W ramach odpowiedzi
Bardzo pochlebia mi głos czytelnika, który czeka na moje teksty. Trochę zniechęca mnie jednak fakt, że jak widać nie umiem wyrażać się wystarczająco jasno, aby być dobrze zrozumianą. Jeden z czytelników zastanawia się na przykład, co miałam na myśli używając pod adresem PO określenia „krokodyle łzy”. Wydawało mi się, że to powszechnie znana metafora fałszywego żalu. Nie wiem czy krokodyl leje łzy z wysiłku związanego ze zdobyciem posiłku czy z satysfakcji związanej z jedzeniem. W archaicznych tekstach spotyka się tezę, że krokodyl płacze nad ofiarą i nad złym urządzeniem świata. ( Inaczej mówiąc nie odpowiada mu łańcuch pokarmowy.) To typowa antropomorfizacja zwierząt. W płaczu krokodyla nad ofiarą jest dokładnie tyle samo prawdy, co w micie o pelikanie karmiącym młode własnym ciałem. A jednak obydwa określenia funkcjonują w kulturze jako metafory, przy czym płacz krokodyla w znaczeniu pejoratywnym, jako symbol fałszu, natomiast pierś pelikana jako symbol ofiarności.
„Gott mit uns” - jest powszechnie używane jako wyraz przeświadczenia jakiejś grupy ludzi, że racja jest po ich stronie, że w realizacji swych planów nie muszą liczyć się z prawami innych i wreszcie, że po prostu sprzyja im los. Nie ma to nic wspólnego z jakkolwiek rozumianą wiarą. Hitlerowcy, którzy nosili to hasło na paskach, nie wierzyli w nic poza swą misją i wodzem. Los się jednak od nich w końcu odwrócił, tak jak odwrócił się na przykład od Napoleona. Używając tej metafory nie porównuję nikogo (w tym PO) do faszystów. A jednak to właśnie zarzuca mi czytelniczka oskarżając mnie przy okazji o nienawiść. Czy jeżeli mając na myśli jakąś ważną sprawę, o której załatwienie od lat apeluję ( na przykład zmianę ordynacji wyborczej) napiszę: „Kartagina musi być zburzona” zostanę oskarżona o terroryzm?
Jestem zdecydowanie człowiekiem z epoki Gutenberga, czyli z epoki słowa drukowanego. (Boję się, że ktoś zrozumie, że mam 600 lat?) Sieć, jej wspólnota i jej prawa są dla mnie dość egzotyczne.
Członkowie pewnego, opisywanego przez licznych antropologów plemienia, gdy nie są w stanie poradzić sobie z różnymi problemami, albo czują się pokrzywdzeni, idą na jakieś pustkowie, wykopują dołek w ziemi i wyszeptują do tego dołka wszystkie swoje żale. Potem spokojnie wracają do codziennego życia.
Zapewne taką rolę odgrywa dla nas sieć. Powierzamy jej wiele spraw, które wydają nam się ważne mając niestety czasami wrażenie, że trafiają już nie do dołka w ziemi, lecz do grawitacyjnej czarnej dziury, z której jak wiadomo nie wydostaje się żadna informacja.