Geopolityka stepu

Jeśli istnieje jakiś nieśmiertelny duch polskości, to istnieje również genius loci Ukrainy. Ten genius locisprawia, że ktokolwiek tam mieszka i skądkolwiek pochodzi, będzie musiał przyjąć rację stanu dawnego  ruskiego mocarstwa w dorzeczu Dniepru.

Wysłuchałem właśnie audycji w niepoprawnym radiu – transmisji debaty o Ukrainie m.in. z udziałem Tomasza Szczepańskiego i Stanisława Michalkiewicza. Nie będę jej relacjonował; mogę tylko powiedzieć, że p. Tomasz mówił sensownie, a p. Stanisław jak zwykle dowcipnie. Z pozostałych dyskutantów wybił się tylko głos z sali, wzywający do tego, aby Ukrainę „za mordę” chwycili "ruscy".

No cóż, najwyraźniej dla niektórych Ukrainiec bardziej straszny, niż Moskal. Mnie natomiast brakowało jednak u dyskutantów wyczucia czegoś, co na poczekaniu nazwałem „geopolityką stepu” i co wyczuwam bardziej intuicyjnie i na poły „profetycznie”. Nie oczekuję pod moim wpisem burzliwej dyskusji na argumenty, gdyż żadnych twardych faktów dostarczyć tutaj nie mogę, więc dyskutować nie ma z czym. Jeśli jednak ktoś ma ochotę dorzucić swoje trzy grosze, z przyjemnością przeczytam.

Moje intuicje oparte są na prostej obserwacji  dziejów Rusi Kijowskiej. I to zarówno tej niezależnej, potężnej a dla nas groźnej, jak i tej upokorzonej, podbitej przez Mongołów, a potem „odzyskanej” dla Europy przez Litwinów.

Uderzający jest po pierwsze fakt, że dla stabilności tej części świata istnienie jakiegoś mocarstwa w dorzeczu Dniepru jest absolutnie niezbędne. Niezależnie od tego, czy mocarstwo to będzie zarządzane z Kijowa, Wilna czy z Krakowa, to państwo takie istnieć musi.
Adam Kisiel
Po drugie, osłabienie tego mocarstwa położonego w dorzeczu Dniepru i wewnętrzne zamieszki prowadzą do jego szybkiego podziału i rozbioru. Mam tu na myśli przede wszystkim nieszczęsny bunt Bohdana Chmielnickiego, który doprowadził do tego, że Ukrainą prawobrzeżną na sto pięćdziesiąt lat zawładnął żywioł polski, a Ukrainą lewobrzeżną – żywioł moskiewski. Przed 1648 rokiem Ukrainą rządzili Sarmates Rossi, do których należał znany z Trylogii słynny wojewoda kijowski Adam Kisiel. Mieli oni swoją wcale liczną reprezentację parlamentarną i konsekwentnie bronili autonomii odnowionej cerkwi prawosławnej, a przecież do instytucji ustrojowych i państwa sarmackiego byli szczerze przywiązani. Symbolem tego przywiązania niech będzie choćby znany list Kisiela do Chmielnickiego, w którym stwierdza on, „przecie jednak Ojczyzna nam wszystkim jest jedna, w której się rodzimy, wolności naszych zażywamy, i nie masz prawie we wszystkim świecie inszego państwa i drugiego podobnego ojczyźnie naszej w wolnościach i swobodach… Wszędzie niewola, sama tylko Korona polska wolnościami słynie”. Jednak po 1648 roku to wszystko zostało właściwie zaprzepaszczone, a unia hadziacka nie zdała egzaminu, bo nikt z sygnatariuszy nie traktował jej poważnie.

Po trzecie, mieszkańcy Ukrainy przed 1648 rokiem znakomicie rozumieli swoje geopolityczne położenie i doskonale znali sytuację Rusinów podbitych przez Moskwę. Pogardzali Moskwą i jej barbarzyńską odmianą prawosławia. Zdawali też sobie sprawę, że prędzej czy później musi dojść do zwarcia z Moskwą i że lepiej by było, aby to zwarcie dokonało się w dogodnym czasie i na własnych warunkach.

