Nawiedził nas mróz trzaskający minus 3, wraca trzeźwe spojrzenie, skrobiemy szyby. Jeżeli żona nie wróci do czwartku i nie wyrwie mnie ze szponów nałogu to do odmalowania mojej przyszłości będę potrzebował już tylko czarnej farby. Ludzkość nie istniałaby bez kobiet, ludzkość by się najzwyczajniej w świecie zapiła. Nie pamiętam co ja wczoraj pisałem ?
Aaa! o tych Mistrzostwach Świata w Rzucie Black Puddingiem czyli pospolitą kaszanką, w których to mistrzostwach miałem zaszczyt reprezentować nasz kraj jako członek polskiej kadry narodowej. Geneza tej dziwnej imprezy tonie w mrokach historii i jest oczywiście typu " między bajki włożyć " W czasie Wojny Róż oblegani przez wojowników z Yorkshire, mieszkańcy Ramsbottom z powodu braku amunicji posiłkowali się kaszanką rzucaną w najeźdźców, kaszankę na mury donosiły oczywiście nieocenione kobiety. Wojna Róż to angielska wersja wojny Kargule kontra Pawlaki, tłukł sie ród Yorków z rodem Lancasterów, animozje między Yorkshire a Lancashire żywe są do dziś.
Wojna Róż nazywała się tak ładnie, choć wcale tak ładnie nie wyglądała, ponieważ herbem Yorków była biała róża, natomiasta ród Lancasterów pieczętował się różą czerwoną. Do dziś to znak rozpoznawczy obu hrabstw. Jeśli natkniemy się na różę czerwoną jesteśmy w Lancashire, jeśli na białą jesteśmy w Yorku. Imprezę przywlekli do Lancashire murarze z Yorkshire, dla których przyjazd do Lancashire był wyjazdem na Saksy. Yorkshire to rolnictwo i owce, Lancashire to rewolucja przemysłowa, więc roboty było w brud. A co ma robić chłop zimą, jeśli dodatkowo ma w chałupie gderającą żonę? Jedzie na Saksy. Właściciel pubu w Stubbins, wiosce pod Ramsbottom wykorzystał tradycję aby odwlec swoich klientów od ulicznych burd. W XIX wieku impreza odbywała się w Stubbins.
Właściciel pubu Royal Oak w Ramsbottom postanowił odbudować tradycję i w 2000 roku impreza wystartowała jako Oficjalne Mistrzostwa Świata w Rzucie Black Puddingiem. Nagroda główna to 100 funtów, cel imprezy charytatywny, zbiórka pieniędzy na tutejszy odpowiednik Stowarzyszenia Animals i Hospicjum Doriana. Tu jako urodzony Polak dostrzegłem pole do nadużyć. Kaszanka na stoisku obok kosztuje 2,5 funta, wykupienie rzutu ( 3 kaszanki ) kosztuje funta. Gdybyśmy skręcili te trzy kaszanki to mamy w kieszeni 7,5 funta w detalu. To się nazywa stopa zwrotu. Niestety nie skręciłem tej kaszanki, byłem przecież członkiem polskiej kadry narodowej, nie mogłem tego zrobić.
Pamiątką po tym, że impreza odbywała się w XIX wieku w Stubbins jest peregrynacja złotej kratki ściekowej, bez której mistrzostwa byłyby niemożliwe. Na tej kratce są ślady butów tych murarzy, którzy stawiając na niej nogę wykonywali rzut. Taka reguła. Kratka jest zdeponowana w Stubbins, w dniu mistrzostw, specjalny pociąg parowy przywozi kratkę ze Stubbins do Ramsbottom. Stowarzyszenie weteranów w asyście orkiestry obnosi złotą kratkę po ulicach Ramsbottom. Po przybyciu procesji pod Royal Oak, sędziowie za pomocą taśm mierniczych ustalają położenie kratki. Na specjalnym rusztowaniu, na poziomie 20 stóp/seniorzy/ i 10 stóp/ juniorzy/ rozłożony jest Yorkshire pudding i to w niego trzeba walić, w największego wroga Lancastrian. Wygrywa ten, kto za pomocą 3 rzutów strąci największą ilość blinów z Yorkshire.
Każdy kto ma ochotę zostać członkiem polskiej kadry narodowej i reprezentować nasz kraj, może przybyć w drugą niedzielę września do Ramsbottom i spełnić wielkie marzenie zostania wielkim sportowcem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2368
bez kobiet natenczas. Niech Pan tę Ludzkość hołubi (może nie alkoholem - hę?) - ja tu jestem i czuwam, w zastępstwie Nieobecnej ( niech wraca, bo mi się pan wymyka). Ale nie całkiem.
Otóż otrzymałam reportaż retro - i prospektywny... z dalekiego Królestwa. Ciekawy - ładnie napisany.
Z reporterskim zacięciem i ornamentem zdjęć. To jest ważne - jak angole kontynuują wiekowe tradycje (no i animozje stronnictw wysublimowali w obyczaj).
Róże Czerwoną i Białą w dramatycznych walkach o tron przedstawił Szekspir w Kronikach Królewskich - i dlatego nie całkiem to mi obce. Ale ożyło - pod Pana piórem.
Mróz - pisze Pan. Proszę Ludzkość aby wyciągnęła szalik i kupiła róże na powrót żony.Inaczej moja misja spełznie na nie dopełnieniu obowiązków. Pozdrawiam ciepło - tu cieplej.
.
Prosze mnie nie brac za mizogina, ja jestem dzieckiem PRL-u i jestem nauczony co innego myslec a co innego pisac lub mowic. I z zima tez umiem sobie radzic. Pozdrawiam
Ja też jestem takie dziecię, i raczej wyrodek, bo nie umiem: co innego myśleć, co innego pisać.
I w ogóle nie umiem - być obojętna. Jak Ludzkość się zmaga - to zmagam się z Ludzkością.
Radzić? - też mi nie wychodzi - jak widać. A tak się staram - z tym szalikiem i nie tylko.
Zostawiam więc Pana na pastwę... myśli (obok tego co Ludzkość mówi, pisze i odbiera).
Jak się poskłada - to znów Pan napisze. I znów nie przejdę obojętna. Tak to mają - tacy jak ja. Pozdrawiam.