To cytat z wczorajszego artykułu Cenckiewicza i Woyciechowskiego w "Do Rzeczy".
Ma rację Gontarczyk, pisząc :
To jest publikacja po prostu skandaliczna. Wydaje mi się, że za opublikowaniem takiego artykułu stała tylko i wyłącznie zemsta na człowieku, który wypowiadał się inaczej, niż autorzy „Do Rzeczy” na temat Powstania Warszawskiego. Tu chyba nie ma żadnych innych powodów, i raczej nie da się dorobić żadnej ideologii. Zemsta to raczej niskiego formatu motywacja.
Wyjątkowa aktywność prof. Kieżuna to nic innego, tylko ostry spór z Zychowiczem i całą resztą tych opluwaczy o Powstanie Warszawskie.
A kim są ci, którzy znają prawdę? Jak się okazuje był wśród nich miedzy innymi śp. Lech Kaczyński, który za pośrednictwem śp. Władysława Stasiaka wyjaśniał temat w momencie, kiedy prof. Kieżun przystąpił do komitetu poparcia L. Kaczyńskiego w 2005 roku.
Jednym słowem - panowie popluli sobie i na Kieżuna i na Lecha Kaczyńskiego – tylko pogratulować!
Pominę oczywiste kłamstwa (rzekomo napisana książka), nie zbadanie w ogóle wyjaśnień co do współpracy Kieżuna z Amerykanami itd., nie będę robić rozbioru logicznego tego paskudztwa. Poza wszystkim innym nie pokazali żadnego pisma świadczącego o rzeczywistej współpracy, podpisanego przez Kieżuna, mimo podobno 900 stron dokumentów.
Ale najbardziej ich wkurza to zdjęcie, gdyby umarł, albo chociaż miał sklerozę, a on żyje i ośmiela się ich krytykować.
Dno i pięć metrów mułu!

Jeszcze trzeba coś dodać, co wszystkim umyka. Otóż Cenckiewicz poparł brednie Zychowicza o dowódcach Powstania (rozbijanie mitu na wzór PRL), a Woyciechowski był v-ce szefem komisji d/s weryfikacji WSI.
I teraz mamy sytuację, w której za chwilę okaże się, że usprawiedliwienia Kieżuna są wiarygodne, a panowie autorzy nie dopełnili obowiązków rzetelności badawczej i publicystycznej.
Tym samym to oni staną się niewiarygodni, a komu to jest na rękę, to już chyba nie trzeba pisać. Jednym słowem wojskówka znowu rozrabia prawicę, dziwię się tylko, ze ludzie tak doświadczeni dali się wpuścić w tak prostacką grę. Do tego o mało nie przyczynili się do śmierci Kieżuna. A może ktoś na to liczył?
Kieżun mieszka sam, jest poważnie chory, zanim by się dowiedziano o jego śmierci, to materiał już by się ukazał – wtedy dopiero byłaby jazda!
Głupota i chore ambicje to najczęstszy powód rozwalania prawicy od środka, jak widać, działa nadal perfekcyjnie.
Ale najlepsze jest to, że obaj uczestniczyli w weryfikacji WSI. I teraz już są załatwieni na amen. Teraz już spokojnie WSI można zabrać się za Macierewicza.
2013 – "Magdulka i cały świat. Rozmowa biograficzna z Witoldem Kieżunem przeprowadzona przez Roberta Jarockiego."
A banda potępieńców wyje : przyznaj się, przyznaj się. Tumaństwo i magiel, ot co.
Co innego to motywy, oczywiście całkowicie jasne. Dopóki Kieżuń dostarczał argumentów endekom (masoni, finansjera, wroga Ameryka itp.) było o. k., ale poparł Powstanie (jako jego bohater nie mógł napluć na własną przeszłośś), wbrew schematom endeckim, okazało się, że na autorytet endecki się nie nadaje, więc został uderzony.
Jako pierwszy zaczął Kieżunia lansować Nowy Ekran i Parol. To zwróciło moją uwagę. Była więc tu jakaś operacja, która sią nie powiodła,
W Polsce budowana jest narodowa agentura, mozolnie, ze zmianami i wahaniami, ale instrukcje z Moskwy są jasne. Radzę zachować spokój i analizować. Kryteria muszą być jednakowe dla wszystkich.
Nie wy będziecie decydowac!