Wściekłem się. Nie byłoby to nic szczególnego. Jestem tak zwanym weredykiem i cholerykiem, mam tego świadomość, a nawet jestem z tej brzydkiej cechy charakteru znany.
Lecz mam nieodparte wrażenie, ba – pewien jestem, że w tym samym czasie wścieka się w Polsce parę tysięcy ludzi. I to tych wartościowych – tych z mozołem starających budować uczciwie dochód narodowy, jedenaście godzin dziennie pracując, z minimalnym personelem, walcząc z dżunglą przepisów, z nieuczciwą konkurencją, z idiotycznymi kontrolami, z towarem, którego nie ma, bo korzystniej wywieźć go poza Polskę i z fałszem, zakłamaniem, bylejakością i tandetą legislacyjną obecnego rządu.
Patrząc na to z tej perspektywy, uświadamiam sobie dokładnie, dlaczego prawicowej koalicji zaczyna spadać poparcie.
Nie wiem tylko, czy to poparcie, to śnieżna kula, która powoli zaczyna się toczyć w dół po zboczu. Nie wiem, jak strome jest to zbocze, więc czy to poparcie będzie leciało coraz gwałtowniej, na łeb na szyję, czy może jednak natrafi na coś, co potrafi ten proces zatrzymać.
Negatywną twarzą - celem tej złości i nawet wściekłości, jest złote dziecko Jarosława Kaczyńskiego i Kornela Morawieckiego, ludzi nadal godnych najwyższego szacunku, premier rządu – Mateusz Morawiecki.
Dlaczego?
Bo jego entuzjastyczne perory, wygłaszane niemalże każdego dnia, fatalnie rozmijają się z rzeczywistością. Z prawdą.
Jego mowa swoje, a rzeczywistość swoje. Pęknięcie jest coraz większe.
Najważniejszym pytaniem dla społeczeństwa jest: - czy premier roztaczając co chwila wizję raju, robi to uniesiony własnym ego i własnym entuzjazmem, czy robi to z zimną świadomością wyrachowanego bankiera.
Analizując jego postępowanie i jego ogniste przemówienia, staram się obiektywizować i założyć, że ma on pewne nadrzędne priorytety. Że na pierwszym miejscu w stosunku do Polski i Polaków ma wzmocnienie państwa, zbudowanie wspólnej siły gospodarczej i osadzenie Polski na trwałe w strukturze bogatych, rozwiniętych państw.
Tylko, że nic z tego nie wyjdzie, jeżeli nadal Polacy pozostaną biedakami. A tak niestety jest.
Czy nie było tak, że najważniejszym hasłem prawicy, które chwyciło za serce ludzi i dało niezbędne poparcie, było zlikwidowanie biedy i wzrost dobrobytu obywateli?
Biedy nie zlikwidowano. Zlikwidowano wyłącznie skrajną nędzę. Przyznać trzeba, że to było epokowe dzieło. Lecz to jeszcze bardzo mało.
Ani o milimetr nie podnieśliśmy się do góry w skali dobrobytu i bogactwa społeczeństwa. Nadal ciągle wiszący nad przepaścią Grecy są cztery razy bogatsi od Polaków. Czy to nie upokarzające?
Obowiązkowo trzeba przypominać, że premier Morawiecki, jednym ze swoich szczytnych celów uznał budowę klasy średniej. Klasy, którą w RP, procentowo można pokazać palcami jednej ręki. Coś się poprawiło? Gdzież tam!
A uważny obserwator zauważy, że te silne działania pro - społeczne były dokonane przez rząd Beaty Szydło. Za Morawieckiego były już tylko okruchy, ładnie owinięte w złotko mowy – trawy premiera.
Krótko mówiąc: prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki i jego dzielni wojownicy, toczą zawzięte boje by zbudować silną pozycję kraju, a obywatele, niestety, muszą jeszcze poczekać. Czekali już ponad 60 lat, to jeszcze trochę sobie poczekają.
W międzyczasie podrzuca się te ładnie opakowane cukiereczki.
