Co kraj to obyczaj

<!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } -->

Nicht der Morder, des Ermordete ist schulding.

Co dziesiąty z 500 tysięcy niemieckich samochodów, za których złomowanie właściciele dostali wsparcie, został wywieziony za niemiecką granicę. Kilkanaście tysięcy mogło trafić do Polski. ( Rzeczpospolita 8-9.08.2009)

Polska od lat jest śmietnikiem Europy. Trafiają tu od lat nie tylko stare samochody i używana odzież, lecz różne śmiecie i niebezpieczne odpady. Ponieważ jednak zgodnie ze starożytną zasadą: „Chcącemu nie dzieje się krzywda” trudno winić za ten stan rzeczy sąsiadow.Za składowanie śmieci nasi rodacy każą sobie słono płacić i niewiele ich wzrusza fakt, że zatruwają własne środowisko. Samochody, które według niemieckich standardów nadają się tylko na złom są i tak lepsze od wielu jeżdżących po polskich drogach, a odzież sprzedawana w tak zwanych „ lumpeksach” o wiele lepsza i tańsza od produkcji rodzimej, nie wspominając już nawet o chińskiej.

Czy rzeczywiście „lumpeksy”, w których nie wstydzą się ubierać nawet najbogatsi, przyczyniły się do upadku polskich fabryk dziewiarskich.? Bardziej tym fabrykom jak sądzę zaszkodzili: Balcerowicz i Lewandowski, czyli różne instrumenty ekonomiczne takie jak popiwek i bezmyślna lub rabunkowa prywatyzacja.

A paradoksalnie- niemieckie dopłaty do samochodów dopomogły polskim dilerom. Przeszło 15% sprzedawanych przez nich pojazdów, trafiło za zachodnią granicę.

Zaciekawiło mnie jednak, co innego. Niejaki Ronald Shultze reprezentujący niemiecką prokuraturę oficjalnie oświadczył, że polski kierowca samochodu, którego numer nie istnieje w niemieckiej ewidencji ( bo został z niej wykreślony przy formalnym złomowaniu samochodu), będzie na terenie Niemiec traktowany jako poważny przestępca. Czyżby panu prokuratorowi nie przyszło do głowy, że tak naprawdę podwójne przestępstwo popełnił Niemiec, który sfałszował dowód rejestracyjny i oszukał nie tylko swoje władze, lecz również naiwnego nabywcę, że tego Niemca nietrudno odnaleźć i ukarać i że polski nabywca ( często z kolejnej ręki) nie mający dostępu do niemieckich rejestrów, może być zupełnie niewinny.

Jak widać zasada odpowiedzialności zbiorowej oraz przeświadczenie, że narodowość jest okolicznością obciążającą, są mocno zakorzenione w niemieckiej praktyce prawnej.

Swego czasu w Niemczech krążyło dowcipne hasło: „ jedź do Polski- twój samochód już tam jest” utrwalające stereotyp Polaka złodzieja.

Publiczną tajemnicą był fakt, że praworządni Niemcy nagminnie sprzedawali samochody do Polski czy Rosji i twierdząc, że zostały im ukradzione wyłudzali za nie odszkodowanie.

I jeszcze jedna gorzka refleksja. Władze niemieckie skłaniają swych obywateli do złomowania starych, zatruwających środowisko samochodów, przez dopłacanie do zakupu nowego. Władze polskie mają natomiast zamiar wysoko opodatkować samochody stare. Ponieważ starymi samochodami jeżdżą w Polsce z konieczności ludzie najubożsi, często w rejonach, w których polikwidowano linie kolejowe i autobusowe, będzie to równoznaczne z pozbawieniem tych ludzi możliwości dojazdu do lekarza czy urzędu.