Cztery lata i dwie piosenki Kaczmarskiego

       Dzisiaj, w czwartą rocznicę tej strasznej tragedii w Smoleńsku, powstanie zapewne wiele wpisów wspomnieniowych. Będą relacje z uroczystości, podniosłe chwile. Jednocześnie już od wielu dni znowu pracują intensywnie opluwacze – w takim czasie i w takim kraju żyjemy, wszelkie świętości już podeptano, wszelkie tabu naruszono – właściwie jesteśmy bezbronni wobec tego ataku wszechobecnej ohydy i kłamstwa.
       Dzisiaj przypada także 10 rocznica śmierci Jacka Kaczmarskiego - dlatego postanowiłam przypomnieć jego dwie piosenki, które dla mnie swego czasu stały się czymś w rodzaju wzorca >  jak żyć w zniewolonym kraju i nie zwariować.
       Dzisiaj, kiedy chyba już wyraźnie widać, jak nasze państwo jako aparat przymusu  w ostatnich latach zamieniło się de facto w reżim niszczący własnych obywateli – warto przywołać tamte teksty, bo znowu są aktualne.
      Dzisiaj  - chcę podziękować Jackowi, bo kiedy wydaje mi się, że już naprawdę mam dość, że nie wytrzymam dłużej, że po prostu czas już żyć spokojnie, zamykając uszy i oczy na zdarzenia spoza mojej małej wioski, wtedy sięgam po te piosenki. I wracam do pionu. 
 

  Jeszcze nie dzisiaj, nie jutro, nie wiem jeszcze jak długo to potrwa – ale w końcu przyjdziemy po was - zdrajcy, tchórze, kłamcy, złodzieje i jurgieltnicy! Wasz czas powoli, ale nieubłaganie dobiega końca...

 

YouTube: