Radość z cudzych zmartwień

Mówią, że to nieładnie cieszyć się cudzą porażką i pewnie mają rację.

Ja jednak muszę się przyznać, że zdarzało mi się świętować cudze klęski, ale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Każda z tych klęsk miała swoją drugą stronę – czyjeś zwycięstwo. Te zwycięstwa raz mnie cieszyły, raz nie, ale dziś nie o tym. Dziś o cudzych klęskach, które cieszyły same w sobie. Wymienię niektóre:

Pierwszy raz, to gdy w 1989 roku żaden, no prawie żaden, komunista (choć w tym wypadku prawie nie robi większej różnicy) nie wszedł do Senatu i że w wyborach do Sejmu przepadła prawie cała lista krajowa.

Drugi raz, gdy w 1990 roku Mazowiecki Tadeusz nie wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich. Miałem wtedy 23 lata, polityką nie interesowałem się zupełnie. Zajmowałem się głównie chodzeniem po górach, a swoją opinię (wbrew rodzinie i większości znajomych) wyrażałem słowami: „jak ktoś był złym premierem, to powinien wylecieć a nie awansować”.

Trzeci raz, to jak Unia Wolności nie weszła do Sejmu – 2001. Samo patrzenie na Geremka Bronisława (tego co zmarł kilka lat później w trakcie popełniania przestępstwa), jak cierpiał z powodu nie zasiadania… Czysta rozkosz.

Inne cieszące klęski to między innymi upadek Millera Leszka, ostateczna klęska Unii Wolności, wyrzucenie na śmietnik Giertycha Romana (choć przyznaję, że był niezłym Ministrem Oświaty), nie wejście do Sejmu Małachowskiego Aleksandra, klęska Krzaklewskiego Mariana w wyborach prezydenckich – 2005, aresztowania Sobotki Zbigniewa, Pęczaka Andrzeja, czy Stokłosy Henryka, marginalizacja Rokity Jana Marii… znalazło by się tego trochę.

I wreszcie parlamentarno – prezydencka klęska Tuska Donalda w 2005 roku. Ten dopiero w swoich obnoszonych publicznie cierpieniach przeszedł nawet Geremka Bronisława i Mazowieckiego Tadeusza.

Dlaczego nie mam wyrzutów sumienia – nie wiem. Może dlatego, że każdego z nich odbierałem jako narcyza, a upadek narcyza, to zawsze paradne widowisko. A może dlatego, że każda z wymienionych postaci wyrządziła tyle złego (oczywiście w mojej opinii) Polsce, tradycyjnym wartościom, polityce, czy w końcu mnie osobiście…

Jeszcze większą radość niż wymienione powyżej klęski sprawi mi niedługi upadek Gronkiewicz-Waltz Hanny. A tę radość niedługo potem, a może chwilę przedtem (choć dla stopniowania wrażeń wolę potem) ostateczny upadek Tuska Donalda. Ale będzie święto…