Darmowe leki dla seniorów powyżej 75 roku życia. Dlaczego 75? Na emeryturę odchodzi się w wieku 65 lat. No tak, lecz tych naprawdę starych jest półtora miliona, a tych już emerytów aż osiem. Forsy nie ma dla wszystkich. No i ta śmieszna lista leków. Niemalże parodia, bo nawet aspiryna w wolnej Polsce kosztuje ponad 10 zł.
Morawiecki wprowadził nowy podmiot gospodarczy – mikro-przedsiębiorstwa. I hura, hura, dla nich CIT będzie tylko 9%!
To już jest jawna kpina z obywateli. Bo podatek CIT płacą wyłącznie spółki z o.o. , spółki akcyjne i komandytowo – akcyjne.
Osoby fizyczne, a do takich należy przeważająca większość małych firm, płacą podatek PIT. A tu niestety nie ma żadnej pomocy państwa. Muszą poczekać, albo... niech padają.
I tu dochodzimy do momentu, dlaczego ja się tak wściekałem.
Chodzi o tak zwaną e-Receptę – komputerowy idiotyzm, któremu nawet Niemcy nie sprostały i się wycofały.
Na dodatek, gdy odwołano Konstantego Radziwiłła z funkcji ministra zdrowia i powołano Łukasza Szumowskiego, to wszyscy przjęli to z pewną dozą nadziei.
Niestety, jak się okazało, to kolejne przemalowanie fasady w niekończącym się ciągu kolejnych nieudanych ministrów – uzdrowicieli służby zdrowia.
I nadal nic się tu nie zmieni, choćby nawet tekę objął Bill Gates, bo całe Ministerstwo Zdrowia i współdziałające instytucje są do całkowitej wymiany. To zbór ludzi całkowicie niereformowalny. Czy będzie to wspomniany min. Szumowski, czy ta karykatura ministra - Arłukowicz, to efekt będzie ten sam – nie da się pokonać tysięcy twardogłowych, zabetonowanych biurokratów ministerstwa (Nie tego jednego zresztą).
Każda rozsądna, teoretycznie słuszna akcja spali na panewce, gdy dostaną ją w łapy bezmózdzy nieudacznicy.
No więc tak.
e-Recepta ma zastąpić papierową receptę, by wszystko, jak należy, było cacy: cyfrowo – komputerowe. Kiedy ta recepta będzie powszechna? Nie wiadomo, to nieistotne. To jest proces, powiedzą rzecznicy prasowi. Musi potrwać.
Jednak najsłabsze ogniwo – prywatni aptekarze, którzy nie potrafią się bronić, mają być gotowi na e-Receptę 1 stycznia 2019. I już. Nie ważne, czy ta recepta wejdzie w życie, czy nie.
To koniec roku. Dla aptekarzy najgorszy okres – dużo pracy i mnóstwo opłat. A pan Morawiecki funduje im dodatkowe wydatki, parę tysięcy, co dla rodzinnej apteki jest nie bez znaczenia. Czyli aptekarze muszą płacić za pomysły biurokratów, które nie wiadomo, czy kiedykolwiek wejdą w życie, czy też nie.
Tłuste łapki zaciera tylko monopolista, firma KAMSOFT. SA, m.in. obsługująca prawie wszystkie apteki w kraju, swoim aptecznym programem. Za nową aplikację zgarnie od każdej apteki 499 zł, jak podaje Izba Aptekarska, czyli grube miliony odebrane mikro – firmom i dane potentatowi. Ot, sprawiedliwość.
Na dodatek, prawie każda apteka musi zmodernizować swój sprzęt informatyczny, zainstalować nowe skanery, czytniki kodów kreskowych i co tam jeszcze będzie niezbędne.
Lecz premier Morawiecki, jak zwykle, jest bardzo chojny. Zwróci aptekarzom 19% kosztów modyfikacji! Wielkie panisko. Mógł przecież nic nie dać.
