Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Bąk królowej, czyli Schulz
Wysłane przez Seawolf w 01-02-2012 [20:33]
Na początek trochę historii. W czasach głębokiej komuny krążył taki dowcip, ilustrujący subtelne działania dyplomatyczne Kraju Rad. Bankiet w Londynie. Szampan, kawior , frykasy (Górski z kabaretu Moralnego Niepokoju dodałby – „i zapiekanki”). Urodziny Królowej Elżbiety. Niestety, obfitość potraw spowodowała nadprodukcję gazów trawiennych i , co tu gadać, nastąpiła niekontrolowane, głośne ich uwolnienie przez Królową w czasie toastu. Zmartwiała cisza. Bzyczy przelatująca mucha, bzzzzz, bzzzz! Konsternacja, Trzeba coś zrobić! Wstaje ambasador Francji, głośno przeprasza- „Excuse le moi!”i wychodzi. Uff, sytuacja rozładowana. No, ale za chwile następny przeciągły bąk, niewątpliwie zza stołu Królowej, tym razem wstaje ambasador ze Stanów, przeprasza za swoją niedyspozycję i wychodzi. Ale na tym nie koniec, katastrofa wydarza się po raz trzeci. Za trzecim razem wstaje rumiany , podpity już ambasador sowiecki i głośno ogłasza- „Ostatnie pierdnięcie królowej bierze na siebie przedstawiciel Związku Radzieckiego!”.
Jakoś tak mi się ten dowcip przypomniał, gdy oglądałem korowody pomiędzy Tuskiem, Rostowskim i Shulzem. Oczywiście, Donald Tusk, jak to Donald Tusk zwykle robi naplótł Shulzowi głupot, obiecując, że Polska wstąpi do strefy Euro w 2015. Nic nowego, nie pierwszy raz , nie ostatni. Mógł mu równie dobrze obiecać, że inwestor katarski, którego zna osobiście, wykupi euro obligacje i wszystko będzie OK., a jak nie, to odwoła Barroso, albo Lewandowskiego. Albo obu. To znaczy, będzie namawiał kolegów , by ustąpili. A przy okazji wykastruje pedofilów. A potem wszystko rozejdzie się po kościach a żaden z zaprzyjaźnionych dziennikarzy o to nie zapyta, a jeśli nawet, to raz i potem do tego nie wróci, zadowalając się wyjaśnieniem Tuska, iż Lewandowski poinformował go , że nie ma podstaw do jego zwolnienia. Czyli, tak, jak zawsze.
Problem polega na tym, że ten numer działa na rynku krajowym, gdzie nikt już nie bierze poważnie Tuska i jego historyjek, może poza Kuźniarem. A tu Shulz, głupi , uwierzył, bo w Niemczech nie ma żartów, to znaczy są, typu puszczanie bąków na scenie i rzucanie tortem w gębę, ale humor słowny raczej się tam nie przyjął. W Niemczech, jak się coś mówi, zwłaszcza, jak premier coś mówi, to przyjmują, że tak jest. Nie wiadomo, dlaczego, ale tak jest. Taki lokalna egzotyka.
No i powstał kłopot. Sprawa zbyt poważna, by ją zamilczeć, Rostowski się wściekł, zaprzeczył publicznie słowom Shulza, Shulz się wściekł i publicznie podtrzymał swoje słowa, że nie ma mowy o nieporozumieniu, bo jeszcze dobrze słyszy. Nie ma też, jak zwalić na tłumacza, bo Donald Tusk ponoć po niemiecku mówił w rodzinnym domu wcześniej, niż się nauczył po polsku, a szlifował język śpiewając po niemiecku kolędy przy rodzinnym stole. Tu zresztą można wrócić do słynnej rozmowy z Putinem na molo, wielu zastanawiało się, w jakim to języku rozmawiali, skoro Tusk po angielsku potrafi jedynie „Łelkom ewrybady”. Dopiero go zapisali na kursy, 400 godzin. Ano, jest tylko jeden język, którym obaj biegle wspólnie władają. Jeden rodzinnie, a drugi, z dawnych czasów służby w Niemczech, jako szpion. No i konsternacja.