Szczęśliwie się złożyło, że książęta Wiśniowieccy oraz książę Rużyński znaleźli pomoc i zrozumienie w umyśle króla Zygmunta III Wazy oraz kanclerza wielkiego litewskiego Lwa Sapiehy. Tym samym z początkiem XVII wieku punkt ciężkości Rzeczypospolitej przesunął się wyraźnie w dorzecze Dniepru, a Rzeczpospolita realizowała interesy dawnego mocarstwa ruskiego (choć nie tylko jego, rzecz jasna). Z zagrożenia wyraźnie zdawano sobie sprawę w Moskwie. Inicjatywy dyplomatyczne Lwa Sapiehy zmierzające do jakiejś formy unii Rzeczypospolitej z Moskwą przyjmowano tam z coraz większym niepokojem, by nie rzec - ze strachem. Moskale dobrze rozumieją język dyplomacji i zdawali sobie sprawę, że jeśli Sapieha proponuje unię, to jest to rodzaj szantażu: albo dacie się wchłonąć, albo będzie wojna.

Stały nacisk dyplomacji litewskiej przynosił tym lepsze efekty, że rządy Borysa Godunowa nie cieszyły się poparciem moskiewskiej elity, a kraj był wyniszczony po terrorze opricziny i katastrofalnie przegranej wojnie o Inflanty. Szczególnie rodzina Romanowów nienawidziła cara-nuworysza, a wybitny jej przedstawiciel – Fiodor Romanow – konsekwentnie dążył do takiego czy innego przejęcia władzy w państwie. Jeżeli mogę tu użyć takiego brzydkiego porównania wstecz, to umysłowość Fiodora Romanowa była wręcz modelowym prototypem umysłowości sowieckiego oficera służb specjalnych, który pragnie wszystkim sterować z tylnego rzędu, za nic nie ponosić odpowiedzialności, o wszystkim wszystko wiedzieć, dusić w zarodku inicjatywy spontaniczne, a ludzi niepokornych likwidować w drodze skrytobójstwa. Miał też on w państwie moskiewskim rozległą siatkę swoich przyjaciół i agentów, co procentowało mu na każdym kroku.

Ponieważ o dymitriadzie miałem już okazję pisać, na tym miejscu tylko podkreślę fakt podstawowy: to nie Polacy, i nie Litwini wymyślili Dymitra Samozwańca, lecz Fiodor (Filaret) Romanow. Romanow sądził, że uda mu się wykorzystać Lwa Sapiehę, Jerzego Mniszcha, Wiśniowieckich i Różyńskiego do swoich celów. Po części mu się to udało, ale sytuacja potoczyła się zgoła inaczej, niż tego oczekiwał. Nie przewidział mianowicie tego, czego żaden oficer służb specjalnych przewidzieć nie może – mianowicie że rozgrzanej rewolucji nie da się kontrolować i że rozszalałe żywioły muszą się wymknąć spod kontroli. Szczególnie nieokiełznany okazał się żywioł kozacki na południowych, stepowych kresach państwa moskiewskiego. Udzielając poparcia każdemu kolejnemu samozwańcowi kozacy świetnie się bawili kosztem Moskwy i przez długi czas udaremniali wszelkie wysiłki zmierzające do przywrócenia porządku.

Fakt ten jest znaczący i powinniśmy brać go pod uwagę przy wszelkich dyskusjach o Ukrainie. Zdaję sobie sprawę, że czasy są inne i prawdziwych kozaków już nie ma. Ale jeśli istnieje jakiś nieśmiertelny duch polskości, to z pewnością istnieje również pewien genius loci Ukrainy. Ten genius loci sprawia, że ktokolwiek tam mieszka i skądkolwiek pochodzi, będzie musiał przyjąć rację stanu dawnego ruskiego mocarstwa w dorzeczu Dniepru.

