Działania modelowe, zaplanowane przez sztab Okrągłego Stołu

U schyłku PRL i na początku III RP pojawiła się plaga pasożytniczych spółek. Próbowałem przeciwstawiać się temu cwaniactwu, było to jednakże podobne do zawracania kijem Wisły; zderzyłem się w Toruniu z rozpędzonym złodziejskim pociągiem. Tę złodziejską rzeczywistość III RP pokazuje typowy przypadek z Torunia -- TPBP. Dyrektor i jego zastępcy zarządzali (równocześnie) przedsiębiorstwem państwowym i pasożytniczą spółką, którą nazwali podobnie jak przedsiębiorstwo państwowe. Sami z sobą zawierali umowy.  Inwestorzy i robotnicy nie odróżniali tych dwóch przedsiębiorstw -- np. na naradach ten sam dyrektor reprezentował obydwie firmy (państwową i prywatną) co potwierdzał  2 razy swoim podpisem na protokole obecności. A takich spółek, które oblazły TPBP, było kilkadziesiąt. Koszty pokrywało przedsiębiorstwo państwowe, a profity zgarniały spółki.
Był to typowy przykład brudnej ustrojowej transformacji. -- I co? Bydgoska Delegatura NIK częściowo zbadała tę sprawę (częściowo, bo zakres uprawnień NIK nie dotyczy podmiotów prywatnych) i przesłała wyniki kontroli do toruńskiej Prokuratury. A chodziło o kradzież wielkich kwot  pieniędzy, fałszowanie dokumentów i szereg innych przestępstw. W Prokuraturze Rejonowej zajął się tą sprawą A.G. i sprawę umorzył. Prokurator schował swoje postanowienie o umorzeniu do szafy, nie zawiadamiając ani NIK, ani poszkodowanego przedsiębiorstwa. Sprawa po sześciu miesiącach przedawniła się, bo żadna ze stron nie zaskarżyła tego „tajnego” umorzenia.
-- Co dalej? Ujawniły się nowe okoliczności w tej sprawie. Wielokrotnie naciskana przez nas „warszawka” nakazała Prokuraturze Wojewódzkiej w Toruniu wznowienie postępowania. – I co się stało? Poszliśmy do Prokuratury Wojewódzkiej składać zeznania. Powitał nas znajomy prokurator A.G., który awansował właśnie do Prokuratury Wojewódzkiej i ochoczo próbował znów w tej samej sprawie przesłuchiwać, bo tak mu polecił Prokurator Wojewódzki. Sprzecznie z procedurą zademonstrowano, kto rządzi. Nawet nie było udawania, że obowiązujące  prawo ma jakiekolwiek znaczenie w III RP.
 
W tym samym czasie (na początku lat dziewięćdziesiątych) Prokurator Rejonowy w Toruniu, mijając się z prawdą prawie w każdym zdaniu, porozmawiał o mnie ze sponsorowanym przez toruńską mafię „dziennikarzem” lokalnej gazety, który później rozwinął swoje skrzydła w TVN. Przeciwstawianie się złodziejstwu p. Prokurator nazwał przestępstwem. Wydał na mnie „gazetowy wyrok” i wymierzył mi karę zniesławienia oraz uwikłania w proces karny na dwie i pół dekady. Minęło 26 lat, a wyroku sądowego w tej sprawie (ani jakiegokolwiek jawnego zarządzenia) nie ma. – Sprawa wsiąkła? Wyparowała? Sprawy nie ma przez zaniechanie? Sędzia Przewodniczący wraz z Prokuratorami popełnili „coś” w tajemnicy przed oskarżonym. Normy KPK, KPC i wielu innych ustaw nie obowiązują. -- Kto za ten bajzel odpowiada?
 
Obcokrajowiec lub ktoś bardzo młody mógłby pomyśleć, że wspomniane wydarzenia to jakieś błędy  ustrojowe, wyjątkowe sploty okoliczności, czyjaś nieudolność lub przejawy korupcji. Niestety, były to działania modelowe, zaplanowane przez Sztab Okrągłego Stołu dla PRL-bis. Istotne jest to, że Sztab Okrągłego Stołu powołano już w 1982 roku, w stanie wojennym. Nie należy tej operacji mylić z medialnym zaciemnianiem istoty sprawy w 1989 r. Przez kilka lat (poczynając od 1982 roku) opracowywano nową strategię i taktykę. Realizację projektu rozpoczęto po kryjomu w roku 1986 (!)  a ogłoszono dopiero w roku 1989. Prawda różni się diametralnie od przekazu medialnego. Wyjątkiem są niektóre uwagi Witolda Gadowskiego, np. zawarte w artykule „Polska – dom na skale”. (Niedziela z 8 VII 2018)
 
