Kinem pasjonowałem się od wczesnej młodości. W czasach kiedy ucznia stać było na kupno gazet lub czasopism prenumerowałem nawet " Kino " i " Ekran "
Poźniej wcale nie było lepiej, doszło w końcu do tego, że poślubiłem siostrzenicę kierownika kina, w nadziei otrzymania bezpłatnych wejściówek lub choć tańszych biletów. Na niewiele się to jednak zdało bo zaraz po moim ślubie ogłoszono stan wojenny i zamknięto wszystkie kina. Wkrótce oczywiście otwarto, jednak wyświetlano takie jaruzelskie gnioty, że z dwojga złego wolałem kupić radzieckiego " Elektrona " i odpuścić sobie chodzenie do kina. Z miłości do kina pozostała mi żona. Nie byłoby kina gdyby nie bracia Lumière : w późniejszym okresie po ucieczce z kina " Wolność " jadąc samochodem z Miluzy zajechałem nawet do Besançon by poszukać śladów słynnych braci. Niestety nie natrafiłem na żadne ślady, być może dlatego, że bracia wraz z tatusiem przeprowadzili się do Lyonu. Do Lyonu bałem się jednak zajeżdżać bo to spore miasto i mógłbym pobłądzić, a spieszno mi było do Marsylii, która akurat z moją miłością do kina nie ma nic wspólnego. Od początku kina w łonie krytyków i wśród prostych widzów trwa spór czy pierwszy film braci Lumière " Wjazd pociągu na stację w La Ciotat " jest rzeczywiście pierwszy. Dziś wiemy, że nie był pierwszy. Większe emocje rozbudzał jednak mit o tym, że podczas pierwszej projekcji widzowie na widok pociągu zrywali się z foteli i pierzchali gdzie pieprz rośnie. Jako miłośnik kina cieszę się bardzo, że nakręcenie remake filmu " L'arrivée d'un train à La Ciotat " przypadło w udziale polskiej kinematografii. Najbardziej jednak cieszę się z faktu, że udało się naszym filmowcom udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że w roku 2013 ludzie już nie boją się pociągu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3035
Co Pędolino się nazywa.
I POpchać można ją do woli,
Bo ona służy do swawoli ;-)