ABWergold, czyli przeżyjemy – zobaczymy.

  Mało mnie obchodzi, dlaczego poleciał ten dziwny pan.

Bardziej mnie obchodzi, czym się to skończy, bo że się to skończy na zasadzie opisanej ponad 30 lat temu przez Jana Pietrzaka: 
 

„klapa-rąsia-buźka-goździk”, 
  to chyba nawet redaktor Kuźniar nie ośmieli się powiedzieć.
  Rozumiem, że repertuar, którego kwintesencją były „4 tony nawozów sztucznych prawie odpalone pod (dosłownie pod) Sejmem” , zwieńczone kabaretową konferencją prokuratury,  jako prowincjonalnie wręcz operetkowy, swoją zdolność absorbowania uwagi Publiczności wyczerpał.
  Może jakieś fajne wrzutki do niezależnych mediów, hm?
  Albo przynajmniej do zależnych?
  A może po prostu ktoś popełni samobójstwo ? (wprawdzie do piątkowego wieczora 48 godzin, ale da się chyba coś w tym czasie zorganizować?).
  Cóż,   przeżyjemy – zobaczymy, jak powiedział skazaniec kolegom prowadzonym wraz nim na rozwałkę, gdy zapytali go o prognozę pogody na dzień następny.