Idąc tym tropem, pani premier pomyślała zapewne: - Jaki czerwony dywan! Idę sobie tam, gdzie chcę i z kim chcę. Niech się cieszą, że w ogóle wyszłam z samolotu. Poza tym jestem kobietą; polską kobietą i boję się Niemców. Najchętniej zamknęłabym się w swoim mieszkanku z dziećmi.
Wariant 4:
Bo nowy sztab rządowych pijarowców wymyślił, że raz będzie wpadka, a raz - nie. Pamiętamy prezentację rządu - wpadka, i exposé - "niewpadka". Wizyta w Berlinie - wpadka, wizyta w Paryżu - brak wpadki. I tak w kółko, żeby zamęczyć widownię i przeciwników. Taka sinusoida nastrojów, aby dociągnąć do następnych wyborów. *** Spece od kreowania politycznej rzeczywistości z PO przyzwyczaili mnie, że wszystko da się uzasadnić: afery, wpadki i głupoty swoich mocodawców. I chyba nic się nie zmieniło w tym temacie. Stąd też moje impresje dotyczące czerwonego dywanu w Berlinie. Bo jeśli wpadki naszej premier nie można w żaden sposób wyjaśnić, to oznaczać będzie, że mamy do czynienia z kimś, kto - delikatnie mówiąc - pomylił misje.
A na koniec mój filmik pt. "Zagubiona" ilustrujący berlińskie wydarzenie, ale w wersji muzycznej. Zapraszam.
