Ab equis ad asinos
Środowa debata komentowana (nomen omen) przez panią Środę była jeszcze bardziej poprawna, czyli bardziej nudna od niedzielnej. Oczywiste, że żaden z kandydatów nie mógł powiedzieć nic, co zniechęciłoby do niego jakąś część elektoratu, zatem musieli się wykręcać od odpowiedzi dotyczących trudnych spraw, takich jak na przykład reforma KRUS.
Z tym, że Jarosław Kaczyński wykręcał się z profesorską swada i klasą, natomiast Komorowski- z właściwym sobie wdziękiem, to znaczy wydzielając ogromną liczbę nic nieznaczących słów lub zbitek słownych. Zarejestrowałam dwie jego mimowolnie komiczne wypowiedzi. To jak na niego i tak mało.
Cytuję dosłownie:
„ ja w kwestii wyludniania się Polski mam swoje osobiste zasługi”( chodziło mu oczywiście o to, że zaludnił kraj pięcioma egzemplarzami swojej progenitury) „ istnieje perspektywa lepszej dobrej zmiany” ( to w kwestii koniecznej współpracy z opozycją).Należy zastanowić się, czy człowiek, który tak dalece nie panuje nad językiem, panuje nad czymkolwiek, na przykład nad myśleniem. Widząc, z jakim zniecierpliwieniem reagują na lapsusy Komorowskiego jego przymusowi zwolennicy ze sfer uniwersyteckich, posługujący się na ogół bardzo poprawną polszczyzną, można ocenić siłę tego przymusu. Jedna z moich uniwersyteckich znajomych powiedziała: „ ty tego nie zrozumiesz, ale ja muszę na niego głosować, nie chcę, żeby dokopano się do pewnych spraw, o których wolałabym zapomnieć”. Wbrew pozorom doskonale zrozumiałam. Tak czy owak wpadnie z deszczu pod rynnę.