- Wie pan - szepnęła do mnie starsza pani, gdy pomogłem jej przeciągnąć torbę na kółkach przez wysoki krawężnik - oni wymienią Dudę na Szydło. To już przesądzone.
- Podobno - burknąłem opryskliwie, żeby jej nie prowokować do pogawędki. Ale przypomniawszy sobie pointę dowcipu: jak wszyscy, to wszyscy i babcia też, puściłem do damy oko. I pomyślałem, że kampanijny signum temporis rozprzestrzenia się szybciej niż koronawirus. Bo już nie tylko niemal wszyscy zawodowi, co nie znaczy profesjonalni, komentatorzy, lecz także zwykli przechodnie snują najrozmaitsze odlotowe hipotezy, a ja, z pozoru racjonalista, dumam czy aby w owych fantasmagoriach nie tkwi ziarenko prawdy.
Pomijam naturalnie plemienne przechwałki a la Papkin i wmawianie przez najęte autorytety, że rywalom idzie beznadziejnie. Ile jest warty taki kampanijny bełkocik przekonamy się 10 maja albo znacznie później, jeśli koronawirus zmieni terminy. Frapują mnie niusy ekstra.
Podobno Jarosławowi Kaczyńskiemu nie zależy, żeby Andrzej Duda znów wygrał wybory, bowiem na prawicy nie ma miejsca dla dwóch liderów. Jarosław Gowin dystansując się od niektórych poczynań władzy zerka ku opozycji. Kampania Dudy idzie tak źle, że prezydent może nie wejść do drugiej tury. Robertowi Biedroniowi powoli acz systematycznie rosną notowania i jako czarny koń wyprzedzi na finiszu tygrysa. Jedynie pani Kidawa-Błońska znając porażającą prawdę o spustoszeniach jakie w Polsce sieje koronawirus, nie przykłada się do kampanii, gdyż i tak wkrótce pandemia zmiecie klikę z Nowogrodzkiej.
Postanowiłem nie być gorszy od babci. I uruchomiwszy swoje źródła w określonych kręgach, zwłaszcza lędźwiowych, uzyskałem kilka pewnych poufnych informacji. Otóż trwają tajne pertraktacje między kandydatką koalicji obywatelskiej z żoną, sorry, małżonką kandydata koalicji polskiej. I to właśnie pani Paulina zastąpi tę parę w starciu z panem Andrzejem. Robert Biedroń pragnąc zyskać przychylność, a przynajmniej neutralność kleru, wystosował dyskrecjonalną notę do episkopatu, w której zapewnia, że przestrzega wskazań Katechizmu i nie korzysta z uciech swej orientacji. Rozumując przez analogię, jest niepijącym alkoholikiem. Jacek Kurski zadebiutuje wkrótce w roli prezentera “Faktów”, bo psychotesty wykazały, że na tle cyngli stacji TVN24 jest niemal prawiczkiem propagandowym.
A w ogóle w naszym landzie roi się od zjawisk, o których, wedle słów Ferdynanda Kiepskiego, nie śniło się fizjologom. Butni buce w togach, awangarda totalnej opozycji, liczą na wsparcie kolejnej Niemki na europejskim świeczniku, jak niegdyś im podobni Targowiccy renegaci na łaskawość carycy Katarzyny. Dziwki w lupanarach rozprawiają o cnocie. Przydrożne lodziarki wabią klientów transparentami w kilku językach: “I am virgin!”.
Wydawałoby się, że nic nie przebije komizmu kurtyzan gwarzących o nieskalanej kobiecości. Tymczasem daleko im do szczytów absurdu dysput funkcjonariuszy generatorów rzeczywistości urojonej prawiących o rzetelnym dziennikarstwie. Oni usiłują mamić publiczność, że obiektywna informacja i niezałgana publicystyka zależy od sposobu finansowania mediów. Dlatego publiczna telewizja musi być obiektywna, a na prywatnym folwarku utrzymywanym z reklam wolnoć Tomku… Ba, tvnowska szczwalnia nie może darować nawet prywatnemu Polsatowi umiarkowanego przecież dystansu do wszystkich stron sporu politycznego.
Na koniec zupełnie serio przyznam, że nie rozumiem odwołania prezesa TVP na dwa miesiące przed wyborami. Pojąć zresztą nie potrafię także paru innych decyzji zjednoczonej prawicy. Teraz zakraczę. Stara maksyma głosi, że jeśli już się potykać, to nie o własne nogi.
Sekator
PS.
- A ja słyszałem, że emisariusze PO pertraktują z panami Komorowskim i Tuskiem w sprawie wymiany swej kandydatki.
- Dorzuciłbym jeszcze panią Kopacz przebijam plotkę. - I wtedy wespół w zespół, kto wie…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1369