O pisaniu na Niezależnej – do Pana Morsika

Pod moim poprzednim postem pojawił się komentarz Pana Morsika, który sprowokował mnie do udzielenia odpowiedzi.

Gdy już tę odpowiedź napisałem postanowiłem powtórzyć ją jako samodzielny wpis, bo chyba warto. Pogląd Pana Morsika (poniżej zamieszczam całość jego wpisu) w naturze występuje wystarczająco często, by szerzej się do niego odnieść.

Panie Morsiku!
Smutny ten Pana post... oj smutny... Tak czarno odmalowuje Pan rzeczywistość, że aż chyba nie umiem Panu pomóc, ale spróbuję.

Nie wiem, co Pan wie, o nas, zgromadzonych wokół www.nieazależna.pl. Nie wiem co Pan sobie o nas wyobraża, ale ja mam wrażenie, że dla ogromnej większości z nas (pewnie oprócz osób bezpośrednio zatrudnionych przy portalu) Niezależna jest jedynie drobnym fragmentem naszego życia i działalności. W szczególności dla mnie jest w pewnym sensie tym, czym dla krakowskiej Cyganerii była Jama Michalikowa. Wpadnę, napiję się tego i owego, podyskutuję, pokłócę się...

A co do innej działalności - proszę zobaczyć kto tu jest, a blogują (że przypomnę, mniej więcej w kolejności ostatnich postów):
Elżbieta Morawiec – publicystka Arcanów;
Zbigniew Kuźmiuk – europoseł;
Ryszard Czarnecki – europoseł, ze względu na swoją aktywność szczególnie mało podejrzany o frustrację - raczej o ADHD;
Hanna Shen – publicystka, dziennikarka i tłumaczka z Tajwanu;
Grzegorz Wierzchołowski – dziennikarz;
Izabella Brodacka – Falzmann;
Hanna Fołtyn – Kubicka – europosłanka;
Zbigniew Girzyński – poseł na Sejm;
Tomasz Sakiewicz – dziennikarz;
Paweł Piekarczyk – oszołom;
I inni...

No… proszę wskazać tych Pańskich frustratów… Czekam. Każdy z nas prowadzi jednak jakąś działalność, myślę, że bardziej niż mniej w duchu dziewiętnastowiecznego etosu inteligenta.

Smutno mi się zrobiło po Pańskim poście, ponieważ posłużył się Pan „mainstreamowym” schematem brzmiącym w skrócie: "można albo popierać Unię Wolności (bądź coś z jej dziedzictwa) albo być frustratem, albo czymś (bo przecież nie kimś) jeszcze gorszym". A niech Pan Panie Morsiku zobaczy, co tu piszemy… do frustracji, beznadziei, bezczynności nam daleko…

W każdym razie mnie jakoś nie chce opuścić dobry nastrój – czego i Panu życzę.

A oto, co napisał Pan Morsik:

„I co z tego, że kilkunastu, no, może kilkudziesięciu inteligentów popisze do siebie dla swojego lepszego samopoczucia. I co z tego wyniknie? Nic, drodzy wykształciuchy, bo nie potraficie poderwać ludzi prostych do buntu, to stawiania oporu, nie potraficie, albo wam się nie chce... Myślę, że to drugie... Polacy zostali już do upadu spacyfikowani, stali się markutami. Markut, to taki turecki niewolnik, któremu po pojmaniu zakładano kaptur z surowej, mokrej owczej skóry. Taka czapka wysychając na głowie markuta tak ją uciskała, że przestawał myśleć o wolności - stawał się roboczym zwierzątkiem. Turcy nie byli jednak bezlitośni i po pewnym czasie zdejmowali z głowy markuta wyschniętą czapkę. Niestety, markut i bez czapki był już tylko zwierzątkiem. Myślę, że prości Polacy, pozbawieni przywództwa swojej inteligencji, nie za długo zachowają się jak pies mojego sąsiada: całe życie był na łańcuchu; kiedy postanowiono mu wymienić budę to zdjęto łańcuch i chciano go zabrać, wymienić na nowy, lepszy. Pies pogryzł człowieka za to, że chciał mu zabrać jego łańcuch. Taki to już jest los narodu, kiedy ci, którzy mogą ludzi zorganizować siedzą wygodnie w fotelach i rozprawiają do szuflady między sobą.

Opowiem wam coś jeszcze, bom stary i zrzędliwy. Otóż mały Jaś pojechał w odwiedziny do dziadka, który miał stare rodzinne pamiątki. Między innymi chiński wazon. Jaś włożył rączkę do tego wazonu i, niestety nie mógł jej z niego wyjąć. Po wielu próbach zdecydowano się rozbić cenną pamiątkę. Dziadek jednak nie dawał za wygraną. Jasiu, powiedział, wyprostuj paluszki, zwiń dłoń i spróbuj jeszcze raz. Nie mogę tak zrobić - odpowiedział Jaś, bo wypuszczę z raczki pieniążek, który znalazłem w wazonie... Oto stan polskiego społeczeństwa. Niby mają zaciśnięte pięści, ale tylko dlatego, że ściskają w nich ochłapy, które łaskawie przydzieli im na przeżycie uwielbiany kapitalista.

Piszcie, sobie, piszcie między sobą, zostawcie w spokoju markuty i Jasie. Tylko pamiętajcie, że jeśli dzisiaj kapitał spekulacyjny nie zlikwiduje uniwersytetów (bo sam Tusk nie ma tu nic do gadania - wypełnia tylko polecenia), to zrobi to jutro, za rok, za lat 10. Zrobi to, żeby nigdy się już nie urodził jakikolwiek przywódca, który nie da sobie założyć czapki markuta, i który uświadomi prostym ludziom, że pięści służą i zawsze służyły do bicia kapitalisty. Bo taki to on już jest z natury - jeśli po ryju nie dostanie od czasu, do czasu to odradza się w swojej najgorszej mutacji...

Piszcie sobie... piszcie między sobą... w swoim grajdołku internetowym... piszcie bez celu i dla świętego spokoju i dla spokoju sumienia, że coś przecież dla tego kraju zrobiłem - napisałem post, który przeczyta w porywach pięciu frustratów...”