Dzisiaj, 4 marca 20202, o godzinie 08:10, pan minister zdrowia Łukasz Szumowski publicznie ogłosił, że objawił się pierwszy, już teraz pacjent na terytorium Polski, u którego po precyzyjnych badaniach laboratoryjnych stwierdzono obecność koronawirusa.
Jestem całkowicie przekonany, że ta informacja wywoła zaraz ogromne podniecenie w kraju i niewątpliwie rozpocznie się procedura "Wujek dobra rada".
Przez to paskudne RODO wiemy tylko, że zarażonym jest mężczyzna w sile wieku, który dopiero co przyjechał do kraju z Niemiec.
Pacjent już znajduje się na oddziale zakaźnym w Zielonej Górze, a wszystkie osoby z którymi się zetknął są poddane kwarantannie (dla tych, co jeszcze nie rozróżniają – kwarantanna jest dla ludzi zdrowych, a chorych się izoluje)
Minister z pewną dumą opisał wprowadzony łańcuch procedur, który w tym pierwszym przypadku zadziałał tak jak trzeba.
Pewne słowa profesora Szumowskiego mnie zastanowiły. Zdecydowałem więc zwrócić się do Ministerstwa Zdrowia, najlepiej do samego pana ministra, by przyjął, albo odrzucił moją skromną radę.
Oto co wysłałem:
[email protected](link sends e-mail)
Ministerstwo Zdrowia Gdynia, 04.03.2020
Szanowny Pan Minister prof. Łukasz Szumowski
Szanowny Panie Ministrze
Słuchając dzisiaj z uwagą Pańskiej konferencji prasowej, gdzie poinformował Pan obywateli o wykryciu i objęciu przygotowanymi procedurami pierwszego przypadku mężczyzny zarażonego korona wirusem, opisując łańcuch działań, powiedział Pan, że obecny pacjent, jak najbardziej prawidłowo, w swoim pierwszym kroku, skontaktował się ze swoim lekarzem rodzinnym, a ten również podążając za procedurą zgłoszenia, ocenił sytuację i skierował go do służb sanitarnych.
Musi Pan Profesor wiedzieć, jako niedawno praktykujący medyk, że lekarze, właśnie rodzinni, szczególnie w przychodniach pod kuratelą NFZ, strzegą swoich numerów telefonicznych, jak źrenicy oka.
Rozumiem, że chronią swoją sferę prywatności i chcą mieć czas dla siebie. To całkiem innego niż dawniej, gdy mój ojciec, lekarz odbierał telefon o północy i jechał do nagłego przypadku.
Nie muszę dodawać, że wówczas potrzebne dane – adres, czy numer telefonu, były we wszystkich książkach telefonicznych. Cóż, czasy się zmieniły, libertariański egoizm zwyciężył z dobrem społeczeństwa.
W związku z powyższym, dla dobra wielu pacjentów, bardzo proszę, by Pan Profesor, nawet w sposób nieformalny, zwrócił się do swoich kolegów lekarzy, aby ci, w uzasadnionych przypadkach, szczególnie przy chorobach przewlekłych, albo stanach o zmieniających się parametrach (ciśnienie, poziom cukru, nastroje depresji, itd.) swoim stałym pacjentom udostępniali numer kontaktowy.
Nawet, jeżeli jednak wolą pozostawać anonimowi, to można zorganizować poufny serwis, który będzie pośrednikiem i lekarz po prostu oddzwoni do proszącego o pomoc pacjenta.
Czy jest to sprawa nieistotna? Nie sądzę. Pański opis prawidłowo zastosowanej procedury pokazał, jak ważny może być pierwszy kontakt chorego z właściwym lekarzem.
Z wyrazami szacunku
Janusz Kamiński Gdynia
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10689
Całość będzie do ogarniania gdy się całość pojawi. Na razie mamy problemy we wszystkich krajach, w których wirus się pojawił więc nie mam podstaw, by nagle Polska - z jej bałaganem od tysiąca lat - miała być lepiej zorganizowana, co widać po pierwszym przypadku.