Co to dla nas oznacza? Aby przetrwać Ukraina musi pokonać Moskwę i całkowicie wyłączyć ją z rozgrywki na co najmniej kilkadziesiąt lat. Nierealne? Być może. Jednak, aby Polska mogła przetrwać, Ukraina musi zrealizować swoje mocarstwowe przeznaczenie. Przetrwanie Polski jest w rękach Ukraińców. Przetrwanie Ukrainy jest w rękach Polaków. Albo wzorem Lwa Sapiehy, Zygmunta III i Jerzego Mniszcha zrozumiemy i przyjmiemy geopolitykę stepu, albo step wsiądzie nam na karki. Wybór należy tylko do nas.
 
Jakub Brodacki

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika misio

06-02-2014 [02:13] - misio | Link:

Autor nie zwrócił uwagi na drobny acz istotny szczegół - obecnie Polska jest w likwidacji, a naszą, że tak powiem, tradycyjną rolę gracza na Ukrainie gładko przejęły Niemcy.
Dzisiaj nie ma Sapiehy ani Zygmunta, za którymi stało konkretne państwo. Nie ma też Piłsudskiego ani nawet Petlury. Nie ma absolutnie nic - i dopiero to jest prawidłowym punktem wyjścia do aktualnych polskich rozważań kwestii ukraińskiej.

Obrazek użytkownika alchymista

06-02-2014 [06:35] - alchymista | Link:

A komentator mógłby jeszcze dodać, że Rosja ma broń atomową, której my nie mamy. To jest goły konkret, z którym nawet nie chcę dyskutować. Bo rzecz w tym, że na początku XX wieku też nikt nie znał Piłsudskiego. A co więcej, porządni ludzie uważali go za "bolszewika". Co więcej, z punktu widzenia wielu badań historycznych, odrodzenie Polski i próba powstania państwa ukraińskiego była elementem niemieckiej polityki "Mitteleuropy". A mimo wszystko wydarzenia potoczyły się trochę inaczej, niż sobie Niemcy wyobrażali. Także sursum corda, Misiu, potrzebna jest nam wiara. I nie oglądając się na nowego Piłsudskiego rób w sprawie Ukrainy to, co możesz robić.

Obrazek użytkownika gorylisko

06-02-2014 [06:39] - gorylisko | Link:

nie mamy mężów stanu...ostatni który rozumiał ideę jageilońską został zamordowany w Smoleńsku...
tedy szkopy wzięły sprawy w swoje ręce i pokażą oni "wolność" Ukrainie pospołu z putinem, tak, że zatęsknią za lachami...
ale czy wtedy będzie Polska ? czy autonomia śląska z prywiślańskim kondominium zarządzanym z moskwy i berlina ?

Obrazek użytkownika alchymista

06-02-2014 [06:55] - alchymista | Link:

Gorylu, właśnie odpisałem komentatorowi, że bez wiary w zwycięstwo nie uda się nam zwyciężyć. Jak powiadam: z punktu widzenia Niemiec odrodzenie Polski po I WŚ to był "wypadek przy pracy". Oni chcieli stworzyć Mitteleuropę a nie żadną tam Polskę federacyjną czy nawet tą która powstała z Wilnem i Lwowem. To że nie mamy dzisiaj Piłsudskiego z obrazka na ścianie, to nie znaczy że go mieć musimy. Czasy są troszkę inne; geopolityka jednak pozostaje ta sama. Róbmy to co możemy robić, a jakiś Piłsudski albo stada Piłsudskich wcześniej czy później się pojawią.

Obrazek użytkownika Strabon - Herodot

06-02-2014 [09:05] - Strabon - Herodot | Link:

