Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
PO – datki czyli PIT PITów
Wysłane przez Enik Nochal w 29-04-2012 [18:52]
Jedna z ostatnich wrzutek rządowych dotyczyła finansowania partii politycznych odpisem podatku dochodowego. Wcześniej podobna idea pojawiła się jako zastąpienie Funduszu Kościelnego bezpośrednim finansowaniem kościoła poprzez dobrowolny odpis w wysokości 0,3% wspomnianego podatku. Nie sposób odmówić logiki pomysłodawcy przeniesienia odpowiedzialności za finansowanie czegokolwiek z państwa na konkretnego podatnika. Dlaczego zatem nie iść dalej? Niech każdy finansuje wybraną przez siebie działkę budżetu, przekazując odpowiedni odpis na konkretne konto bankowe.
Pomóżmy naszemu utrudzonemu rządowi i sami domknijmy budżet z poziomu podatnika rozliczającego się z fiskusem. Tylko nie mówcie nic Rostowskiemu. Temat "na czasie" tym bardziej, że do 30 kwietnia trzeba złożyć swój PIT do urzędu skarbowego.
Przy rozliczeniu rocznym na naszym formularzu rozliczeniowym mielibyśmy do wyboru jedną z kilkuset pozycji danego segmentu budżetowego. Co prawda nasz PIT swoją objętością przypominałby książkę Thomasa Manna pt. „Buddenbrookowie", ale odpowiedzialny obywatel i z tym sobie poradzi.
Nikt już nie zmuszałby człowieka do wpłaty - w końcu własnych - pieniędzy na cele, których nie popiera. Pełna dobrowolność wyboru, z jednoczesnym przymusem przekazania pieniędzy na konkretny cel. Dopiero wtedy każdy poczułby się panem w swoim kraju. A jak drżeliby urzędnicy utrzymywani z budżetu? Pomarzyć...
Przykładowo, ktoś kto nie przepada za ziemniakami i burakami, nie przekazywałby swojej części odpisu na dotowanie upraw roślin okopowych, ale np. na rośliny strączkowe i zboża ozime. Świadomy podatnik część swoich podatków mógłby przeznaczyć na rozwój nowoczesnej technologii, a to w naszym kraju może oznaczać zakup fotoradarów w kolejnym roku budżetowym. Zwolniona z daniny na budowę dróg i autostrad byłaby osoba, która udowodni, że dopływa do pracy kajakiem. Jeśli szwankuje mi serce to płacę na rozwój kardiologii, ewentualny zakup defibrylatorów i pogotowie ratunkowe. Ale na cholerę mi sztuczna nerka lub leki na zgagę? Z finansowaniem kultury powinno być podobnie. Nie rozumiem muzyki Krzysztofa Pendereckiego, ale już taki Jan Sebastian Bach koi moją duszę. Wybór dotowanego festiwalu muzyki poważnej jest dla mnie przy wspomnianej alternatywie oczywisty. W sporcie złamanego grosza nie przeznaczyłbym na naszą piłkę nożną, dopóki rządzić nią będą „leśne dziadki”. Jednak chętnie wyłożę pieniądze na dyscypliny rakietowe takie jak np. badminton.
Odpis na wojsko wiązałby się z wyborem formacji bojowej. W zależności od tego, czy jesteśmy nastawieni defensywnie, czy też ofensywnie do działań naszej armii. Pacyfiści przekazywaliby swoją działkę podatku na kompanię honorową.
Z „szufladki” Ochrona Środowiska chętni mogliby odpisać pieniądze przekazane na „Gawrona” – korwetę, która była pod ścisłą ochroną. A taki na przykład redaktor Seweryn Blumsztajn płaciłby na „nierodzenie” lub nie płaciłby za rodzenie. Cokolwiek to oznacza. Etc, itd.
Stosując opisaną tu metodę, przychody budżetowe i ich struktura byłyby niespodzianką dla każdego ministra. Jednak po głębszej refleksji konstatuję, że ministrowie byliby w tej sytuacji zbędni. Pozostałby tylko premier - szef szefów. Wielu płatników z radością sfinansuje jego grę "w gałę" lub przeloty na trasie Warszawa-Gdańsk. W końcu wszystko inne zrobi się samo.
Jeżeli wielu ludzi jednocześnie zachowuje się w głupi sposób, to prawdopodobną przyczyną tego stanu rzeczy jest prawo podatkowe.
/Prawo Clarca?/
Jedna z ostatnich wrzutek rządowych dotyczyła finansowania partii politycznych odpisem podatku dochodowego. Wcześniej podobna idea pojawiła się jako zastąpienie Funduszu Kościelnego bezpośrednim finansowaniem kościoła poprzez dobrowolny odpis w wysokości 0,3% wspomnianego podatku. Nie sposób odmówić logiki pomysłodawcy przeniesienia odpowiedzialności za finansowanie czegokolwiek z państwa na konkretnego podatnika. Dlaczego zatem nie iść dalej? Niech każdy finansuje wybraną przez siebie działkę budżetu, przekazując odpowiedni odpis na konkretne konto bankowe.
