Deja vu

Deja vu

Nic tak nie wkurzało komuny jak ludzie, którzy potrafili sobie poradzić sami- bez donoszenia, pisania wierszy o Stalinie i sławienia przodującego ustroju. Negatywnym bohaterem mediów był wówczas nie tylko ziemianin czy fabrykant, lecz również badylarz i straganiarka. Nie biorę do ręki Przekroju nie tylko dlatego, że nie odpowiada mi profil tego pisma. Uświadomiłam sobie źródło szczególnej odrazy do tego tytułu. Nie mogę Przekrojowi zapomnieć umizgów do ćwierć-inteligenckiego lewactwa oraz Augusta Bęcwalskiego ośmieszanego jako porte-parole drobnomieszczaństwa. Czyli poniżania ludzi, którzy od początku odrzucili komunistyczne brednie i próbowali przeżyć nie wysługując się władzy.

Jak się okazuje nasi liberałowie spod znaku PO też bardzo nie lubią kupców, handlarzy i drobnych przedsiębiorców. Wypowiedzieli im wojnę we wszystkich miastach Polski.

Obserwowałam niedawno akcję brutalnego pacyfikowania przez 8 funkcjonariuszy policji i straży miejskiej dwóch wątłych chłopaczków, którzy usiłowali sprzedawać jarzyny na rogu Hożej. Nie zdziwiłabym się gdyby na przyszłość zajęli się kradzieżą. Złodzieje mają w naszej dzielnicy stanowczo więcej szans.

We wszystkich większych miastach brakuje straganów i bazarów, na których można byłoby kupić z pierwszej ręki świeże warzywa i owoce. Takie bazary są nawet w Wersalu i nikomu to nie przeszkadza.

Ze względu na brak możliwości bezpośredniej sprzedaży owoców bez narażania się na awantury z policją i kolegia, wielu sadowników rezygnuje ze zbiorów. Kilka dni temu w okolicach Grojca dostaliśmy w prezencie kilkadziesiąt kilogramów przejrzałych wiśni pozostawionych przez właściciela na drzewach. W Warszawie musielibyśmy zapłacić za nie po 10 złotych za kilogram. ( Mam nadzieję, że nie każą mi za te wiśnie zapłacić podatku od przychodu)

 

Niedawno pani prezydent Warszawy ufundowała nam za nasze własne pieniądze odrażający spektakl. Zatrudniła agencję ochrony Zubrzyckiego do rozprawienia się z kupcami z KDT. Od czasów stanu wojennego nie widziałam czegoś podobnego. I znowu jak w deja vu usłyszałam, że wszystkiemu są winni chuligani i wichrzyciele.

Choć nie mam wątpliwości, że prowizoryczny pawilon powinien zostać rozebrany, uważam, że sposób przeprowadzenia egzekucji graniczył z prowokacją.

 

Agencja ochrony nie ma prawa egzekwować prawa. Do tego przeznaczona jest policja. Co by było gdyby kupcy wynajęli do ochrony inną agencję? Wojna prywatnych armii, której bezczynnie przyglądałaby się policja. Prawo złamała zarówno agencja Zubrzyckiego jak i pani prezydent, która podżegała do tego czynu.

Powinniśmy konsekwentnie bojkotować uroczystości w których bierze udział HGW jak i agencję -odbierając jej zlecenia.

Osobom, które potulnie podporządkowały się decyzji sądu ( czyli łamistrajkom) pani prezydent ofiarowała bez przetargu lokale. Propozycja ta jest jednak sprzeczna z prawem. Artykuł 37 ust.4 ustawy o gospodarce nieruchomościami nie pozostawia w tej sprawie wątpliwości. Czy łamiąc prawo można uczyć praworządności?

Pani HGW przy okazji wyrażania satysfakcji z udanej akcji ochroniarzy pochwaliła się podobnie skutecznymi rozprawami z rodziną Gmurków , z autokomisem przy ul Marsa oraz z wywłaszczonym właścicielem gruntów w Wilanowie. Kłania się jej prezydent Bierut- też lubił pozbawiać ludzi własności na mocy specustawy.

Dziennikarza Rzeczpospolitej niejakiego Konrada Majszyka najbardziej ucieszyło, że pozbawieni działki Gmurkowie nie będą mogli teraz zarabiać na bilbordach. Urodził się trochę za późno. Najlepiej czułby się chyba w walczących z kułactwem brygadach ZMP.