Jestem człowiekiem nowoczesnym.
Nie dlatego, żem młody, o – co to, to nie!
Moją nowoczesność gwarantuje uprawiany przeze mnie zawód:
jestem reklamiarzem, a nie ma bardziej nowoczesnej profesji, niż przekonywanie konsumentów, że bez kupienia reklamowanego towaru ich życie stanie się niepełne, żeby nie powiedzieć – ułomne.
Co oczywiste, uprawiany zawód impregnuje mnie , na wszelkie próby , przepraszam za kulinarną konwencję – nawijania mi makaronu na uszy.
Kiedy jednak obejrzałem i wysłuchałem z uwagą największą wczorajszej rozmowy przeprowadzonej z Prezydentem Komorowskim przez funkcjonariusza (to nie epitet - to wyraz szacunku) telewizji państwowej Piotra Kraśkę, odczułem coś w rodzaju zakłopotania (znów eufemizm).
Nie, nie dlatego, że Prezydent Komorowski się w swej wypowiedzi zwyczajnie posypał lub popełnił w niej jakiś błąd ortograficzny (nie poprawiać – ortograficzny, i już).
Wszystko było jak w najlepiej skręconej reklamówce: dotąd się ujęcia powtarza, aż wyjdzie, jak wyjść ma.
Moje zakłopotanie zostało spowodowane tym, że Prezydent Komorowski wyłożył definicję nowoczesnego patriotyzmu.
Czyli patriotyzmu w sam raz dla mnie.
Przy okazji pouczył ex ekran (chyba tak można ?) , że śpiewanie Boże coś Polskę (to nie jest, każdy przyzna, pieśń nowoczesna – bo i „Boże” i „Polska” naraz. Two in one, jak się w reklamie określa) z zakończeniem Racz nam zwrócić Panie jest passe (też eufemizm).
Ja, ponieważ jak wspomniałem, reklamiarz jestem, jestem praktykiem i wszelkie definicje natychmiast weryfikuję w otaczającej mnie rzeczywistości.
Kilka dni temu, a dokładnie 24 kwietnia, odbył się Finał Pucharu Polski w piłce nożnej, pomiędzy Legią Warszawa i Ruchem Chorzów (bo ja - wstyd się przyznać - jestem także kibicem).
Przed rozpoczęciem meczu, jak co roku, zagrali Mazurka Dąbrowskiego.
Kibice Legii, wzniósłszy w górę szaliki, śpiewali hymn, a ci z Chorzowa nie tylko nie śpiewali, ale wręcz skandowali niesympatyczne (kolejny eufemizm) okrzyki, gwizdali, a w najlepszym razie – stali milcząc i patrząc spode łba.
Spłoszony kamerzysta natychmiast uciekł z kamerą na kibiców Legii, ale dźwiękowca refleks zawiódł i fonii nie wyłączył.
W pierwszej chwili pomyślałem, że PZPN, któremu zawsze przeszkadzają jakiekolwiek patriotyczne transparenty i który grozi przerywaniem meczów, przerwie i to spotkanie.
Potem każe ochronie wyprowadzić łobuzerię, a jak nie to standard:
łobuzeria nie wychodzi – policja, pały, gaz i…. można mecz oglądać w godnej (taka prawda – godnej) atmosferze.
Żeby było jasne: myślałem, że kibiców Legii policja wyprowadzi i spałuje.
Bo jak rozumiem, to co na przykładzie pokazali tym durnym Polakom hołubieni przez aktyw RAŚ kibice Ruchu, to jest ten no – nowoczesny patriotyzm?
Pewnie tak, bo wprawdzie kibicom Legii to bezczelne , ostentacyjne i bez uzyskania stosownego pozwolenia śpiewanie polskiego hymnu się tym razem upiekło, ale jak na rządzony przez koalicję PO-RAŚ Śląsk przyjadą, to bez łomotu się nie obejdzie.