Pomóżmy naszemu utrudzonemu rządowi i sami domknijmy budżet z poziomu podatnika rozliczającego się z fiskusem. Tylko nie mówcie nic Rostowskiemu. Temat "na czasie" tym bardziej, że do 30 kwietnia trzeba złożyć swój PIT do urzędu skarbowego.
Przy rozliczeniu rocznym na naszym formularzu rozliczeniowym mielibyśmy do wyboru jedną z kilkuset pozycji danego segmentu budżetowego. Co prawda nasz PIT swoją objętością przypominałby książkę Thomasa Manna pt. „Buddenbrookowie", ale odpowiedzialny obywatel i z tym sobie poradzi.
Nikt już nie zmuszałby człowieka do wpłaty - w końcu własnych - pieniędzy na cele, których nie popiera. Pełna dobrowolność wyboru, z jednoczesnym przymusem przekazania pieniędzy na konkretny cel. Dopiero wtedy każdy poczułby się panem w swoim kraju. A jak drżeliby urzędnicy utrzymywani z budżetu? Pomarzyć...
Przykładowo, ktoś kto nie przepada za ziemniakami i burakami, nie przekazywałby swojej części odpisu na dotowanie upraw roślin okopowych, ale np. na rośliny strączkowe i zboża ozime. Świadomy podatnik część swoich podatków mógłby przeznaczyć na rozwój nowoczesnej technologii, a to w naszym kraju może oznaczać zakup fotoradarów w kolejnym roku budżetowym. Zwolniona z daniny na budowę dróg i autostrad byłaby osoba, która udowodni, że dopływa do pracy kajakiem. Jeśli szwankuje mi serce to płacę na rozwój kardiologii, ewentualny zakup defibrylatorów i pogotowie ratunkowe. Ale na cholerę mi sztuczna nerka lub leki na zgagę? Z finansowaniem kultury powinno być podobnie. Nie rozumiem muzyki Krzysztofa Pendereckiego, ale już taki Jan Sebastian Bach koi moją duszę. Wybór dotowanego festiwalu muzyki poważnej jest dla mnie przy wspomnianej alternatywie oczywisty. W sporcie złamanego grosza nie przeznaczyłbym na naszą piłkę nożną, dopóki rządzić nią będą „leśne dziadki”. Jednak chętnie wyłożę pieniądze na dyscypliny rakietowe takie jak np. badminton.
Odpis na wojsko wiązałby się z wyborem formacji bojowej. W zależności od tego, czy jesteśmy nastawieni defensywnie, czy też ofensywnie do działań naszej armii. Pacyfiści przekazywaliby swoją działkę podatku na kompanię honorową.
Z „szufladki” Ochrona Środowiska chętni mogliby odpisać pieniądze przekazane na „Gawrona” – korwetę, która była pod ścisłą ochroną. A taki na przykład redaktor Seweryn Blumsztajn płaciłby na „nierodzenie” lub nie płaciłby za rodzenie. Cokolwiek to oznacza. Etc, itd.
Stosując opisaną tu metodę, przychody budżetowe i ich struktura byłyby niespodzianką dla każdego ministra. Jednak po głębszej refleksji konstatuję, że ministrowie byliby w tej sytuacji zbędni. Pozostałby tylko premier - szef szefów. Wielu płatników z radością sfinansuje jego grę "w gałę" lub przeloty na trasie Warszawa-Gdańsk. W końcu wszystko inne zrobi się samo.
Komentarze
30-04-2012 [01:46] - jk7 (niezweryfikowany) | Link: pitu
tekst fajny, ale samolubem lubię być.
Czy jest możliwość, ucieczki od płacenia daniny "państwu", które wała z obywateli robi?
Rząd łamie konstytucję - jak to możliwe, gdzie jest opieka medyczna, infrastruktura państwa, inne tam obiecane mi rzeczy?
Gdzie idę me podatki?
Ku....m z po stop!
30-04-2012 [09:50] - HENRY (niezweryfikowany) | Link: TO JEST POMYSŁ
Jako uzupełnienie. Posłów nie wybieramy z nadania partyjnego ale losujemy z całej populacji. Gorszych się nie wylosuje! I parytet wszelki przy losowaniu będzie automatycznie zachowany. Sondaże będą zbędne! A emocji będzie więcej niż przy kumulacji lotto ;-)
30-04-2012 [11:08] - Enik Nochal | Link: Twój pomysł też nie jest kiepski
Wyobrażasz sobie: proszę Państwa bęben maszyny losującej uruchomiony. Dziś losujemy posłów z PSL ;)
30-04-2012 [16:14] - Zygmunt (niezweryfikowany) | Link: HENRY
Popieram w calosci.Kandydaci ktorzy chcieliby wziac udzial w losowaniu powinni jeszcze zdac test z historii i tradycji polskiej.
30-04-2012 [17:48] - Enik Nochal | Link: I nie tylko
Według premiera, aby np. budować autostrady trzeba mieć prawo jazdy i samochód. Tzn. jak chcesz pracować przy ustawie z gatunku "rolnych" to musisz posiadać ciągnik. Jeśli chcesz budować lotniska powinieneś mieć licencję pilota i samolot, a pracując przy ustawach wojskowych musisz do roboty dojeżdżać np. czołgiem.