Wschodnia agresja rodzi negatywne skutki

Skutki rosyjskiej agresji na Ukrainie, a w gospodarce - embarga Putina na import wielu artykułów spożywczych nie dają u nas na siebie zbyt długo czekać. Oprócz rolników kolejną poszkodowaną w ten sposób kategorią polskich przedsiębiorców są nasi przewoźnicy międzynarodowi.
Nic zatem dziwnego, że z miesiąca na miesiąc pogarszają się nastroje konsumenckie stale mierzone przez GUS, cała gospodarka nie może otrząsnąć się ze stagnacji, a oficjalny poziom zatrudnienia - przy wysokim bezrobociu - praktycznie stanął w miejscu. Jedynie obecne władze zdają się nie zauważać wymienionych problemów. Wydaje się to tym bardziej dziwne, że przy obecnych kiepskich notowaniach sondażowych przed listopadowymi wyborami samorządowymi, rządzący, jak rzadko kiedy, potrzebują sukcesu. Tymczasem poza rutynowym „dostrzeganiem problemów” i wygłaszanymi publicznie obietnicami, że - z pomocą Unii - uda się przezwyciężyć trudności, w sytuacji poszkodowanych przedsiębiorców niewiele się zmienia.
W tym tygodniu z inicjatywy Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce  w Starym Lubiejewie k. Ostrowi Mazowieckiej  odbyło się spotkanie około 500 przedsiębiorców transportowych, których dotknęły skutki wprowadzenia przez Federację Rosyjską embarga na import produktów spożywczych. Uczestniczących w spotkaniu przedstawicieli rządu przewoźnicy poinformowali o obecnej sytuacji ich firm. Przewoźnicy stanęli przed zagrożeniem utratą rynku przewozowego; dziś już na wiele pojazdów nie można znaleźć zleceń przewozowych - twierdzili.
Jak na razie bez odpowiedzi znalazł się także wystosowany przed kilkoma dniami list otwarty szefa ZMPD Jana Buczka do premiera. Czytamy w nim m.in., że „Uzasadniony jest nasz wniosek o pomoc finansową z tytułu utraty zleceń przewozowych dla polskich międzynarodowych przewoźników drogowych”. Autor listu opisał w nim skutki embarga rosyjskiego na europejską żywność, które uderzyły nie tylko w producentów ale również w przewoźników. Polacy skupieni w 3 tys. firm, wykorzystujących ok. 30 tys. samochodów ciężarowych.  wykonywali do tej pory rocznie 270 tys. przewozów do Rosji. Dawało to rocznie co najmniej 700 mln euro przychodów. Utrata kierunków wschodnich destabilizuje branżę. Coraz więcej pojazdów zostaje wyłączonych z ruchu. W ten sposób kłopoty przewoźników wożących na wschód rozprzestrzeniają się na całą branżę. W dodatku drastyczny spadek obrotów rodzi zagrożenie dla spłat zobowiązań przedsiębiorców wynikających z leasingów i kredytów, co uderzy w udzielające je banki i firmy leasingowe - stwierdza Buczek w liście do Tuska.
Tymczasem, jak podał GUS sierpień 2014 r. był drugim z kolei miesiącem, w którym nastroje konsumenckie, ocenianie na podstawie wskaźników syntetycznych, pogorszyły się. Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), syntetycznie opisujący obecne tendencje konsumpcji indywidualnej obniżył się o 2,4 p. proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca i ukształtował się na poziomie -19,5. Na spadek wartości wskaźnika największy wpływ miała ocena przyszłej sytuacji ekonomicznej kraju (spadek o 7,6 p. proc.). Wartości składowych dotyczących obecnej sytuacji ekonomicznej kraju oraz przyszłej i obecnej sytuacji finansowej gospodarstwa domowego obniżyły się odpowiednio o 2,3; 2,0 i 1,3 p. proc.
Dodatkowo wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej (WWUK), syntetycznie opisujący oczekiwane w najbliższych miesiącach tendencje konsumpcji indywidualnej spadł o 3,8 p. proc. i ukształtował się na poziomie -25,0. Na obniżenie wartości wskaźnika wpłynęły przede wszystkim bardziej pesymistyczne przewidywania dotyczące przyszłej sytuacji ekonomicznej kraju i przyszłego poziomu bezrobocia (spadek odpowiednio o 7,6 i 7,4 p. proc.).
Również GUS poinformował, że zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się o 0,8% w stosunku do poprzedniego roku i wyniosło zaledwie 5531 osób. – To o wiele za mało, by mówić, że mamy ożywienie na rynku pracy – tłumaczy Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl. Jego zdaniem kiepskie odczyty odnośnie do zatrudnienia oznaczają, że bezrobotni wciąż dłużej szukają pracy.
Według Piechowiaka przy tak małym popycie na pracę trudno oczekiwać silniejszego wzrostu wynagrodzeń. Kondycję polskiej gospodarki osłabia niepewność w związku z sytuacją na Ukrainie, rosyjskimi sankcjami oraz ogólnie gorszej od spodziewanej koniunktury w UE m.in. we Francji i Niemczech. – W teorii gospodarka rośnie w tempie ok. 3% rocznie, ale na ulicach i w portfelach tego nie widać. Teraz ciężko konkretnie wskazać przyczynę, bo z pewnością nie jest to minimalna deflacja. Na razie nie jest źle, ale to nie jest zrównoważony rozwój tylko stagnacja – dodaje Piechowiak.