności chciwością. Ci ludzie są jak wir. Chcą wchłonąć. Wszystko. Także i ciebie. Są wiecznie głodni. Są w piekle i tam zamierzają zostać. Są jak lej, wiecznie wciągający w siebie wszystko wokół. Bill, Dżordż, Xi, Włodzimierz i tysiące innych chcą tylko jednego. Chcą... WIĘCEJ. Więcej. Więcej. Nic i nikt ich nie nasyci. Nic i nikt ich nie zaspokoi. Zakażają swoją zachłannością Ziemię. Bo chcą więcej także Ziemi. Dla siebie. A ty... zajmujesz miejsce. Konsumujesz zasoby. Więc... ogłupieni i oszukani powtarzają ich mantrę, że ludzi jest... za dużo.

Może największym problemem człowieka jest ten, przed którym stał Ardżuna na polach Kuru. Nie chciał po prostu zabijać. Chciał być dobrym człowiekiem. Problem polegał na tym, że na przeciwko niego stała armia Pandawów. Nie ważne kogo. Armia. Ludzi zdecydowanych zakończyć jego życie lub wolność, życie lub wolność jego bliskich. I to jest właśnie świat. Nie jesteśmy tu - jak to wpierają nam wszelkiej maści i proweniencji kastracyści - by być szczęśliwymi. Pogoń za szczęściem to głupota, bo przecież aby ją zacząć i kontynuować, to trzeba przeżyć i sobie udowodnić to, że jest się nieszczęśliwym.

Nie jesteśmy tu, by żyć długo i szczęśliwie. I bezpiecznie. I wygodnie. W domu z basenem. Na leżaku w słońcu. Z piękną kobietą lub mężczyzną - zależnie od preferencji - obok. W dłoni szklanka z chłodnym napojem, woda w basenie niebiesko-zielona. Dobrze. Ciepło. Tak. Takie powinno być życie - się nam wydaje. Więcej, więcej...

Jesteśmy tu po to, by - walczyć. Bo "armia Pandawów" stoi naprzeciwko nas. Bo źli ludzie są źli naprawdę. Niektórzy już całkiem, inni w trakcie migracji, do świata wiecznej nienawiści, wiecznej chciwości, wiecznego pragnienia, który nazwano kiedyś - piekłem.

Ale ci ludzie tylko materializują i uzewnętrzniają to, przeciw czemu życie nasze jest wojną. "Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw pierwiastkom duchowym zła" (Ef, 6, 12). A te pierwiastki nie są materialne. Nie są z powietrza ani nawet z fal elektromagnetycznych. Nie są z metalu, ani z mąki. Ale istnieją, przenikają wszystko, także nas.

Więc, - Kto jest bez grzechu? - pytał Jezus z Nazaretu. Ty? Ja? Śmieszne. Żałosne. To w nas są "pierwiastki zła". Złość. Depresja. Agresja. Potępianie wszystkich i wszystkiego, z sobą samym na końcu lub początku. Przekonanie o naszej niemocy, bezsilności albo żądza dominacji i kontroli. Smutek. Pycha. Pokusa skrzywdzenia innych. Głupota... i... lenistwo. Przede wszystkim lenistwo.

To w nas, to my samy, jesteśmy pierwszym i największym swoim przeciwnikiem. Nasza chęć, by "płynąć z trendem, z prądem". By dać się ponieść. By "odpocząć". By się "chronić", za wszelką cenę. By nienawidzić lub gardzić innymi. By - nie daj Boże - gardzić sobą. By powiedzieć - nic już ode mnie nie zależy, mam wszystko w dupie, chrzanić ludzi i świat, lub ich... wykorzystywać.

Nie. Nie tak. Jesteśmy tu po to, by się spalać. Spalać, to znaczy się poświęcać. To znaczy zużywać "siebie", by tworzyć dobro. By wspierać życie. By mówić prawdę. By zmagać się ze złem. By budować w ludziach wiarę, że mogą. Że ich stać. By obrócić się przeciw temu podszeptowi, sączącemu w nas słabość, szepczącemu do ucha te wszystkie "narracje zła". Jesteśmy po to, by podeptać własne obawy, zostawić za sobą niewiarę, we własne siły, że możemy coś zrobić. To nieprawda. Możemy.

Dzisiaj....? Dzisiaj jest specjalny dzień. Nazywa się  - Początek. Dziś jest początek mojej drogi. Twojej drogi. Nie ważne ile masz lat. Nie ważne, jaki jest świat. Nie ważne ile masz na koncie i jakie masz perspektywy. Nie ważne, że inni w ciebie nie wierzą i czekają na twoje potknięcie. Możesz zrobić centymetr w dobrym kierunku. Tych kierunków jest gazylion. Ty je znajdziesz. Centymetr. Dzisiaj. Tak. Trzeba  coś zostawić, bo nie da się zabrać w drogę całego majdanu, w którym jesteśmy na co dzień. Coś trzeba będzie poświęcić. Z czymś się rozstać. Z tym, co nas zatrzymuje... w miejscu, w zamkniętym kole.

Zrób centymetr naprzód. I bądź z tego dumny. I potem jeszcze centymetr. I jeszcze centymetr. I może kiedyś będzie to już metr. Ale nie ma co  oglądać się do tyłu. Bo wszystko co dobre, co ważne, jest przed tobą. Jest w napotkanym dziecku, w wysiłku, jaki cię nuży, jest w ryzyku, jakie podejmiesz, w problemach, jakie przejdziesz, w samotności, która może być twoim udziałem, bo szeroka i tłumna jest droga prowadząca donikąd, to jest... do piekła.

Jesteśmy po to, by się spalać. By być jak pochodnia, a nie jak drogocenny kamień czy bańka mydlana. Jesteśmy, by dawać to, co najlepsze w nas. Innym ludziom, światu. By przynieść trochę światła, które wcale nie jest z nas, tylko jest "stamtąd", to znaczy z Dobra, które w ten sposób, właśnie poprzez nasze "spalanie się", w ten świat wchodzi, go kocha, wzmacnia i rozjaśnia. Łatwo nie będzie, ale... to przecież... początek. Więc...?

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika zbychbor

07-05-2022 [11:22] - zbychbor | Link:

Dziękuję. Pięknie napisane, prawdziwy dar.
 

Obrazek użytkownika Zbyszek_S

07-05-2022 [12:07] - Zbyszek_S | Link:

Bardzo proszę. Pozdrawiam.