A crisis management to nie zapewnianie o własnej świetności tylko świadomość niedoskonałości wraz z pracą nad przyszłością. W skrócie foresight, a takiego słowa nawet nie ma w języku polskim, co o czymś świadczy.
Te trzy terminy podaje wiki, ale one nie oddają subtelności foresight ponieważ żaden z nich nie kładzie ciężaru na aktywną pracę nad przyszłością.
Te trzy terminy to takie polskie: udawać, że coś się robi...
Ty myślisz, że rozumiesz, tymczasem nie rozumiesz i tylko wydaje ci się, ze rozumiesz, albo źle rozumiesz.
Foresight is “a university human capacity which allows people to think ahead and consider, model, create and respond to, future eventualities” (Foresight International, 2006). Foresight is, however, usually an unconscious thinking process – we all think about the future, but often do not recognise that we are engaging in foresight. In an organisational context, foresight is not necessarily recognised or universal, and overt processes generally need to be put in place, supported by specific methodologies, in order to develop an organisational capacity for foresight.
http://www.forschungsnetzwerk.at/downloadpub/An-Overview-of-Foresight-Methodologies1.pdf
Jaka aktywna praca nad przyszłością, gdy w angielskim oznacza to nieświadome, albo podświadome rozmyslanie nad przyszłością???!!! To już bliżej jest powiedzenie - mam wizję.
Albo nieco prościej:
Foresight is a thinking capacity. It starts by thinking about what is happening today, looking for trends, drivers of change, wildcards and seeking patterns of change that are relevant to your organisation. You are attempting to answer the questions - what is changing and why does it matter?
Tak więc drogi kolego, język trzeba znać nie tylko fluently, ale też w pełni rozumieć subtelności.
Jeśli chce mnie Pan pouczać i wykazywać braki w rozumieniu, to bardzo proszę nie robić, gdy pisze Pan z głowy, błędów ortograficznych. Takie błędy, choćby "czeskie" (menagement) w znacznym stopniu odbierają siłę późniejszym argumentom i mądrościom.
W cytatach (pewnie dlatego bezbłędnych, że to było copy/paste, sorki, nie wytrzymałem) wyraźnie stoi napisane, że foresight to także model, create czyli rzeczy wymagające aktywności. I dla mnie bardziej jest tu wzorem Jobs, Musk, Gates (a nawet Putin, co do zasady) niż gość kierujący tchórzliwie z ostatniej ławki, z cienia i bez żadnej odpowiedzialności za to co inni zrobią dobrze czy źle. We wszystkich tych przypadkach mamy do czynienia z wizją, zdolnością myślenia, szukaniem trendów itp. Jednakże czym innym jest wizja bez osobowych zasobów do ich realizacji, czyli wizja tylko w głowie, a czym innym - co wyraźnie Pan napisał, przepraszam, skopiował - model&create. I tak rozumiem to słowo, pewnie z zupełnie osobistych i zawodowych względów.
A jeśli rozumiem źle lub wręcz nie rozumiem, to też dobrze, bo nierozumienie to podstawa mojego rozwoju. W dniu, gdy już wszystko zrozumiem, będę się nadawał wyłącznie na pokarm cmentarnych robaków.
Do lekarza oczywiście by appointment , termin 6 tygodni . Rozumiesz ten foresight . Sraczka i 6 tygodni . Zwolnienie na selfassesment do 2 tygodni wydłużyli do 4 . Tesco cię wyleczy . Angole leki kupują w polskich aptekach internetowych , bo w angielskich tylko trójpaki na infekcję cipki .
No dalej głupoty, albo uporczywa, sztuczna argumentacja, aby tylko dopasować do swego widzimisie. Wiem, że łatwiej czepiać się literówek, co jest cechą belfra klas pierwszych, niż rozsądnie dyskutować.
Modelowanie i tworzenie są następstwem "foresight'u". Mnie akurat najbardziej pasuje - następstwem wizji, pomysłu. Sam Elon Musk twierdzi o sobie, że jest wizjonerem.
