Ewangelia wg Johna Godsona

John Godson zagłosował wbrew własnej partii. Jego wola. Porównał rząd polski do kobiety przyłapanej na cudzołóstwie. Brawo Jasiu Godsonie; to taka święta tautologia. Jednak POstawienie się w roli Jezusa jest nie do zaakceptowania. Co prawda nazwisko – Syn Boży – jest a propos, ale tylko w przypadku ciekawostki lingwistycznej. Jeśliby kontynuować biblijną narrację posła, to w naszym politycznym grajdołku mamy m.in. partie reprezentujące również nieuczciwych celników, faryzeuszów, judaszów oraz przedstawicieli miast Sodoma i Gomora. Ja jako obywatel chciałbym, aby wspomniani szubrawcy jak najszybciej „na pysk” wyrzuceni zostali z przestrzeni publicznej, gdyż ich działalność jest najzwyczajniej szkodliwa dla Polski i jej obywateli. Nie godzę się więc na zabiegi „synka bożego”, który rzuca koło ratunkowe parlamentarnym cudzołożnicom i łotrzykom, którzy z naszego kraju zrobili burdel.
Następnym razem, gdy n-ta już afera będzie miała być rozstrzygana w drodze wotum zaufania dla rządu premiera Donalda Tuska proszę wziąć pod uwagę inne fragmenty Nowego Testamentu. Choćby mówiący o tym jak Jezus przeklął nieurodzajne drzewo figowe (Mk 11,12-14.20-25).

No chyba, że pan John Godson sam zasili szeregi partii cudzołożnic, co nie jest wykluczone.

Jeśli jednak partia nie przyjmie swojego dawnego członka, zawsze można napisać, że dla brzemiennej Matki Bożej też „nie było miejsca w gospodzie”.