Czuje sie, jak sandwich!

Ale gratka! Mamy misia na krze! W czasie żeglowania w lodach patrzymy- jest niedźwiedź na krze! Jak zwykle alarm, tupot, mało nas nie rozdepczą rozgorączkowani pasażerowie, tylu ich się władowało na dziobowy pokład, że chyba nam sruby na rufie nad wode wylazły! No, ale nic dziwnego, bo się nam trafił miś i odważny i ciekawski. Albo bardzo głodny, któremu małżonka zapowiedziała, żeby bez zdobyczy do domu nie wracał, bo takiego niedojdy więcej tolerować nie będzie, a misie Rudolf i Albert już czekaja za sąsiednia skałą. Tak, czy owak, kolega misio zaciekawiony, postanowił podejść bliżej i chociaż obwąchać to wielkie dziwo z tyloma smacznymi, przynajmniej na oko kąskami na pokładzie. Swego czasu jeździł po mojej okolicy Tir z lodami i innymi tego typu smakołykami, stawał na rogu i okoliczna ludność wychodziła na zakupy, nie było to złe, bo miał dobry towar i tanio, no i podjeżdżał pod dom. Ale jakoś od lat go nie ma. No, ale ja nie o tym. Otóż być może misio myślał, że Prince Albert jest takim właśnie obwożnym sklepem i przyszedł zobaczyć, czy jest cos ciekawego i za rozsądną cenę.

Podpłyneliśmy pod sama kre, cichuśko, cichuśko, bo niedźwiedzie nie lubią metalicznego hałasu, nawet kotwice w ich pobliżu spuszczamy jak najciszej, opuszczając na windzie, zamiast zwalniać z hamulca i łubududududududududu, jak zawsze.

Misio sprawnie przeskakuje z kry na krą, podchodzi do nas ostrożnie, bo odwaga , odwagą, ale jednak bez przesady. Cisza, kompletna cisza, wszyscy wstrzymuja oddech….

Słychac, jak skrzypi snieg pod łapami misia, skrzyp, skrzyp, skrzyp….. Słychać, jak misio nas obwąchuje z namysłem…. Sniffff, sniffffff, snifffff…..myśli………. podchodzi bliżej….. bliżej już się nie da, koniec kry. My podpływamy nieco bliżej……

Patrzymy sobie w oczy z kilku metrów.

 Czytam w myślach misiowi- „Ech, tyle żarcia, na cała zimę by starczyło, żona by przestała zrzędzić, małe by się najadły, kolegom nawet bym odpalił troche, Rudolf kiedyś pożyczył pół foki , wypadałoby w końcu oddać, tylko jak tu podejść……
No, nie ma jak, kużwa! A ty, gruby, czego się gapisz, zejdź na lód, pogadamy od serca….”

Po długiej chwili misio odpuszcza, oddala się powoli…. „My się jeszcze, q… spotkamy”, czytam mu w myślach… " A Kaczynski jatrzy i dzieli Polakow"*, dodaje jeszcze misio na odchodnym....

               
 

A my dajemy Dead Astern, czyli bardzo wolno wstecz, wycofujemy się z lodów, obracamy i dalej w drogę!


P.S. Ta notka jest czescia cyklu o Spitsbergenie. Sciaga dla zainteresowanych tematem :
http://seawolf.salon24.pl/2227...

http://seawolf.salon24.pl/2221...

http://seawolf.salon24.pl/2217...

http://seawolf.salon24.pl/2201...

http://seawolf.salon24.pl/2198...

http://seawolf.salon24.pl/2181...

http://seawolf.salon24.pl/2176...

http://seawolf.salon24.pl/2173...

http://seawolf.salon24.pl/
http://niepoprawni.pl/blogs/se...