"Only a mind with clear vision could have the foresight to create revolutionary businesses. Elon Musk was blessed with incredible ideas."
Podkreślę tu zwrot - foresight to create - może kolega wreszcie pojmie, że mówimy o umysłowym rozważaniu p r z e d zabraniem się do tworzenia i konstruowania.
https://dubucmotors.com/elon-musk-21st-century-innovator/
Do "foresight" najbardziej pasuje technika brainstormingu. Miałem zaszczyt uczestniczyć parokrotnie w takich dyskusjach. Radzę samemu spróbować. Może metodą Osborna?
Wiem, że dla humanisty działanie ściśle wg. założonego algorytmu, gdzie idzie się ściśle według matematycznej logiki krok po kroku, czy to na samym początku od mglistej idei, albo całkiem nowego, skomplikowanego problemu, poprzez zbieranie luźnych idei, a nawet czasami absurdalnych pomysłów, aż na końcu do precyzyjnego planowania i ostatecznej realizacji, wymaga dyscypliny.
Także semantycznej drogi panie. Besserwisser w żadnym takim gronie nie przejdzie. Na dodatek zasklepiony i uparty. Po co się pan tak napina?
A Pan po co się napina, Panie także besserwisser?
Kolego Szanowny, dyskusja nie musi zakończyć się zajęciem jedynie słusznego stanowiska. Pan to już powinien wiedzieć, ja to wiem od dawna choć młodszy jestem. Pan zostaje przy swoim, ja przy swoim, jakie to piękne w swojej prostocie.
Piąty pacjent, a my do jedynego tylko szpitala uruchamiamy jakąś agencja materiałów strategicznych, bo zaczyna brakować sznurka do snopowiązałek czyli maseczek i kombinezonów... żenada.
Jakie zapasy pan by zaprojektował? A ile kosztuje jedna maska z HEPA? A z nano filtrem? Jak przekroczymy pewien punkt, to zacznie rządzić matematyka chaosu i bifurkacje nas zniszczą. A pan się wyśmiewa. A Polacy już wykupują cały papier toaletowy. A przecież biegunki tu nie ma. To jest właśnie myślenie z wizją.
Ps. Polecam czytanie poważnej literatury angielskiej i amerykańskiej, jako wzbogacanie języka. Choć przeciętni Angole nie używają więcej niż 10 tysięcy słów. My średnio używamy nawet 100 tysięcy, lecz niestety tendencja jest gwałtownym spadkiem
Ok, 200. Nie mam z tym problemu, moze być nawet 500. Tyle, że wszędzie w tv trąbią jak to wspaniale jesteśmy przygotowani, a okazuje sie, ze po jednym pacjencie przedstawiciel szpitala publicznie mówi, ze nie ma skąd brać sprzętu.
Zresztą ok. Może przesadzam, oby. Zobaczymy.
Pacjent z koronawirusem czuje się ogólnie już dobrze. Natomiast na pewno będzie u nas jeszcze w szpitalu co najmniej tydzień. Musimy odczekać pewien czas, aby wykonać mu podobne badanie i upewnić się, że jest już zdrowy. Oprócz tego pacjenta są jeszcze dwie osoby, które czekają na wyniki. Są one w stanie ogólnym dobrym - mówi Sylwia Malcher-Nowak, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Przyznaje, że pracownicy szpitala zużywają na bieżąco bardzo dużo maseczek i kombinezonów. - Niestety zaczyna tego sprzętu brakować, w naszych magazynach są już tylko niewielkie ilości. Bez tego sprzętu będzie naprawdę bardzo ciężko pracować, a nie jest on już praktycznie dostępny na rynku. Nasi dostawcy nie są w stanie sprostać naszym oczekiwaniom, nawet jeśli by chcieli. Dlatego liczymy na wsparcie z zewnątrz - przyznała.
Gdy będzie dwóch, to zamkną Zieloną Górę...