To jest zresztą bardzo ciekawe, że każda drobna reforma, każde nowe usprawnienie, modernizacja, bije zawsze obywatela po kieszeni. Czy to nowe dowody osobiste, czy wykup wieczystej dzierżawy.
Tak, że panie Morawiecki, polepszanie bytu Polaków to niestety nadal ściema. Żona panu nie mówi, jak rosną ceny wszystkiego?
Nakarmi się pan tym, że budżet jest lepszy, a deficyt zmalał?
Czy ja to czuję, że uszczelnił pan VAT? A propos – gdzie jest ta ukradziona forsa? Może jakieś nazwiska? Może w końcu kogoś wsadzicie i odbierzecie złodziejowi, pałace, Bentleye i 5 karatowe brylanty od żony i kochanek.
Klasa średnia? Przy takiej filozofii władzy nie powstanie nigdy.
Mieszkańcy dużych miast, zorientowani na karierę, także dlatego, że mają wysokie koszty utrzymania, intuicyjnie wyczuwają, że przy takim kierunku polityki społecznej, nachalnej propagandzie w wysokim stopniu nieuczciwej, 'dobra zmiana' niewiele im da. Oni chcą się już bogacić, zanim się zestarzeją.
Na dodatek wszyscy wkoło widzą, że ci, co sobie stawiają rezydencje i jeżdżą luksusowymi środkami transportu, nie dorabiają się uczciwie. A w najlepszym wypadku – niemoralnie (prawnicy, urzędnicy).
Dlatego ta wyborcza klapa zaczęła się w dużych miastach. Pójdzie dalej?
I co bogaci, ci co już mają i błyskawicznie przeskoczyli klasę średnią, przy pomocy takich światowców, jak pan Mosze Kantor, czy Bruno Valsangiacomo, myślą o tym żałosnym motłochu, który tak głupio zamarzył sobie, że stanie się klasą średnią... kiedyś... niedługo?
Nic nie myślą. Bo ich nie widzą.
Czyżby premier Morawiecki, gdy już rozsiadł się w fotelu, też stracił wzrok?
My nie straciliśmy. Ani wzroku, ani słuchu, i co najważniejsze, węchu. I jak śmierdzi, to nie będziemy mówić, że pachnie.
.
Przytoczyłeś sporo trafnych obserwacji i konstatacji, których katalog powiększa się z dnia na dzień, bo przecież nie tylko wyłapuje je "odleciała oPOzycja" (jeśli dostaje paliwo pod kocioł), ale także zwykli ludzie, z którymi się rozmawia wokół. Rozwierają się nożyce pomiędzy propagandą a realizacją celów. Zawodzimy się na Premierze, Prezesie, Czaputowiczu, Brudzińskim (sprawa nękania przez policję działaczki narodowców, pani Poleszuk z Hajnówki), Ziobrze [podstępnie osadzona w więzieniu przy pomocy pułapki sądowej; nota bene, z ostatniej chwili: google już nie wyszukują tego nazwiska (bo zapowiada się głodówka wielu znanych osób w jej obronie), a więc państwowa cenzura trybi już pełną gębą], o Prezydencie nie zapominając (ostatni numer: "Nie będę na Marszu", ergo: zachęcam Ratusz do prowokacji). To zaczyna być groźne dla NADZIEI NAPRAWIENIA POLSKI, gdyż podcina stopy nawet tym, co mocno stali po stronie Prawicy. Trudno jednak na to wszystko przymykać oczy. Milczeć.
Pozdrawiam.
Problemem jest jedynie jej integracja.
Wiesz, że ja, tak samo jak ty, wymagam od polityka na takim stanowisku bezwzględnej uczciwości i szczerości. Jakiekolwiek kluczenie, owijanie w bawełnę, rzucanie obietnic bez pokrycia (elektromobilność), czyli igranie z ludzką nadzieją, kończy się całkowitą utratą wiarygodności. A to koniec dla poważnego polityka.
I wiesz dobrze, co jest najgorsze - NIE MA QU***! alternatywy. Widzisz coś na horyzoncie?
