Red. Wroński każe nam okazywać wdzięczność Armii Czerwonej, za to, że Mehlsack nazywa się Pieniężno, zaś burmistrz nazywa się Młynarczyk, a nie Müller.
Dziwne, ludziom żyjącym w matrixie przeszkadza burmistrz Müller, a premier Miller już nie przeszkadza. Ale widać tak jest pośród czerskich ksenofobów, że głupie " umlaut " potrafi wyprowadzić ich z równowagi. Red. Wroński okazując wdzięczność Armii Czerwonej za wyzwolenie Pieniężna, tak naprawdę dziękuje krasnoarmiejcom za Mąkowory. Zanim do Mehlsack dotarły ustalenia komisji Srokowskiego, Pieniężno nazywało się po prostu Mąkowory, a o red. Pieniężnym, zamordowanym przez Niemców w Hohenbruch, nikt tu nie słyszał. Osadnicy z kresów w ramach oswajania obcej ziemi nazywali miejscowości według uważania, po swojemu. Często tłumaczyli nazwę miejscowści z niemieckiego na polski, innym razem zmieniali niemieckie brzmienie nazwy na polskobrzmiące, dodajac np. polską końcówkę. [ np. Scharnigk- Szarniki, Wangst - Wągsty, Langainen - Łęgajny itp. ] Takim dosłownym tlumaczeniem jest i Mehlsack ( Mehl + sack : Mąka + worek ) Według tego samego klucza pracowała też komisja d/s nazewnictwa prof. Srokowskiego. [ np. Liebemühl - Miłomłyn, Seeburg - Jeziorany, Guttstadt - Dobre Miasto ] Językowy purysta powie, że Mąkowory to jakaś językowa pokraka, miano dziwaczne. O prawdziwym pechu mógłby jednak mówić red. Wroński, gdyby Pieniężno nazywało się np. Eiersack. Jak tu wyrazić wdzięczność Armii Czerwonej ? Dziękować za wyzwolenie Jajoworów. Mnie nazwa Mąkowory bardzo się podoba, bo jest dowcipna, o wiele bardziej dowcipna niż flagowy ponurak czerskiej redakcji, pan Wroński. Nie krzywmy się na Mąkowory, przecież prości osadnicy, w swojej toponomastycznej radosnej twórczości, nie korzystali z porad takich wybitnych lingwistów jak prof. Taszycki czy prof. Rospond, którzy zasiadali w komisji Srokowskiego. O wiele bardziej dziwaczna [ niż Mąkowory ] bo wzięta wprost z Trybuny Ludu, jest argumentacja red. Wrońskiego. Bo cóż to znaczy, że nie moglibyśmy cieszyć uszu piękną polszczyzną gdyby nie Armia Czerwona ? A kto małemu Jasiowi Kasprowiczowi, synowi prostej chłopki, pozwolił mówić po polsku, a potem nauczył pięknej polszczyzny ? Wyliczać dalej ? Wystarczy. Mądremu wystarczy jeden przykład, durnia i tysiącem przykładów nie dobijesz. Jednym z celów edukacji jest nauczenie dziecka czytania i posługiwania się słowem pisanym. Celem drugim, równie istotnym, jest nauczenie samodzielnego myślenia. Wybitny master potrafi, czasem, ten drugi cel zaszczepić mimochodem. Widać w niektórych peerelowskich szkołach brakowało prawdziwego mastera. Skąd bierze się podziw i wdzięczność dla Armii Czerwonej u red. Wrońskiego ja odpwiedzieć nie umiem. Moją radość z odzyskania Ziem Odzyskanych zmąciła parę lat temu pewna staruszka. Podczas jakiejś podróży " z Kolbergiem po kraju " trafiłem, gdzieś na północnym Mazowszu, do zabudowań starowinki. Na pytanie, co tu tak cicho ? gdzie dzieci, wnuki ? Starowinka powiedziała :
- Wszyscy panie wyjechali do Niemiec, do bauera.
- Nie powiem, ja przed wojną też chodziłam do bauera. Ale przed wojną było lepiej. Szło się do bauera za Orzyc i raz na tydzień, raz na dwa tygodnie wpadało się na niedzielę do domu. A teraz to i raz na pół roku nie zajrzą. Po coż zatem panie red. Wroński były wiekopomne zwycięstwa Armii Czerwonej ? po co epokowe zdobycze socjalizmu ? kiedy wróciliśmy do punktu wyjścia i dalej musimy" chodzić za Orzyc "
Ja oczywiście nie odbieram red. Wrońskiemu prawa do wzniosłych uczuć, każdemu wolno kochać, nawet Armię Czerwoną. Każdy ma jakieś swoje indywidualne doświadczenia. Może pan Wroński rzeczywiście coś Armii Czerwonej i socjalizmowi zawdzięcza. Socjalistyczna ojczyzna wykształciła, potem pozwoliła być redaktorem najważniejszej ogolnopolskiej gazety, więc nie trzeba chodzić, za kordon do Ortelsburga za robotą. Pozwalają zdobycze niezwyciężonej armii cieszyć się polskimi Mazurami, prezentem od Stalina. Pozwalają cieszyć się i mnie spływem polską Krutynią i błogim łomżingiem na stanicy w Spychowie. Dlatego ja oczekuję, że red. Wroński podziękuje - w moim imieniu - Armii Czerwonej nie tylko za Mąkowory, ale i za Pupy. Ściślej za wyzwolenie spod niemieckiego jarzma miejscowości Pupy, czyli Spychowa. Ależ tam na Czerskiej zapanowała germanofobia, u nich jak w Lidlu, też tygodnie tematyczne: oferta francuska, polska, włoska, hiszpańska. Na Czerskiej raz germanofobia, raz rusofilia, potem islamofobia, innym razem antysemityzm, zaraz potem antyklerykalizm przeistacza się w putinofobię. Oszaleć można, i chyba niektórzy oszaleli.
PS. Melzack / Mąkowory / Pieniężno, nieważne, pojechać warto, choćby po to by odwiedzić Muzeum Etnograficzne Księży Werbistów. Bardzo interesujące. Można jeszcze, jeśli czas pozwoli, zobaczyć imponujący most kolejowy przez Wałszę, pomnik Czerniachowskiego można sobie darować. Chyba, że ktoś kocha Armię Czerwoną.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1893