Otwarcie kolejnego frontu ideologicznego - frontu aborcyjnego - to poważny błąd, który może doprowadzić do rozbicia zjednoczonej prawicy - powtórnego odejścia Marka Jurka i Jana Marii Jackowskiego, i może frakcji rydzykowej z prof. Pawłowską na czele - i w rezultacie rozbicie rządzącej większości, i doprowadzenie do upadku Rządu i powrotu starego układu koalicjantów kondominialno-zewnętrznych.
Takie opinie formułowane są już obecnie nie tylko przez bezrozumnych klakierów, ale i przez samodzielnie myślących, poważnych analityków i komentatorów życia politycznego. I rzeczywiście, cóż bowiem mamy na szalach? z jednej strony dalsze istnienie rządu narodowego odpowiedzialnego za 38 mln ludzi, a z drugiej, walkę o bezwzględny zakaz aborcji dla ok. tysiąca dzieci rocznie.
Proste zważenie strat i zysków, obowiązkowe, gdy analizujemy decyzje polityczne, jednoznacznie obnaża, zdawałoby się, święty zapał, i bezrozumną manierę stawiania wszystkiego na jedną kartę, nielicznej frakcji obrońców życia. Stracić możemy wszystko, a kosztem utrzymania się przy władzy jest znikomy promil, w dodatku jeszcze nienarodzonego społeczeństwa. A w polityce nie ma sentymentów, trzeba być chłodnym, realistycznym, i nieco machiawelistycznym - wiadomo, kto nie liczy się z brutalnymi realiami - przegrywa, zwłaszcza w czasie, gdy trwa wojna, która, jak wiadomo trwa.
Tym samym udowodniliśmy, że poświęcenie tego tysiąca rocznie, nie jest ani bezbożne, ani wyjątkowo straszne, a jest ze wszech miar korzystne polityczne, gdyż stanowi stosunkowo niską cenę, za osiągnięte korzyści.
Tak skonstruowanego rozumowania nie sposób podważać, gdyż tak działa polityka, niestety, a tym bardziej polityka wojenna, która z definicji domaga się składania ofiar z części własnego społeczeństwa.
Bo przecież nasi Ojcowie pod Głogowem, zaszantażowani podle przez niemieckiego Króla strzelali do własnych dzieci przywiązanych do oblężniczych machin, nieprawdaż? a poza tym, ten wyjątkowy czas poświęcania, jest tylko przejściowy. Gdy tylko koniunktura się poprawi, zaraz przecież uchwali się właściwą ustawę.
Samo więc rozumowanie jest bezbłędne, jednak brakuje mu do doskonałości uwzględnienia kilku istotnych szczegółów oraz okoliczności. Otóż niemiecki Henryk V, był wrogiem zewnętrznym, teraz nikt nas nie oblega z zewnątrz, tylko naciska od wewnątrz. Jeśli wiec nawet porównamy te dwie sytuacje w formie analogii - wtedy wojna, i teraz wojna - to jednak inaczej walczy się w górach, a inaczej na oceanach, inaczej prowadząc walkę w polu, a inaczej w wojnie informatyczno-hybrydowej, inaczej w końcu broniąc się od ataku zewnętrznego, a inaczej broniąc się przed sabotażem V kolumny.
Innymi słowy, nie w każdej wojnie, i w każdej walce należy strzelać do własnych dzieci, ale zawsze powinno to być ostatecznością. Pytaniem jest, czy stanęliśmy obecnie przed taką ostatecznością?
Jeśli PiS nie zdecyduje się na wprowadzenie radykalnej obrony Nienarodzonych, de facto, stawia wszystko na jedną kartę, ryzykując rozbicie obozu Zjednoczonej Prawicy - czy musi tak postąpić? jakie naciski występują ze strony przeciwnej? ze strony rozhisteryzowanych „świnek”, przemocą odrywanych od koryta i kwiczących?
Świnki pokazały już co potrafią, gdyż jazgoczą i brużdżą na pełen regulator - totalnie, jak same to określają - już od dłuższego czasu. Więcej mocy więc nie będzie. Swoje maximum hejtu, robienia kupy na narodowe świętości oraz prezentowania antypolskich interesów, już zademonstrowały dosadnie. Ale to koniec - więcej amunicji nie mają.
Czy zmusiły Rząd swoimi akcjami do dymisji? wolne żarty. A czy mają szansę zmusić? wolne żarty - przy większości sejmowej, senackiej i swoim prezydencie, mogą sobie kwiczeć dalej, aż do popłakania się za utraconym korytem - to wolny kraj.
Jak więc powinien bronić się PiS przed tym atakiem? czy strzelając w rozpaczy do własnych dzieci, co grozi rozbiciem zwycięskiej koalicji, czy skonsolidować się z koalicjantami - obrońcami życia i obronić Nienarodzonych, i nadal wspólnie stawiać czoła przewrotnemu wrogowi?