Serdeczności
PS: Chyba Pan sobie nie wyobraża, że dając miliardowy kredyt Grecji, bankierzy rozpoczęli mrówczą wędrówkę z worami do pancernego pociągu? Została zrobiona drobna korekta w komputerze po stronie "winien" oraz "ma" i tyle widziano ten pieniądz. Jedynie jakiś bankowy sanhedryn czuwał, by nie przekroczono limitu kreacji na dany rok. A gdyby przypadkiem pojutrze Pan podniósł perspektywę głupoty na 7 razy, to Niemcy zarobiliby 7 razy, a Grecy zeżarli 7 takich pożyczek.
PS: Fiat money.
Pyta Pan dlaczego oni to robią, żeby wszystko wyglądało wiarygodnie i zgodnie z ich „teoriami” ekonomicznymi? Nie mają wyjścia. Z jednej strony nie chcą stracić takiego interesu. Z drugiej jest jeszcze gorzej. Jak do ludzi dotrze a dotrze prędzej niż później, jak są rolowani, to nie będą mieli dokąd uciec. Te nasze ancymonki też. Dlatego robią wszystko, żeby podpalić Świat. Najgorsze jest jednak to, że znów pod nadjeżdżającą kosiarkę próbują wypchnąć nas, bo jesteśmy wręcz wzorcowo podatni na manipulację. Dlaczego, napisałem wcześniej, więc nie będę nikogo obra…. powtarzał się.
Pozdrawiam Michał.
Wyjaśnię jeszcze tylko te trzy ostatnie zdania z mojego postu. Otóż kilka lat temu miałem wątpliwą przyjemność jako świadek uczestniczyć w szeregu transakcji dokonywanych na rynku niemal kompletnie wyjałowionym z pieniądza. To był realny efekt polityki "trudnego pieniądza" zaprowadzanej przez "liberałów" wystruganych przez Niemców z ogórka. Po prostu powstały w Polsce enklawy, w których wrócono do starożytnego barteru. Wątpliwość przyjemności polegała zaś na tym, że człowiek czuł się tam jak na targu w Egipcie lub innej Palestynie. Panowała atmosfera nieufności, zdenerwowania, padały prośby, groźby, a nawet szło do bitki. Na przykład syn jednego rolnika kupił w Belgii auto, które jakiś miejscowy wirtuoz pługa chciał mieć, by poszpanować przed kościołem. Ponieważ ani jeden, ani drugi nie posiadał gotówki, więc jedyną formą zawarcia transakcji kupna-sprzedaży było pokrycie wartości auta w towarze i usługach. Oczywiście zaniżonej wartości auta, bo jak nie ma normującej wartość gotówki, to trzeba jakoś towar "opchnąć" w innej metryce. O matematyce będzie na końcu. Tak więc za auto płacono workami ze zbożem, kartoflami, jałówką, świnią, zaś drobne wydawano drobiem i suszonymi grzybami. Kłótnia służyła głownie do oszacowania wzajemnych relacji większej wartości poszczególnych towarów w zależności od pory roku, preferencji gospodarza, ilości wypitej wódki i humoru. Czysta niczym nie zmącona gra ekonomiczna w działaniu. Mniód na serce każdego teoretyka. Proszę się nie śmiać, to jest Polska XXI wieku. Czasem było tak, że za nowe auto płaciło się starym maluchem i odrobkiem na polu, np. koszeniem kombajnem lub oraniem, drobne wydawano strzyżeniem lub degustacja balonu z nalewkami. Nigdzie natomiast nie spotkałem wymiany z udziałem niewolników, ale to chyba jeszcze nadejdzie wraz z burzliwym rozwojem naszej gospodarki w kierunku "liberalnym" w wersji niemieckiej.
Jak widać pieniądza nie ma, a rynek jest. Jest ekonomia, jakaś teoria wartości, arbitrzy. Wszystko gra i buczy. Cuda na kiju, nieprawdaż?
