Prognoza drugiej tury wyborów prezydenckich wydaje się dziś dość prosta: jeden wielki Antypis przeciwko Andrzejowi Dudzie. Nie ma znaczenia, że do boju stanie najprawdopodobniej Małgorzata Kidawa – Błońska, bo to będzie głosowanie przeciwko urzędującemu prezydentowi, a nie za walorami opozycyjnej kandydatki, za jakimikolwiek wartościami, choć frazesów będzie mnóstwo. W tym układzie, zwycięstwo PAD nie jest wcale aż tak pewne. Ale najważniejsze jest wszystko to, co dzieje się teraz, na trzy miesiące przed wyborami. Opozycja nie ma żadnej własnej narracji, więc chwyta się każdego dowolnego lub doniosłego wydarzenia, by wytoczyć działa przeciwko obozowi władzy, by przejąć wreszcie inicjatywę. Nawet Auschwitz jest do tego dobry, gdy trafi się taka wypowiedź jak Mariana Turskiego, z której wyprowadzono jasną dla swoich wyborców analogię, że PiS (choćby w sprawie LGBT) idzie tą samą drogą, co kiedyś hitlerowskie Niemcy, które zaczynały od różnego rodzaju zakazów dla Żydów, a skończyło się to wszystko Zagładą. Przeszła oczywiście wielka fala oburzenia za takie porównania, ale tu nie ma się co oburzać, bo to nie jest gra, która toczy się w ramach jakichś reguł, jest to gra o wszystko: o władzę i o wizję Polski na całe dekady. Opozycja chwyta się teraz (po Brexicie) Polexitu, który jest mrzonką i wierutną bzdurą – prędzej Unia sama się rozpadnie, niż Polska wystąpi z UE na własne żądanie w najbliższych latach. Ale wystraszyć ludzi to może, i to nie na żarty. Nikt nie analizuje godzinami telewizyjnych debat, liczy się proste skojarzenie PiS = Polexit, i tylko o to chodzi, o to jedno nieodparte dla wyborcy skojarzenie.
Najważniejszym bastionem obrońców III RP jest niewzruszone środowisko sędziowskie, doskonale zakonserwowane po 1989 roku i pięknie zmutowane przez napływ nowych kadr, myślących często tak samo jak sędziowie założyciele III RP. Abstrahując od tego, czy PiS wprowadza zmiany w sądownictwie sprawnie czy nie, nadszedł moment krytyczny, który może zdecydować także o wyniku wyborów prezydenckich. Toczy się nieustanna walka o te kilka procent wyborców – dziś popierających Zjednoczoną Prawicę, skierowana zarówno do jej twardego elektoratu, jak i tego chwiejnego. Wielomiesięczną debatą o sądach większość ludzi jest już zmęczona. Twardy elektorat PiS chce końca tej batalii, a więc podpisu Prezydenta RP i nie oglądania się na jawną ingerencję Unii w wewnętrzne sprawy Polski. Może się nawet pojawić zniechęcenie do Prawa i Sprawiedliwości, że nie radzi sobie z problemem kasty, a chwiejny elektorat może uznać, że cała ta batalia jest nie do wygrania, no i w końcu Unia zabierze nam fundusze.
To nie jest w żadnym razie dominujące przekonanie wśród wyborców PiS, ale powtórzmy, chodzi o te 4-5% wyborców, których udałoby się odciągnąć od PiS i od głosowania na Andrzeja Dudę. A wtedy wolty Marszałka Grodzkiego przy woltach prezydenta z opozycji będą dziecinną igraszką. Niestety, niewiele już daje (choć powinno) mówienie o zdradzie polskich interesów w Strasburgu i Brukseli, bo jest wielu, zbyt wielu Polaków, dla których mityczna i solidarna Unia stoi wyżej niż suwerenność kraju. Oni wierzą prof. Sadurskiemu, że Unia musi jeszcze mocniej przycisnąć PiS, aż do skutku, aż padnie, aż się da sprowokować do radykalnych działań. Kiedy kilka lat temu, europosłowie PO głosowali przeciwko Polsce, za sankcjami, był jednak pewien szok. Dziś nikogo już to nie dziwi, a obóz władzy znosi niezwykle cierpliwie te skandaliczne zachowania, bo jednak nadal chce z Brukselą prowadzić dialog i nie chce twardych rozwiązań. Ale druga strona nie ma już żadnych skrupułów. Jak nie antysemityzm, to zamach na demokrację, jak nie zamach na demokrację, to Polexit – i tak w kółko.