powstał jako forma przejściowa pomiędzy PRL-prim a PRL-cis, w aspekcie chwilowej słabości ZSRR, niestety ZSRR się rozpadł, wobec czego Rosja przejęła wszystkie interesy na tym terenie. Część polityków widziała ocalenie w zbliżeniu się do Niemiec, ale Niemcy po zjednoczeniu zdają się być europejską ekspozyturą wywiadu sowieckiego (Merkel), z pewną autonomią, w sprawach Mitteleuropa dobrze współpracującą z Rosją. Ponieważ nasz kraj i tak jest bankrutem (TUTAJ) wobec czego nasze wierzgania, tudzież wybijanie się na "autonomie" polityczne, nie mają najmniejszego sensu. Jedyny sens to odbudowa elit państwowych w oparciu o Kościół Katolicki, a w sprawach gospodarczych pełen liberalizm z bardzo ograniczonymi regulacjami li tylko do zbrojeniówki; energetyki i paliw; łączności; wydobycia, przemysłu chemicznego i farmaceutycznego; dróg i kolei. Tak aby łajdakom żyjącym na kradzieży mienia państwowego i korupcji nie dać żadnych możliwości działania. Oczywiście należy przywrócić KS w prawie karnym, a jak UE będzie się buntować to porzucić UE. Kto uważa, że kontynuacja dalszego socjalu ma sens, jest za tym, abyśmy dalej staczali się w niebyt. Niech stacza się Ukraina, nie my.

Obrazek użytkownika alchymista

06-02-2014 [22:21] - alchymista | Link:

Nie odmawiam racji w sprawie gospodarki, ale bez wyjścia na zewnątrz nie mamy szans, aby osiągnąć stabilność wewnętrzną. Sorry, taki mamy klimat ;-)

Obrazek użytkownika Strabon - Herodot

06-02-2014 [08:47] - Strabon - Herodot | Link:

Autor nie zwrócił uwagi na drobny acz istotny szczegół - obecnie Polska jest w likwidacji, a naszą, że tak powiem, tradycyjną rolę gracza na Ukrainie gładko przejęły Niemcy.

Otóż to błąd zasadniczy. Niemcy, a konkretnie Habsburgowie byli ZAWSZE obecni na Ukrainie, kiedy Maksymilian Habsburg stracił mrzonki o polskiej koronie po bitwie pod Byczyną w 1588 r. w trzy lata potem wybuchło powstanie Kosińskiego (1591) Wcześniej nie było specjalnych niepokojów. Po rozbiorach Austriacy intensywnie agitowali, aby Polacy przechodzili na katolicyzm, tak wbijali klin religijny między Polaków a Rusinów (Ukraińców), Po bitwie pod Sadową (1866) interesy Austrii (w Rosji) przejęły Prusy, a w szczególności po W 1918 r. w marcu wydzielili ziemie Chełmską z Królestwa Polskiego, jako zalążek państwa Ukraińskiego. W 1929 r. w Wiedniu doszło do założenia OUN, finansowała to Abwehra, a publikacje, ulotki i broszury propagandowe drukowano w Kownie i Kłajpedzie.

Obrazek użytkownika jazgdyni

06-02-2014 [09:13] - jazgdyni | Link:

Witaj

Sarmacja stepowa...
To jest coś, o czym większość dyskutantów w blogosferze zapomina, albo absolutnie nie ma pojęcia.
Te tereny, które dzisiaj nazywa się Ukrainą to były centra Rzeczypospolitej.
Czy ktoś pamięta, że w tradycyjnej Polsce nie nadawano tytułów hrabiów, czy markizów. Że wśród braci szlacheckiej jedyny tytuł, na który można się było powołać, to kniaź? A gdzieżesz ci kniaziowie zamieszkiwali i mieli swoje dobra? Własnie tam, na tej dzisiejszej Ukrainie.

Gdy dzisiaj walczę o to by Ukraina stała się suwerennym państwem, mając na przeciwko wielką grupę, którzy Ukraińców traktują wyłącznie jako ludzi ruskich i azjatycką dzicz, robię to dlatego, że większość rodów, większość polskich patriotów wywodzi się właśnie stamtąd.

Ja też wywodzę moje korzenie stamtąd i jestem z tego dumny.

Pozdrawiam

Ps. Ruś kijowska skończyła się w XIII wieku, więc jednoznaczne kojarzenie Kijowa z Rosją jest bzdurą.

Obrazek użytkownika alchymista

06-02-2014 [22:19] - alchymista | Link:

Otóż to. Nic dodać nic ująć.