Wtedy zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać i wreszcie zrozumiałem w czym rzecz. Pierwsza myśl była taka, że ten model ekonomii nadaje się do jakiejś gry MMORPG, które zawsze miały z tym problem. W grach były najczęściej dwie formy waluty: rzeczywista, za którą kupowano abonament premium i monety wirtualne, które uczestniczyły w transakcjach w świecie gry (wariacja to: waluta rzeczywista, monety premium, monety zwykłe osiągalne dla freeków). Mój model był taki: miasto, do miasta przypisany koleś, który w mieście ma "majątek" składający się z nieruchomości oraz rozmaitych maneli w inwentory, "prawa" i "tytuły". Wśród maneli mogą być wartościowe przedmioty i monety służące do wymiany na inne dobra. Lojalność, czyli praca dla miasta opłacana jest w tzw. "zapisach", czyli stanie na koncie w magistracie, czym można płacić tylko w danym mieście. Posiadanie odpowiedniego "tytułu" daje "prawo" bicia własnej monety. Proste.
Za to "monety" mają same plusy w stosunku do "zapisów". Można je wywieźć, zakopać, wymienić gdzie się chce. Z tego powodu ich wartość jest trochę większa niż "zapisów" i łatwiej przy jej pomocy jest zawierać transakcje, co powinno skutkować pewnymi obniżkami (konkretna realizacja tej różnicy w wartości). Nie mówię już o wartości kolekcjonerskiej, możliwości fałszowania itp. bo to jest świetny materiał na kolejne DLC, jak np. "Gildie i złodzieje". Oczywiście żeby zachęcić gracza do przebywania w mi9eście i pracy na jego rzecz można wprowadzić pewien mechanizm, gdzie pomiędzy mieszkańców będzie losowana jakaś mała pula "monet" przy płaceniu "zapisami". Czyli równanie dla wartości byłoby takie "moneta"="zapis"+"uzus". W efekcie nigdy nie doszło do realizacji tego pomysłu, skończyło się na dyskusjach z devsami, gdyż gra, o którą mi chodziło, po prostu nie tyle mnie znudziła, co raczej utraciłem w niej całą moją immersję, chociaż nadal pozostał do niej duży sentyment (Wurm Online).
To właśnie zjawisko zaobserwowałem w przypadku wymiany samochodu, na świnię, beczkę kapusty i dwie kaczki, czyli rynku wyjałowionego z "monet". Jeśli Pan nie rozumie, niech Pan pyta ;)))
Co do pańskiej germanofobii i rusofobii (to z innego pańskiego wpisu), to dalej nie rozumiem. Chętnie też zapoznam się z tymi danymi empirycznymi i ewentualnie odniosę się. Co jeszcze muszą zrobić Niemcy i Rosjanie, aby udowodnić, że „nie są wielbłądem”? I najważniejsze, kto ma pierwszy wyciągnąć rękę do zgody i dlaczego nie my? Pozdrawiam.
Potrafię być obiektywny.
A w Gdańsku wygra Adamowicz. Wstyd.
Jutro pan zobaczy
Panie drogi to właśnie po takich wpisach rozgorączkowanych choleryków wręcz kalesony opadają i smród wali od waszych onuc. Pan to wypisz, wymaluj typowy komuszo-lewacki Tfyskowy urzędniczyna, który tu i teraz musi mieć wszystko i to po trupach, bo mu życie ucieka. Minęło 3 lata odkąd PIS przejęło władzę w państwie teoretycznym, gdzie na każdym kroku to ch.j, dupa i kamieni kupa. Praktycznie instytucje państwowe totalnie niewydolne, skorumpowane, czerwone sądownictwo, skomuszałe i zlewaczałe wyższe uczelnie o poziomie nauczania urągające wszelkim normom klasyfikacyjnym, obrót gospodarczy to wolna amerykanka: czyli kto kogo zrobi w balona i jak wytransferować z kraju kasę, by nie zapłacić należnych podatków, i jak wyprowadzić miliardy VATu na firmy słupy. Do dobrobytu nie dochodzi się w tak krótkim czasie. Sprzątanie w tym burdelu jest trudne, gdyż opór zastanej materii jest silny. Potrzebne są 2 dekady takich zmian jakie trwają.