PiS nie ma chwili oddechu (i o to chodzi), ma ugrzęznąć w chaosie prawnym i politycznym, bo chaos służy tylko i wyłącznie przeciwnikom stabilizującej się z roku na rok Polski, gospodarczo pnącej się do góry. Trzeba jednak podkreślić, że gdyby nie sądy i praworządność, Bruksela i jej oddziały krajowe uknułyby dowolny inny mega problem z naszym krajem, który można byłoby rozwiązać tylko wtedy, gdy odsunie się PiS od władzy. Oczywiście, nie jest aż tak źle i nie wszyscy na Zachodzie chcą Polski Tuska. Część tamtejszych elit ostatecznie przełknie aspiracje i sukcesy Polski, ale tak długo jak opozycja szturmuje PiS i widać światełko w tunelu, tak długo Bruksela będzie próbowała odsunąć obecny rząd od władzy, lub po prostu sparaliżować jego działania. Bez „paliwa” z Polski, którego dostarcza PO i lewacy, takiej wojny politycznej z rządem PiS by nie było. Doprawdy, nie wiadomo jak długo potrwa jeszcze ta batalia, kto i kiedy zapali zielone światło dla normalizacji stosunków z Polską i uszanowania woli wyborców. Dziś inaczej, niż w 1939 roku, trzeba rzeczywiście szukać jeszcze jakiegoś porozumienia z Berlinem, zanim do końca sam Berlin zostanie „skonsumowany” przez Władimira Putina.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8248
Ciebie to chyba ostatnio Cyganie porwali i podmienili . I co by ten Duda w tej Moskwie zrobił ? Umowę gazową podpisał ? A może hołd złożył państwowy ? Wymyśl coś jeszcze bo idei nie mam . Ostatecznie mógłby pociągiem pojeczać . Tylko po co ?
Rocznica jakaś taka się zbliża, chyba ważna, ale może mniej ważna niż narty - z tym się zgodzę.
I to by było na tyle .
Nie, tylko na tzw.Zachodzie chcą tzw.Polski. To podział na lewicę i prawicę.
Dlatego uzasadnione są pretensje do Dudy, Morawieckiego i PiS, że nie potrafią przeprowadzić uroczystości państwowych bez antypolskiej propagandy, a zwłaszcza nie przykładać do niej ręki. Tymczasem m.in. dopuszcza się do głosu przedstawiciela lewicy stalinowskiej w osobie Mariana Turskiego aby kontynuował swoją propagandową robotę. To jest polityka antyhistoryczna i antypolska.
dopuszcza się do głosu przedstawiciela lewicy stalinowskiej w osobie Mariana Turskiego aby kontynuował swoją propagandową robotę.
Czy ty,biedny człowieczku, cokolwiek zrozumiałeś z jego wystąpienia w Auschwitz,albo orientujesz się w jego działalności międzynarodowej przez ostatnie pół wieku?
dopuszcza się do głosu przedstawiciela lewicy stalinowskiej w osobie Mariana Turskiego aby kontynuował swoją propagandową robotę.
Czy ty,biedny człowieczku, cokolwiek zrozumiałeś z jego wystąpienia w Auschwitz,albo orientujesz się w jego działalności międzynarodowej przez ostatnie pół wieku?
Z faktu, że sam był ofiarą nie wynika, że przystąpienie do stalinowskich okupantów i katów czyni z niego autorytet moralny - lewicową wersję świętego męczennika.
Pomijając polityczne insynuacje na temat obecnej władzy pozostaje to co w pierwszym zdaniu: stalinowski politruk wskazuje dobro i zło, porusza masy do aktywności społeczno-politycznej.
Wraca nowe. Jednym z jego symboli jest Marian Turski: skamienielina przewodnia między marksizmem stalinowskim a neomarksizmem.
"...jeżeli się łamie prawa obywatelskie, jeżeli się nie docenia praw mniejszości, jeżeli się je likwiduje, jeżeli nagina się prawo..." Już nie proletariat tylko prawa mniejszości są narzędziem dyscyplinowania, osądzania, są pretekstem do pedagogiki wstydu. Widać mały krok ewolucji marksizmu przez 75 lat - w imię postępu rewolucji światowej.
Właśnie nie jestem obojętny.
Na koniec, nie na marginesie, Marian Turski zapamiętał napisy na ławkach w Berlinie dotyczące żydów, a moja mama zapamiętała tabliczki przy wejściu do parku w Polsce: "PSOM, POLAKOM, CYGANOM I ŻYDOM WSTĘP WZBRONIONY". W tej kolejności. Jaką teraz kolejność zaproponuje Marian Turski w imieniu światowej rewolucji, której służył. Teraz obywa się bez tabliczek w Berlinie, ale czy Niemcy mają te same prawa co imigranci z krajów muzułmańskich, którzy najechali Niemcy? Nasuwa się skojarzenie z udziałem w rozniesieniu zarazy bolszewickiej rewolucjonistów, którzy porzucili świat żydowskich gett dla idei marksistowskiej. Sam Turski dołączył do jej stalinowskiej mutacji i do dzisiaj się nie pokajał. Wręcz przeciwnie. Poucza nas. Wręcz grozi selekcją za antymarksistowski światopogląd.
P.S.
Czy pisałeś już do MO ?
Bo mi się przedawni .
A co oni by robili , gdyby ich Hitlery w Auschwitz nie zamknęli . Pewnie by do dziś za Che Guevarrą po dżungli ganiali .