Superdemolka plus size

W klasie Łukaszka trwała właśnie lekcja geografii. Pani nauczycielka roztrzęsionym  głosem opowiadała uczniom jakimi to są szczęściarzami, że nadal mogą się uczyć geografii. Bo na ten przykład w niektórych stanach USA jest już ona oprotestowana.
- No tak, pewno nie chcą się uczyć tylu rzek, gór, w końcu to olbrzymi kraj - to była dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Chodzi o coś innego - powiedziała pani od geografii. - Dla nich geografia jest zbyt biała. Co tu kryć, większość odkryć dokonali biali. W związku z tym nauka geografii jest rasizmem, bo promuje białych.
- A gdyby promowała czarnych? - zapytał Łukaszek.
- Masz szczęście, Hiobowski, że mieszkasz w Polsce, bo takie niebezpieczne pytania mogłyby się dla ciebie źle skończyć. Ale powiem wam, chociaż i tak nie macie szansy wziąć w tym udziału. Afryka na ten przykład będzie odkrywana na nowo. Ale przez tubylców. Na nowo będą odkrywać miasta, rzeki, pustynie...
Klasa milczała porażona genialnością tego pomysłu.
- To dopiero robota - rzekł z zazdrością okularnik.
- I wyjątkowo łatwa, mogą odkrywać według mapy - dodał Gruby Maciek.
Pani od geografii wyglądała tak jakby się miała rozpłakać albo roześmiać. Nie zdążyła jednak zrobić ani jednego, ani drugiego, bowiem w sali lekcyjnej rozegrała się seria przedziwnych zdarzeń.
Zaczęło się od wejścia pani pedagog. Zamiast się przywitać spojrzała na wszystkich i zakrzyknęła:
- Precz z anoreksją!
Dziewczyny chętnie podchwyciły okrzyk.
- Co to jest anoreksja? - zainteresował się Gruby Maciek.
- Ten biały lądolód u dołu globusa - pospieszył z odpowiedzią okularnik.
Pani poprosiła go o dzienniczek. Okularnik zaklinał się, że żartował.
- Czy ja się dowiem co to jest anoreksja, do cholery? - powtórzył poirytowany Gruby Maciek.  cholery!
Pani od geografii jego też poprosiła o dzienniczek.
- Szkoła powinna uczyć a nie karać - burczał Maciek.
- Anoreksja to jest coś, co ci nie grozi...
- A właśnie, że nie! - przerwała Łukaszkowi pani pedagog. - Grozi każdemu! I teraz zaproszę tu do klasy osoby, które pokażą wam jak z tym żyć i jak to akceptować! Bardzo proszę!
I zanim pani od geografii zdążyła zaprotestować do sali wtargnęła grupa kilkunastu pulchnych młodych kobiet.
- To modelki, są super i są plus size... - zaczęła pani pedagog. Ale nikt jej nie słuchał. Jedna z pań wyrwała pani od geografii dzienniczki elektroniczne Grubego Maćka i okularnika. Inna stanęła przed Łukaszkiem i zażądała również jego dzienniczka.
- Czy ma pani prawo przetwarzać moje dane osobowe? - spytał uprzejmie Łukaszek, ale pani nie raczyła odpowiedzieć, tylko sięgnęła po jego torbę i wyjęła dzienniczek.
Panie pozbierały dzienniczki wszystkich uczniów i rzuciły je na podłogę pod tablicą.
- Mam złe przeczucia - zadudnił Gruby Maciek.
Panie zaczęły wznosić okrzyki:
- Precz z klasyfikowaniem uczniów!
- Precz z segregacją ocenową!
- To są moje oceny, a nie szkoły!
- Dość naginania mojego życia do waszych zasad!
- Wyzwólmy się z cyfrowych kajdan!
- Co tu się dzieje? - rozległo się od drzwi. Były otwarte i stał w nich pan dyrektor. - Wasze wrzaski słychać nawet w moim gabinecie.
- Zamierzamy zniszczyć te oto elektroniczne dzienniczki ucznia! - zakrzyknęła jedna z pań.
- Jak? - zainteresował się pan dyrektor. - Wchodząc na nie?
Panie poczuły się urażone.
- A właśnie, kim panie właściwie są?
- To modelki plus size - pospieszyła z odpowiedzią.
- Niezupełnie - odparła druga pani. - Owszem, jesteśmy modelkami. Nie, nie w telewizji czy gazetach, Teraz każdy może być modelem!
- On też? - okularnik pokazał Grubego Maćka. - Chyba czołgu!
- Ty za to byłbyś świetnym modelem płyty paździerzowej - odciął się Gruby Maciek i się pobili.
- ...ale występujemy w nieco innym programie - kontynuowała pani. - Jakby pani odczytała dokładniej ulotkę...
- Przecież czytałam - warknęła pani pedagog. - Supermodelka... Nie... Zaraz... O faktycznie się pomyliłam... Superdemolka...
- Kurdemolka - dorymował Łukaszek.
Pani od geografii zażądała dzienniczka.
- Niech pani sobie sięgnie, leży pod tablicą.
Bezczelność - sapnęła pani i nachyliła się do sterty elektroniki.
- Nie! Stop! - wykrzyknęła jedna z pań. - Proszę niczego nie zabierać! Zaraz będzie demolka!
- Nie będzie żadnej demolki - wycedził pan dyrektor. - Jedna ryska i obciążam was kupnem nowego sprzętu.
Panie obraziły się i wyszły.
- Cz! - prychnął okularnik. - Przynajmniej uwagi uległyby skasowaniu!
- Nic by się nie skasowało - pan dyrektor uśmiechnął się z wyższością. - Dane z dzienniczków kopiują się na bieżąco do internetu. W trzy różne miejsca. Zniszczenie go nic nie da. Poza stratą finansową oczywiście.
- Nieźle - pokiwał głową Łukaszek. - Ale sam pan tego nie wymyślił.
- No, powiedzmy nie do końca. Pomógł mi jeden były uczeń.
- Zdrajca! - zadudnił Gruby Maciek.
- Z szacunkiem się wyrażaj o prezydencie, smarkaczu!
- Takie kopiowanie danych jest w ogóle legalne? - zastanawiał się głośno Łukaszek.
- Jest zgodne z regulaminem szkoły. Żaby to zmienić... - pan dyrektor zrobił się nagle rozbawiony. - ...musielibyście zmienić regulamin szkoły!
Wszyscy zaczęli się zastanawiać jak to zrobić.
- Tego się nie da zrobić - mruknęła przewodnicząca klasy Melissa. - Ja go niedawno czytałam. Żeby go zmienić musi wyrazić na to zgodę dziewięćdziesiąt sześć dziewięćdziesiątych siódmych zgromadzonych, a musi ich być minimum dziewięćdziesiąt osiem dziewięćdziesiątych dziewiątych spośród uczniów i nauczycieli razem!
- Jak to: uczniów i nauczycieli razem? - zdumiał się okularnik.
- Normalnie - pan dyrektor zarechotał. - Regulamin dotyczy i nauczycieli i uczniów, prawda? dlaczego miałbym jednych wykluczać? Pamiętajcie, że jestem dyrektorem nie tylko uczniów, nie tylko nauczycieli, ale i uczniów i nauczycieli!
I wyszedł śmiejąc się, ale w drzwiach dogoniły go słowa Łukaszka:
- Tego też sam nie wymyślił.
- Ano nie. Doradziła mi ciocia Zosia.
-------------
marcinbrixen.pl
http://www.wydawnictwo-lena.pl... - blog w formie książki
https://pl-pl.facebook.com/mar...