>>Biedy nie zlikwidowano. Zlikwidowano wyłącznie skrajną nędzę.<<<
Pokaż mi waść kraj w którym zlikwidowano skrajną biedę w ciągu trzech lat. PIS to nie Alladyn z cudowną lampą i Jinem spełniającym natychmiast życzenia . Od dorosłego człowieka oczekuje się rozwagi, cierpliwości i twardego stąpania po ziemi a nie rzucania się na ziemię, jak rozkapryszony bachor, który nie dostał zabawki i tarza się w obłąkańczych konwulsjach,
bo e-recepta jeszcze niedoskonała.
>>Tak, że panie Morawiecki, polepszanie bytu Polaków to niestety nadal ściema. Żona panu nie mówi, jak rosną ceny wszystkiego?
Takie wywody to już poniżej krytyki. Czy to Kaczyński z PISem jest właścicielem sklepów i ma wpływ na ich ceny?
Cały handel w rękach Francuzów, Niemców, Hiszpanów, Portugalczyków, Anglików. Oni ustalają ceny produktów u siebie w sieciach. Niejednokrotnie te ceny są wyższe w Polsce niż mają u siebie. Gdy rząd wpompowuje trochę kasy dla biedoty kolonizatorzy wyczuwając kasę, a ona nie śmierdzi, natychmiast podnoszą ceny dosłownie za wszystko bez inflacyjnego uzasadnienia. Oni wiedzą, że jest kasa na rynku do wyłudzenia w ogromnej ilości. Są monopolistami i nie mają rodzimej konkurencji i stąd drenują nas niemiłosiernie. Do tego dochodzi przejęcie przez kolonizatorów całkowicie skupu i przetwórstwa produktów rolnych i dyktat cenowy jest oczywisty, ale ty oczywiście jesteś zainteresowany tylko ciepłą wodą w kranie i nic nie widzisz i nie słyszysz ponad to, co nadaje TVNszczyzna na wespół z Michnikowszczyzną, gdzie od rana do nocy nadaje się wycie odgonionych od koryta świń.
cdn
Gdy rząd wpompowuje trochę kasy dla biedoty kolonizatorzy wyczuwając kasę, a ona nie śmierdzi, natychmiast podnoszą ceny dosłownie za wszystko bez inflacyjnego uzasadnienia. – Sprzedawca nie musi (jeszcze) uzasadniać cen. Mógłby je np. z dnia na dzień je podwoić. Zaryzykowałby jednak, że nic by nie sprzedał.
Są monopolistami... – Kolektyw monopolistów. A to dobre!
Pański komentarz doskonale ilustruje mentalność, dla której w tym kraju jest tylko ciemna polska biedota i obcy kolonizatorzy. Pomysł, żeby mieć rodzimą przedsiębiorczość zupełnie się w tym nie mieści. Tak też myśli rząd, traktując firmy jako element obcy, co nie znaczy, że zawsze wrogi – niektórym kolonizatorom się dopłaca do interesu.
>>>Może w końcu kogoś wsadzicie i odbierzecie złodziejowi, pałace, Bentleye i 5 karatowe brylanty od żony i kochanek. <<<
By kogoś wsadzić to trzeba mieć po swojej stronie sądownictwo a ono jest po przeciwnej strony barykady mości panie. W kraju gersdorfowego sądownictwa ściga się tych i skazuje, którzy starają się ścigać prawdziwych przestępców. W kraju skomuszałego sądownictwa przestępcy mają pełną ochronę prawną sędziów gdyż ich zblatowanie ze światem przestępców jest ewidentne. Oni są za pan brat z nimi. Często są to kumple z podwórka. Jest takie powiedzenie: "kurwa kurwie łba nie urwie". To idealnie pasuje do komuszego środowiska sędziowskiego i gangsterów. Przykładem takich powiązań są sprawy kradzieży setek nieruchomości w samej tylko Warszawie przez zorganizowane gangi prawnicze i stołecznych włodarzy miasta. Sama Walcówna buchnęła kamienicę i włos z jej głowy nie spadł, wręcz rechocze ze śmiechu na bezradność Jakiego i tej komisji mając w dupie krzywdę 40 tysięcy wyrzuconych na bruk Warszawiaków. Stołeczne sądownictwo chodzi pod jej dyktando. Co do obrony przez tą staruszkę z umysłowym juz niedowładem rzekomej niezawisłości sądownictwa to, są to wyjątkowe jaja.
