O PT. Kandydatach

Kandydatów ci u nas dostatek. I to różnorodnych. Mamy kandydatów na prezydenta i kandydatów na kandydatów na prezydenta (co brzmi prawie jak „zastępca członka”, co było szczególnie upokarzające, jeśli „członek” był „z ramienia”). Dziś o kandydatach właśnie.

Najpierw o kandydatach na prezydenta, a w zasadzie o jednym kandydacie.

Dorn Ludwik (on sam pewnie uważa, że powinno się o nim mówić „Dorn, Ludwik Dorn”), bo o nim chciałbym napisać zaczął swoją kampanię. Zawsze uważałem, że naczelną zasadą postępowania Dorna Ludwika była dziwność. I dopóki Dorn Ludwik działał w PiS (wcześniej w PC) uważałem tę dziwność za jego siłę, wszakże „w rewolucyjach bardzo potrzebne dziwaki”. Potem ta dziwność Dornem Ludwikiem zakręciła. Wszak w PiS (i dawniej w PC) jego poglądy wcale takie dziwne nie były, więc… W końcu ile lat można przebywać w środowisku, w którym głoszone przez dziwaka dziwne poglądy nie są dziwne?

W każdym razie Dorn Ludwik postanowił być dziwny i w tym środowisku (co mu się udało) i… wylądował w mainsteamie. Ciekawe kiedy się zorientuje, że tam jest…

A teraz o kandydatach na kandydatów, a w zasadzie tez o jednym kandydacie.

Sikorski Radek przestał być Brytyjczykiem. Przyznał się jakoś teraz. Brytyjskiego obywatelstwa zrzekł się jak był ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W tamtym rządzie to było oczywiste, a w tym… No i pewnie pluje sobie w brodę Sikorski Radek, bo rządowi Tuska Donalda takie szczegóły są obojętne. Jak sobie przypomni, że takie dobre obywatelstwo oddał… i to przez kogo… to wtedy taka nienawiść w nim rośnie, że ojej.

PS. Kompromitujące znajomości mogą z czasem stać się tworzywem szantażu. Jedyną metodą na uniknięcie takiego szantażu jest przyznać się bez bicia do wstydliwych epizodów swojej historii – wtedy epizody takie jako powszechnie znane nie mogą być pożywką szantażystów.

A więc niniejszym przyznaję się do kompromitującego epizodu: znam Sikorskiego Radka. Od 1996 roku, od czasów gdy ten działał w ROP. Wtedy też zaczęliśmy być po imieniu. Nie spotykałem się z nim specjalnie często – ale zawsze jak się spotykaliśmy pamiętał, że jesteśmy po imieniu. Ciekawe, czy teraz też by o tym pamiętał…

Przyznałem się. Już nikt nie będzie mógł mnie tym kompromitującym epizodem szantażować.