Dopiero po kilku dniach Shulz zorientował się, że zachodzi to sytuacja z owego bankietu, gdy z kiszki stolcowej szanownego rozmówcy dobiega kompromitujący dźwięk i trzeba cos z tym zrobić. Jakby Shulz od razu powiedział że sorry, ale chyba coś mu się pokręciło, to mielibyśmy analogię z dwoma pierwszymi przykładami, z ambasadorami z Francji i USA. Teraz, po kilkukrotnych zaprzeczeniach i kilku dniach upierania się, że, Donnerwetter, dobrze słyszał i proszę mu tu nic nie wmawiać, nagle przyznanie się, że ha, ha, ha, to on powiedział o 2015, ot, tak z wielkiej niepowstrzymanej życzliwości do kolegów z ukochanej Polski przypomina mi raczej subtelne wystąpienie rumianego ambasadora z Kraju Rad.
Jak już przy dowcipach jesteśmy, to słyszałem, że Donald Tusk zawsze marzył o tym, by naśladować Johna F. Kennedy’ego, nie, żeby zaraz być jakimś mężem stanu, czy czymś takim, nie. Ot , na początek, pojechać do Niemiec i ogłosić: „Ich bin ein Berliner!”.
P.S. Zachęcam do czytania felietonów w GPC. Na prośbę GPC exclusive w gazecie.
http://gpcodziennie.pl/autor/s...
http://niepoprawni.pl/blogs/se...
http://niezalezna.pl/bloger/69...
Oraz w wersji audio tutaj:
Komentarze
01-02-2012 [21:26] - Irvandir (niezweryfikowany) | Link: Mają dwa wspólne języki
Przypominam, że Tusk jest z pokolenia, które przez 8 lat uczyło się w szkole rosyjskiego. Nie zapomniał przecież doszczętnie języka swoich najlepszych przyjaciół! Tak więc z Putinem ma nasz światły przywódca niejeden wspólny język.
01-02-2012 [21:44] - kolarz (niezweryfikowany) | Link: hyba jednak nie...
Po pierwsze, nie przez osiem, tylko przez dziewięć (trzy lata w podstawówce, cztery w liceum i dwuletni lektorat na studiach).
Po drugie, raczej nikt w ten sposób nie nauczył się języka rosyjskiego. Zwłaszcza jak go nie używał wystarczająco czesto przez następnych dwadzieścia pięć lat. Ja brałem udział w "olimpiadzie językowej" (rosyjski) na 1 roku studiów a jak po dziesięciu latach musiałemwobec pracodawcy zadeklarować komunikatywną znajomość tego jezyka, to potrzebowałem naprawdę solidnych korepetycji przez dwa miesiace, zeby coś sensownego wydukać.
01-02-2012 [23:00] - s.e. (niezweryfikowany) | Link: a rozmawiali w slangu ...
smoleńskim
01-02-2012 [21:27] - robo (niezweryfikowany) | Link: Czyli....
Jak mawiał nieodżałowany Mareczek Hłasko: "ogólna buźka i spokój". Chłopaki szybko wyjaśnili nieporozumienie. Kolega Schultz jest po prostu dramatycznie i towarzysko niewyrobiony, a nasi chlopcy od dawna grają w te klocki...
01-02-2012 [21:42] - lewe (niezweryfikowany) | Link: Chce naśladować Kennedy'ego
Chce naśladować Kennedy'ego to niech od razu jedzie do Dallas.
01-02-2012 [21:50] - robo (niezweryfikowany) | Link: Czyli...
Jak mawiał nieodżałowany Mareczek Hłasko: "ogólna buźka i spokój". Herr Schultz nie jest tak wyrobiony dramatycznie i towarzysko jak nasze dzielne mołodcy... oni w to grają od lat...