Niezawisłe to znaczy według tych zasiedziałych komuchów, gdy robimy skok na kasę i bratamy się z gangsterami to nikt nie ma prawa nam się wtrącać. Gdy sędziowie i prawnicy kradną kamienice na potęgę fałszując dokumenty nikt nie ma prawa ich osądzać i rozliczać za to, że potem 40 tysięcy Warszawiaków znalazło się na ulicy, a Brzeską, jedną z lokatorek dla nich niewygodną spalono żywcem. Niezależność ma być całkowita, gdy sędzia okrada sklepy i kradnie kasę na stacji benzynowej innej osobie i zostaje uniewinniony przez Sąd Najwyższy gdyż, gdy sędzia kradnie to nie przestępstwo, ale jak babcia buchnie batonika za złotówkę, to ma iść do pierdla. Czy taka niezależność sądów ma być nadal, gdy tworzy się państwo w państwie z patologiczną mafijną organizacją wewnątrz państwa polskiego? Czy, mając do czynienia z taką patologią w wymiarze sprawiedliwości, jak opisałem wyżej, można cokolwiek już zagrabione odebrać?
>>>Dlatego ta wyborcza klapa zaczęła się w dużych miastach. Pójdzie dalej? <<<
Gówno prawda i manipulacja na potęgę. Żądna klapa. Komusze lewactwo po prostu utrzymało swoje zdobycze i nic więcej. Klapą byłoby gdyby to pisowcy posiadali coś i to utracili. W tym wypadku nic nie utracili. Zabrał się waść za szerzenie defetyzmu i nic więcej, ale my to olewamy.
Wybaczy Sz.P. lecz nie podejmę pańskiego poziomu dyskusji typu: "Panie drogi to właśnie po takich wpisach rozgorączkowanych choleryków wręcz kalesony opadają i smród wali od waszych onuc. Pan to wypisz, wymaluj typowy komuszo-lewacki Tfyskowy urzędniczyna, który tu i teraz musi mieć wszystko i to po trupach, bo mu życie ucieka."
U mnie nawet tak w stajniach (przynajmniej przy mnie) nie rozmawiają. No, ale cóż, nie jestem tutaj od kindersztuby i kultury osobistej, aczkolwiek boleję nad jej upadkiem.
Sz. P. dopiero co się tu pojawił, otrzymał warunkowe prawo głosu i rzuca w nas odsmażanymi kotletami. Gdyby Sz.P. przezwyciężył pewną gnuśność i zajrzał do moich wcześniejszych tekstów, to może one panu by wyjaśniły, dlaczego jestem określany ultra-pisowcem. To, co Sz.P. zadał sobie trud napisać, przerabialiśmy na tym portalu wielokrotnie. I globalnie i w szczegółach. Bo my mamy za cel nadrzędny dobro Polski i Polaków, a PIS jest jedynym, bezalternatywnym narzędziem desygnowanym przez nas, Polaków, by te cele osiągnąć. Niestety, jak każde bardziej skomplikowane narzędzie, trzeba je okresowo podstroić i dobrze nasmarować.
Pozdrawiam
Ps. Niedobrze jest, gdy wejdzie się jako nowicjusz do starej grupy, wymądrzać się i dążyć do awantury. Chyba, że jest pan kolejnym trollem - agentem wpływu. Aaa - wtedy zwracam honor. Cóż... praca.