„Okrągły Stół” pokazywany w TVP w 1989 r. był przedstawieniem dla ludu. Jego znaczenie dotyczyło sfery PR, a naiwni i agenci wołali wtedy, że w Polsce skończył się komunizm albo że w 1989 roku przy Okrągłym Stole (przed kamerami bądź w Magdalence) miała miejsce zmowa. Najważniejsze decyzje zostały podjęte i zaklepane kilka lat wcześniej. Wcześniej opracowano m.in. różne schematy i ścieżki zawłaszczania i rozkradania majątku jednostek gospodarki uspołecznionej, co dla zmyłki nazwano „prywatyzacją”.
 
Pasożytnicze spółki pojawiły się jak grzyby po ciepłym deszczu, już trzy lata przed ujawnieniem się Okrągłego Stołu. Zapewniło to „swoim” ogromne wyprzedzenie w organizacyjnym i finansowym wyścigu, coś na podobieństwo kilkuletniego falstartu z super wyrzutnią finansową na starcie. Sporo tych spółek (np. w Toruniu) miało personalne powiązania z tajnymi służbami PRL. Już w 1986 r. odbywały się liczne narady peerelowskiej nomenklatury, na których pouczano swoich ludzi, w jaki sposób mają bez obawy „prywatyzować” i rozkradać mienie publiczne. Polska gospodarka dużo straciła. Wiadomo, że ukradzionego nie przeznacza się na inwestycje. Ukradzione zwykle idzie na szybką konsumpcję,  reszta zostaje ukryta.
 
Z wyprzedzeniem utworzono sieć wszechstronnego wsparcia dla „swoich”. Zatruto polską gospodarkę i wymiar sprawiedliwości. Najbogatsze stały się spółki-trutnie, które zajmowały się pośrednictwem. Handlowały one tajną wiedzą i kontaktami. Budowa dróg i stadionów była u nas najdroższa w Europie właśnie z tego powodu, a niektórzy podwykonawcy nie otrzymali wynagrodzenia za wykonane roboty. Spółdzielcze mieszkania też budowano w systemie łańcucha pośredników: różnych pijawek i darmozjadów. Lokatorzy do dziś spłacają zawyżone kredyty. Sprzeniewierzono ogromne (liczone w setki miliardów) kwoty publicznych pieniędzy.
 
W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych kilkakrotnie zawiadomiłem o gospodarczych przestępstwach Prokuraturę Rejonową w Toruniu. Jedno z nich dotyczyło spółki, w której miałem udziały. Zastawiono tam na mnie pułapkę, która zadziałałaby, gdybym nie zawiadomił wówczas Prokuratury o przestępstwie. Niektórzy uczeni z UMK żartowali wtedy, że prokuratorzy otrzymywali ode mnie gotowe akty oskarżenia, a red. Andrzej Szmak dowcipnie zaproponował na łamach „Nowości”, abym w Republice Toruńskiej został szefem NIK. -- Proszę zgadnąć: kogo wtedy ścigano? Komu Sędzia zabrał udziały w spółce bez finansowej rekompensaty?
 
Uruchomiono medialną osłonę. Tylko „prywatyzacja”, obcy kapitał i Balcerowicz mogą nas uratować. Pierwszy milion dolarów trzeba ukraść. Nie można karać złodziei, bo stare prawo (niby) na to nie pozwala, a było ono w sprawach gospodarczych i złodziejstwa bardzo restrykcyjne. Trzeba tworzyć dużo (wielką górę!) nowego, dobrego prawa.
Powtarzano stare samograje: np. planując stan wojenny, podpowiedziano zbuntowanym z PZPR, aby poświęcili swój czas i energię na opracowanie idealnego statutu PZPR. Agenci  poprowadzili matołków, aby zajmowali się tą bezmyślną czynnością przez kilka miesięcy w 1981 r. Osiem lat później, poczciwym Posłom i Senatorom podpowiedziano, aby nie interesowali się mankamentami życia, lecz skupili się na produkcji nowego prawa, które niby rozwiąże wszystkie problemy. -- Teraz też podpowiadają.
 
Pozdrawiam serdecznie P.T. Czytelników, Kazimierz Jarząbek
Za kilkanaście godzin: „Luki w materiałach IPN”
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika smieciu

24-07-2018 [11:14] - smieciu | Link:

Zgadza się. Zaplanowane dawno przed Okrągłym Stołem a potem wykonane. Polska jest ICH. PiS tego nie zmieni z tysięcy powodów. Choćby z takiego prostego że mając do wyboru walenie głową w ścianę (tak jak pan), bycie ośmieszanym, targanym po sądach itd a wtopieniem się w system z elegancką pensją i poważaniem w mediach praktycznie każdy zdecyduje się na to drugie. Zwłaszcza że po prostu nie da się nic zrobić.