Deliberacje, czy ten nowy, ideologiczny front, powinien być otwierany, czy nie, są już teraz bez znaczenia, gdyż front został otwarty; deliberacje, czy była to prowokacja (czyja? abortera-lekarza? który był jednocześnie agentem KOD, i z góry wiedział, że dziecko aborcję przeżyje? co za cyniczne bzdety), czy nie, też są już nieistotne. Istotnym jest, jak opanować sytuację na tym nowo otwartym froncie - czy poprzez wyrzynanie dzieci, aby podlizać się wrogom, i zmusić do odstąpienia sojuszników, czy poprzez obronę Nienarodzonych, konsolidację Zjednoczonej Prawicy, i zdecydowane odrzucenie precz, atakujących sił ciemności.
I teraz pytanie na koniec - czyja to będzie wina, jak znów wszystko pieprznie: PiS czy Prawicy Rzeczpospolitej? Oceńcie Państwo sami, kto pozostanie wierny swoim wartościom, obietnicom i sojuszom, a kto je, w niejasnym celu i okolicznościach, chce zerwać.
---------
Na koniec, dla cierpliwych, z powodu, że przeżywamy Wielką Sobotę, krótkie wielkosobotnie pytanie polityczno-teologiczne.
Czy powinniśmy, podobnie do Chrystusa Miłosiernego, na Krzyżu mordowanego i konającego powiedzieć: ”nie poczytuj im tego grzechu, bo nie wiedzą, co czynią”?
czy też raczej, podobnie do Chrystusa Sprawiedliwego, rozsierdzonego i grożącego powiedzieć: „Biada tym, którzy przyczyniają się do zgorszenia tych najmniejszych, bodaj lepiej aby się nigdy nie narodzili lub uwiązawszy sobie kamień młyński na szyi, weszli w morze.”
----------------
Wszystkiego dobrego na Święta wszystkim życzę, no na koniec, gdyż jak zwykle coś ciekawego się przypomina, taka refleksja: posłowie ślubują występować w imieniu i obronie całego narodu - naród zaś to pokolenia przeszłe, żyjące i przyszłe - przestańmy robić więc pustosłowie z naszych wartości, a druga rzecz, to takie wspomnienie, o tych wszystkich przepowiedniach dotyczących wielkości i katolickości Polski - jak sobie niektórzy wierzący wyobrażają katolicką Polskę, godząc się na diabelskie prawo? może to tak właśnie będzie, że zaczniemy od obrony nienarodzonych i Polska katolicka przetrwa, umocni się i się podniesie, a gdy zaczniemy od mordowania, Polska upadnie?
-------------------
Sam nie wiem - jeszcze raz pozdrawiam
(oba cyt. z pamięci)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13901
@JacBiel
Mam nadzieję, że nie wejdziemy na tory sporów religijnych. Chcę tylko zwrócić uwagę, że Jezus z Nazaretu nie był politykiem, a wręcz odżegnywał się od jakichkolwiek związków z polityką ówczesną Izraelitów. Dobrze byłoby nie mieszać dwóch porządków (Bogu co boskie, a cesarzowi co cesarskie).
Co się tknie Lutra to porównywanie go do Jezusa nie ma sensu.
Jezus z Nazaretu był założycielem organizacji społecznej, Luter również. Podobnie organizacjami społecznymi, choć o innych celach, są partie polityczne, ale badanie ich trwania i odnoszenie do podstaw etycznych, na których zostały ufundowane, jest jak najbardziej uzasadnione.
Pańskie zaś zdanie o "niemieszaniu" i oddawaniu czegoś cesarzowi, to naprawdę chwyt poniżej pasa, ponieważ po takim argumencie, muszę zasugerować mniej faszerowania się lewacką telewizją i marksistowskimi broszurkami.
Jako historykowi, zapewne nie umknęła Panu 1050 rocznica chrztu Polski, która wypadała prawdopodobnie w Wielkanoc?
Więc uprzejmie przypominam, że wielka część historyków i komentatorów uznaje chrzest (również) za akt polityczny, konstytuujący suwerenność polskich władców; polityka pierwszych kilku (ilu, przecież to Pan jest historykiem?) wieków naszej historii kreowana była w dużej mierze przez katolickich duchownych i w duchu katolicyzmu, a z zagadek teologicznych pytanie: na czym Pana zdaniem miałoby polegać czynienie ziemi sobie poddanej oraz tworzenie zalążków (ziarna), czy "zaczynków" (zaczyn), czy doprawiania (sól) Królestwa Niebieskiego na ziemi, jeśli nie na działalności społecznej, w tym politycznej.
Z trudem dobrnąłem do końca artykułu. Słowa, słowa, słowa... albo się jest za zabijaniem dzieci, albo za ich ochroną. Jeśli PIS będzie za aborcją straci twarz, a zwolennicy aborcji i tak nie kochają PIS-u. Czego tu się bać?