Polowania na grubego zwierza są niesłychanie dynamiczne, szczególnie te z użyciem psów. Polowanie, które staram się Państwu zrelacjonować wyraźnie straciło tempo, sytuacja po wystrzeleniu pocisku hukowego stała się bardzo statyczna. Zakradły się nam elementy kiczu połączone z surrealizmem. Cóż my tu widzimy ? Na pierwszym planie ogłuszony, majestatyczny jeleń z wieńcami o jakich marzy każdy myśliwy, o ile oczywiście nie zdradza go żona. Na drugim planie skonsternowane : Sońka z Wieroczką przycupnięte pod daglezją - samosiejką. Od 10 minut powinny obszczekiwać leżącego pokotem jelenia, lub iść za farbą. Obok mocno zdziwiony Prezydent z oczami jak u lemura. Głęboko cofnięty, na trzecim planie, w różowych okularach Profesor. Różowe okulary zakłada zawsze, kiedy chce rozładować napięcie, zwykle się udaje, bo okulary to prezent od Prezydenta otrzymany w Dniu Czekoladopodobnego Ptaka. Okulary mają jeszcze ten walor, że las przez nie oglądany jest różowy. Profesor nie znosi zielonego koloru od kiedy do pałacu wprowadził się generał Koziej. On z krwi i kości cywil, jak pies służący swemu panu musi wysłuchiwać postukiwania generalskich martensów w amfiladzie, do tego te błazeńskie spodnie moro z lampasami. Kiedyś nawet pozowolił sobie na niestosowny, w stosunku do generała, żart. Powiedział, że generał w tym berecie wygląda jak Pablo Picasso. Przyrównywanie polskiego generała do jakiegoś pacykarza jest bardzo obraźliwe. Na szczęście Prezydent, z wrodzonym sobie talentem koncyliacyjnym, wyjaśnił generałowi, że Picasso to malarz batalistyczny specjalizujący się w malarstwie ukazującym bestialstwo Luftwaffe, bo prostego konia to on niestety namalować nie potrafi - zażartował sobie przy okazji. Prezydenci państw wybierani są po to, by podejmować ważkie decyzje i rozwiązywać nabrzmiałe problemy. Problem jaki powstał na polanie po wystrzeleniu pocisku hukowego własnej produkcji, należało rozwiązać co rychło. Sytuacja nie mogła trwać w nieskończoność.
- Masz syrop przeciwkaszlowy ? - zapytał z nienacka Prezydent
- Zaraz sprawdzę- wymamrotał cofnięty Profesor, marszcząc czoło w charakterystyczny profesorski sposób.
Na ściółce leśnej lądowały po kolei : Etopiryna Goździkowej, Espumisan Prezydenta, Aviomarin dla wszystkich, jakieś Polopiryny, Vitaminy a nawet przedwojenna torebka tzw. " tabletek z Kogutkiem " Pewnie pozostałość po prezydencie Mościckim. Cóż to znaczy kontynuacja władzy .
- Mam ! - z triumfem w głosie oświadczył Profesor
- Sirupus Pini, extractum fluidum - przeczytał po łacinie
Prezydentem wstrząsnęło, tym razem nie z powodu łaciny, a z powodu syropu. Zanim wyuczył się na Prezydenta, był bardzo słabowitym chłopcem, sporo opuszczał. W owych czasach, gdyby Sławek był jego rówieśnikiem, nawet on mógł " załatwić go z baśki " przy okazji jakiejś przypadkowej solówki
CIĄG DALSZY NASTĄPI
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1999