Ruskie szachy to bardzo fajna gra. W razie potrzeby ruszamy się gońcem tak jak wieżą albo na odwrót. Gdy zaś przeciwnik zaczyna za głośno protestować, że „on tam nie stał” albo że „przecież wieże nie chodzą po skosie”, można wziąć ciężką ozdobną szachownicę i rąbnąć nią krnąbrnego zawodnika w łeb. Partia musi być wygrana.
Czy Amerykanie też lubią grać w ruskie szachy? Ostatnio Obama przyciśnięty do muru zaproszeniem na manewry wojskowe na Ukrainę, jasno postawił sprawę, że militarnego zaangażowania USA w tej wojnie nie będzie.
Jaceniuk myślał, że 4. artykuł Memorandum Budapesztańskiego znaczy coś innego -
(4. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zaangażowanie w poszukiwanie natychmiastowych działań Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych celem dostarczenia pomocy Ukrainie, jako Państwu Nienuklearnemu stronie Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej, gdyby Ukraina stała się ofiarą aktu agresji lub obiektem groźby agresji, w których stosowana jest broń jądrowa;)
- że dostarczenie pomocy obejmuje również pomoc wojskową. Ukraińcy pomylili wieże ze skoczkiem, albo Amerykanie pogrywają sobie w ruskie szachy.
Drugorzędne dyskusje o tym, że to memorandum, a nie traktat, są tylko drugorzędne, ponieważ poza nazwą, dokument ten formalnie spełnia warunki przyrzeczenia, a wiec zobowiązania międzynarodowego.
Artykuł 5. Traktatu obronnego NATO brzmi podobnie:
(Artykuł 5. Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej, będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi Stronami działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.)
W obu artykułach widzimy niemal identyczne sformułowania: pomoc (w samodzielnie określanym zakresie) w obliczu agresji zbrojnej. Jedyną różnicą jest nagłówek.
Wiemy już, że Ukrainy ten dokument nie ochronił przed rosyjską napaścią. Czy naszego papieru Rosjanie będą bali się bardziej? i czy my rozumiemy tak samo, jak Amerykanie i pozostali sojusznicy, wyrażenie „udzielić pomocy”, czy też raczej mylimy figury?
Cóż, czas wszystko pokaże. Jedyna nadzieja w tym, że na pierwszy ogień sprawdzający znaczenie desygnatywne słowa „pomoc”, pójdzie Estonia albo Łotwa. Inna sprawa, że czekać w niepewności nie jest zbyt roztropnie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2090