To nie pierwszy i nie ostatni czas, gdy wszyscy, jak tu siedzimy, jesteśmy zrozpaczeni, rozgoryczeni, zawiedzeni, zniechęceni. Wokół po prostu marazm i posucha. Wydaje się niemożliwa jakakolwiek zmiana. W kwietniu ma się coś ruszyć, ale się nie ruszy – myślimy.
Ludzie, z którymi rozmawiamy nawet nie wiedzą, o czym mówimy, chyba że Oni są My.
Ale oni są jednak w większości. Oni widzą w Komorowskim męża stanu, jednocześnie widząc krzywdzącą ich władzę Tuska. Oni na tytuł „troty...” czy „wybu...” czy... odpowiadają: nie pieprz mi tu znowu o swojej obsesji, jaki interes miałby..., owszem, jest jak mówisz do dupy i dlatego syna (córkę) wysyłam do Anglii, niech zarobi, niech żyje..., i co mi tu chrzanisz o patriotyzmie..., w Polsce nie ma szans na normalne życie, co się dziwisz, że sam się zastanawiam nad wyjazdem, nie pieprz mi tu znowu o swojej obsesji, owszem, jest jak mówisz.
Jak mam im powiedzieć i wytłumaczyć to wszystko, co wiem, czego się dowiedziałem w ostatnich 20 latach. Jak im kilkoma zdaniami opisać system skorumpowanych urzędników i służb będących dziś ekspozyturą FSB? Jak opisać działania antypolskich, bo z Polską niczym nie związanych, polityków skoro nie widzę więzi takiej u rozmówców? Jak im wyjaśnić kwadraturę Okrągłego Stołu, skoro codziennie trafia do nich tysiąc opinii, że wszystko było fajnie a dziś to kryzys światowy, a w ogóle to „mamamadzi” bez biustonosza, na koniu i przed/po wyroku, to skandal! A ja jestem sam z tą swoją antykomunistyczną obsesją.
Moje poletko jest malutkie. Kilka osób. Pomnóżmy to przez liczbę Was, czytelnicy. To ciągle będzie mało. Nawet jak znajdziemy sposób i słowa, które do nich trafią. Może GPC? Sprzedaż 35 tysięcy egzemplarzy ze 100 tysięcznego deklarowanego nakładu. To tyle co lepszy portal z prawicowych, to tyle co nic. A jak pomyśleć, że to my (czytelnicy tego i kilku innych portali) kupujemy GPC (by pozwolić im istnieć), to liczba nowych to prawdziwe nic.
Prawicowe media powinny mieć dziś cel. Jasno zdefiniowany. Trafić w nasz target. Rynek zniewolonych Polaków, ludzi, którzy otumanieni informacją głównego ścieku zapomnieli kim są. Tak, by nie wydając zbędnego grosza, którego u nich niewiele, mogliby się dowiedzieć, że są karmieni fałszem. Że ich bieda to nie skutek ich nieudolności, tylko wina okupanta, który Polsce nigdy nie odpuścił i doi ich tak, jak ten nowy dobroczyńca UE.
Pokornie chylę głowę, bo sam w Niepoprawnym Radiu z zespołem przyjaciół trafiamy jedynie do tych Naszych. Trochę inaczej staramy się dotrzeć. Dajemy argumenty w rozmowie. Ale to nie to samo, co trafić w dziesiątkę.
W dniu Żołnierzy Wyklętych uświadamiam sobie jednocześnie potęgę tego targetu. Tego naszego, polskiego Narodu. To oni ze łzami w oczach wspominają swoje lub swoich bliskich losy w latach walki z budową państwa socjalistycznego. Naszą winą jest to, że nasi rodacy nie widzą rzeczywistości taką jaką jest. To my nie potrafimy przekonać ich do właściwych wyborów. A może takiego wyboru już nie ma?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3329
Ale także, mówiac szczerze, nie wierzę w to, że jest nas aż tak mało.Widzę setki zjawisk i procesów, które z dużą energią dowodzą, że nie mylę się nad miarę. Widzę także sporo zjawisk, a nawet patologii osłabiających naszą ostrość widzenia, a także zakłócających naszą zdolność do efektywnnego działania i obliczania własnych szeregów.
Czytałem a później nawet cytowałem kiedyś wypowiedź znanego publicysty i pisarza, który uważał się za dziennikarza z wielką humanistyczną misją. Nie pamiętam już kto to był, wydaje mi się, że może Hans Hellmut Kirst. Być może. Nie pamiętam.
Ale mówił właśnie o jednym wielkim zniechęceniu. Zauważył, że jego pisanie nikogo nie przekonuje, nie poszerza grona osób akceptujących Jego wizję świata. Jest czytany przez już przekonanych, oczekujących jedynie utwierdzenia się w tym, w co i tak już wierzą.
Nie przeceniajmy więc swojej roli, tak radził ów wielki dziennikarz, pogódźmy się z tym, że piszemy bardziej dla pokrzepienia serc, niż dla ich zdobywania. Pozwolisz, że zapytam: - Czy praca ku pokrzepieniu serc, jest robotą o mniejszej wartości?
Jestem z wykształcenia facetem uprawiającym matematyczną fizykę (mathematical physics). Z tego błahego powodu widzę i mogę rozumieć wiele zjawisk i procesów w ich matematycznej naturze. Patrząc na interesujące nas zjawisko wpływania na postawy lemingów, można zauwaźyć, że pisząc długo, przez lata całe konsekwentnie wspierając naszą wizję Polski, czasem coś do kogoś dotrze i przekonasz kogoś, jedną albo dwie osoby.
Jeśli dzieje się to bardzo powoli, ale jednak dzieje, to cierpliwość i praca jest matką sukcesu. Liczba przekonanych powoli powiększa się. A przekonani, powiększaja grono Twoich sojuszników, sami przyłączając się do Twojej misji.
Jest to zjawisko podobne do wielu innych, przebiegające w procesie wykładniczym. Sa to zdarzenia, których prawdopodobieństwo wystąpienia w jednostce czasu jest niewielkie i stałe w czasie. Rozkład statystyczny takich wielkości opisuje prawo Poissona. Jest to na przykład rozpad promieniotwórczy albo patrzenie przez mgłę, które zresztą świetnie pokazuje w czym rzecz.
Zwróć uwagę, że nawet w niezbyt gęstej mgiełce widać zupełnie nieźle. Mgła jest przecież dość przejrzysta. Widać dobrze na długość wyciągniętej ręki, widać na kilka albo nawet kilkanaście metrów, a dalej, nagle - biała ściana, nie widać już nic. Podobnym zjawiskiem jest wybuch, tyle, że to zjawisko przebiega znacznie szybciej. Powoli, powolutku, czasem przez długi czas ciśnienie narasta, zwolennicy pojawiają sie w niedostrzegalny sposób, prawie tego nie zauważamy. A później, zupełnie niespodziewanie - eksplozja. Zupełnie jak ta biała ściana mgły.