01-02-2012 [22:08] - Szamanka (niezweryfikowany) | Link: Ha, ha! Ich bin ein...."Berliner!"
Poniewaz "Berliner" to takze zwykly paczek z marmolada, moze Tusk marzy o czyms takim?
Bo marzenia sa zawsze zalezne od poziomu, jak u sowieckiego ambasadora!
A Schulz, z wyksztalcenia introligator, kiedy mial sie nauczyc dyplomacji?
Jako "mlodziez" dzialal w partii, potem takze, szkoly byly za daleko, wiec jest, jaki jest.
Przeciez unia to nie zadna wyzsza szkola jazdy, tylko slizg na zlamanie karku: bez trzymanki w nicosc!
01-02-2012 [22:15] - amfetamina (niezweryfikowany) | Link: Ewa K. specjalistka od laski
(marszalkowskiej) bedzie druga MM?
01-02-2012 [22:21] - Szamanka (niezweryfikowany) | Link: Ha, ha! Ich bin ein...."Berliner!"
Poniewaz "Berliner" to takze zwykly paczek z marmolada, moze Tusk marzy o czyms takim?
Bo marzenia sa zawsze zalezne od poziomu, jak u sowieckiego ambasadora!
A Schulz, z wyksztalcenia introligator, kiedy mial sie nauczyc dyplomacji?
Jako "mlodziez" dzialal w partii, potem takze, szkoly byly za daleko, wiec jest, jaki jest.
Przeciez unia to nie zadna wyzsza szkola jazdy, tylko slizg na zlamanie karku: bez trzymanki w nicosc!
01-02-2012 [22:26] - many (niezweryfikowany) | Link: oh tannenbaum
najbardziej mnie ubawilo: "taki lokalna egzotyka")))), choc chyba lepiej by brzmialo w ustach fronczewskiego-konsul "taki lokalny egzotyk", a ze "er" ma opanowane do perfekcji, to moze nie trzeba by bylo wolac tlumacza...
a tannenbaum dla donka, skoro z dziadkiem (?) cichutko nucil...przy wigilijnym stole.
01-02-2012 [22:56] - s.e. (niezweryfikowany) | Link: w przypadku Tuska lepiej zabrzmiałoby Ich bin ein bajgl
albo nawiązując do czekisty Puttany - Ich bin ein szpion
01-02-2012 [23:15] - LB-NY (niezweryfikowany) | Link: Widziane z daleka
Swietne. Usmielismy sie co niemiara, znajomym nie znajacym polskiego przetlumaczylem. Wybuchly salwy smiechu. Tak to jest jak ges rozmawia z prosieciem.
02-02-2012 [00:08] - bocian (niezweryfikowany) | Link: autorytety do młodzieży
przeczytałem sobie niegdyś - za jasną cholerę nie pamiętam co to był za fajny periodyk - wynurzenia pana pisarza pilcha jerzego na jakieś bolesne dla niego tematy i wśród wielu oryginalnych refleksji, które z powodu upływającego czasu oraz zmieniającej się wciąż urody świata zlały mi się we wspólną - niestety - breję, była jedna, najbardziej oryginalna i przez to wyjątkowa i godna zapamiętania na zawsze w kontekście osoby autora. pan pisarz pilch jerzy ze swobodą ogłasza czytelnictwu, że woli stracić z kłamcą michnikiem niż zyskać z prawdomównym zybertowiczem. i tak myślę, że na podobnym piachu cała stoi cała 3rp
02-02-2012 [09:16] - Gosia (niezweryfikowany) | Link: @bocian
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości!
02-02-2012 [12:57] - Lipa (niezweryfikowany) | Link: Ale się uśmiałam!
Czysta prawda.O Ruskich i Germanach. Gdzie im do NASZEJ POLSKIEJ finezji!!! A co do Tuska to gdzie się taki ulung??????