Żeby coś zmienić potrzebne jest obalenie Systemu. Anarchia. Potrzebny jest taki układ w którym nie trzeba będzie liczyć się z sądami, prawem, z niczym. Bo tak naprawdę już tak jest. ONI nie muszą się z tym liczyć. I nikt ich nie zmusi gdyż wszystkie instytucje, kasa jest pod ich kontrolą. Słusznie porównał pan swoje postępowanie do zawracania kijem Wisły. Każdy, kto zamierza coś zmieniać w ramach Systemu dokładnie to robi. To jest niemożliwe.
Anarchia w tym układzie byłaby jedynie przywróceniem równowagi. To samo bezprawie dla każdego. A potem? Nie wiadomo. Albo i tak zwyciężyliby ONI ale już z pozycji czystej siły bez żadnej iluzji czym jest System. Albo zwyciężylibyśmy my. Układając świat według nowych zasad, dobrowolnych dla każdego.

Ok. To jest JEDYNA droga do zmian. Ale niemożliwa do uświadomienia sobie przez ludzi. Dlatego do czasu wybuchu III WŚ lub jakiejś eksplozji na Słońcu NIC SIĘ NIE ZMIENI. A jedyne co nam pozostanie to takie nieszkodliwe teksty, które i tak mało kto czyta.

Obrazek użytkownika Darek65

24-07-2018 [13:00] - Darek65 | Link:

Nie sposób się z powyższym nie zgodzić. Inne działanie, to pudrowanie trupa. Wszak i Cejrowski powiedział.... wszyscy won. Czy tego doczekamy, oby.

Obrazek użytkownika Kazimierz Jarząbek

24-07-2018 [13:25] - Kazimierz Jarząbek | Link:

@ śmieciu
Gratuluję. To jest, moim zdaniem, właściwy poziom dyskusji na Naszych Blogach. Prezentowanemu przeze mnie kierunkowi przeciwstawił Pan swój. Obaj mamy do tego prawo i obaj z tej dyskusji możemy coś pożytecznego dla siebie wyciągnąć. Odpowiem Panu obszernie i mam nadzieję, że nie zanudzę. Otóż, "teoria państwa i prawa" jest na studiach prawa przedmiotem zdawanym na ostatnim roku. Przedmiot ten zaciekawił mnie tak bardzo, że kupiłem skrypt z tego przedmiotu i studiowałem go przed egzaminem wstępnym na studia i później systematycznie jeszcze 4 lata w ramach mojego hobby. Na wykładach prof. Justyńskiego też dużo się nauczyłem, ale na egzamin poszedłem dopiero w ostatnim możliwym terminie, bo ciągle uważałem, że za mało wiem.
Na korytarzu przed gabinetem prof. Justyńskiego stało ok. 30 osób, które już kolejny raz próbowały zdać ten przedmiot. Z gabinetu wyszedł Profesor, aby zaprosić jeszcze jedną osobę. Jak zobaczył mnie, którego z widzenia nie rozpoznawał, zapytał mnie w jakiej sprawie? -- Na egzamin. -- Skierowanie dziekana pan ma? -- Wręczyłem. -- Niech pan wejdzie. -- Wszedłem. -- Dlaczego dopiero dziś? -- Odpowiedziałem tekstem z teorii państwa i prawa: "Cokolwiek powiem, będzie to wyglądało na tłumaczenie się kiepskiego studenta." -- A pan jest studentem dobrym? Złapał indeks i otworzył, a akurat na tej stronicy były same piątki. Pierwsze pytanie: Fische i romantyzm niemiecki było podstępne. Gdy w pierwszym zdaniu odpowiedzi to zauważyłem, nie chciał mnie dalej słuchać. Następne pytanie dotyczyło anarchizmu i Piotra Kropotkina. (Wie Pan z innych moich publikacji, że Pan Profesor wstrzelił się mi idealnie w zagadnienie dotyczące Rosji.) Moja odpowiedź zmieniła się w wymianę poglądów na temat anarchizmu rosyjskiego, łącznie z Bakuninem i Lwem Tołstojem. Kiedy przechodzę na pobliskim cmentarzu obok mogiły żony Pana Profesora Justyńskiego, to zawsze odmawiam: "Wieczny odpoczynek..." i przypomina mi się  egzamin zdawany przed laty. -- O ideologii i problemach anarchizmu trochę wiem. -- Pański komentarz przeczytałem ze zrozumieniem i szacunkiem.