Et toi

 

 

Et toi Margueritte...

 

Mój były znajomy z czasów szkolnych Bernard Margueritte przyznał się onegdaj, że podpisał współpracę z SB. Czy to mnie zdziwiło? W moim wieku mało rzeczy jest mnie w stanie zdziwić, a w szczególności fakt, że żonaty z Polką francuski korespondent był dla służb łakomym kąskiem. Współpraca Bernarda z SB potwierdza szeroko lansowaną obecnie tezę, że każdy, kto nie chciał być (jak mawia pewien mój znajomy, zapoznany poeta) mierzwą historii, musiał na taką współpracę przystać. Pozostaje tylko wyważenie proporcji na ile ta współpraca bezpośrednio szkodziła konkretnym ludziom, a to najlepiej zostawić (po zniszczeniu wszelkich dokumentów i wkruszeniu się świadków), przyszłym historykom.

Zgodnie z tą wizją współpracę podpisywały prawie wyłącznie jednostki wybitne, bo tylko takimi interesowały się służby. Zatem współpraca jest nie tylko ceną, którą wybitna jednostka płaciła za możliwość służenia ludzkości i udostępnienia jej płodów swego intelektu, ale wręcz formą nobilitacji a rebours. Ludzie, którzy nie współpracowali ze służbami powinni się właściwie tego wstydzić, bo jeżeli nie współpracowali to znaczy, że nikt im tego nie zaproponował. Widocznie nie byli tego warci. Inaczej mówiąc: cnotliwa kobieta, to po prostu brzydka kobieta, a cnota to permanentny brak okazji.

Gdyby nie ofiarność TW nie moglibyśmy przecież rozkoszować się Piwnicą pod Baranami, nie poznalibyśmy niezwykłych reportaży Kapuścińskiego, powieści Odojewskiego et toutes proportions gardees- dzieł Bernarda Margueritte (jakoś przykleił się do mnie ten francuski). A gdyby Szymborska nie poświęcała się tak bardzo pisząc ody na cześć Stalina, czyż moglibyśmy po latach poznać wykwit jej intelektu jakim są lepieje? Dla osób nie znających tego gatunku literackiego, cytuję piracki lepiej zdobiący kilka lat temu Pałac Ujazdowski:„lepiej w d.... wsadzić wałek niż mieć matmę z panią Małek”. Panią Małek i czytelników przepraszam.

Lepiej natomiast twierdzę, zamiast podziwiać agentów zastanowić się, co straciliśmy przez tych agentów. Nasz kraj po wielu latach ich twórczości jest cywilizacyjną pustynią. „Wybitni” architekci zostawili nam rozsypujące się blokowiska z wielkiej płyty, „wybitni” inżynierowie- dziurawe drogi, a działacze kultury -zniszczone dzieła poprzednich pokoleń. Czy w sztuce jest inaczej? Zamiast zachwycać się „lepiejami” Szymborskiej lepiej zastanowić się więc, ile naprawdę wybitnych jednostek zostało zmuszonych do milczenia, i co przez to straciliśmy.

A co do Bernarda Margueritte. Żałowałam go dla Pawlaka. Może powinnam teraz żałować Pawlaka. A może po prostu wart pałac Paca I Pac pałaca.