O PKB i innych wskaźnikach

Bardzo często jesteśmy przez media i część polityków przekonywani, że powinniśmy z zazdrością patrzeć na kraje, którym Produkt Krajowy Brutto (PKB) oszałamiająco rośnie, ale czy rzeczywiście powinniśmy o tym marzyć.

PKB jest w gruncie rzeczy miarą przepływu pieniądza i dóbr, więc im większy „ruch w interesie” tym wzrost PKB jest okazalszy. Dynamika wzrostu PKB świetnie oddaje stosunki w świecie wielkich i wysokoobrotowych firm i koncernów, ale jakie relacje zachodzą pomiędzy życiem „normalnych ludzi”, a PKB o tym milczą i ci politycy i ci ekonomiści, który każą nam się do PKB modlić. Z resztą ci politycy i ekonomiści najczęściej modlą się do czystej formy PKB i jak ognia unikają choćby dyskusji o wartości PKB na głowę mieszkańca.

Jan Kowalski zwykle wpływa na wzrost PKB w stopniu, w jakim zarabia i wydaje pieniądze, czyli w większości wypadków jakoś nie przesadnie. Ale każdy Kowalski może mieć swoje wzloty. Na przykład w miesiącu w którym Kowalski sfinalizuje zakup mieszkania lub drogiego samochodu znacznie bardziej niż w normalnym trybie przyczyni się do wzrostu PKB.

Dlaczego przywołałem akurat zakup mieszkania czy samochodu – otóż dlatego, że są to właściwie jedyne dostępne dla normalnych ludzi okazje ponadprzeciętnego wpłynięcia na wzrost PKB, których można by Janowi Kowalskiemu z czystym sumieniem życzyć. Inne ekstra okazje powiększające PKB, które przychodzą mi do głowy to na przykład:

  • Wypadek samochodowy – sześć osób do leczenia w szpitalu, dwa samochody do kasacji, dwa nowe do kupienia, latarnia uliczna do naprawy, ubezpieczenie do wypłaty, premie za ofiarną pracę dla strażaków, lekarzy i policjantów.
  • Pożar w domu – akcja gaśnicza, wypłata ubezpieczenia, odbudowa.
  • Terapia onkologiczna – droga operacja, jeszcze droższa chemia, badania, naświetlania etc.

W każdym z tych przypadków rachmistrze od mnożenia PKB zacierają kosmate łapki z radości i w uroczyście podniosłym nastroju sumują kolumny cyfr.Gdy spojrzymy na mapę świata, to najwyższe wzrosty PKB odnotowywane są tam, gdzie poprzednio spotkało ludzi wielkie nieszczęście, na przykład tak czy inaczej rozumiane tsunami. Kraje nadbałtyckie (kilkadziesiąt lat tsunami sowieckich rządów) i kraje Oceanu Indyjskiego (tsunami AD 2004) – to raje miłośników wzrostu PKB.

Przykłady z drugiej strony medalu:

  • Wakacje z dziewczyną – wędrówki po górach, gotowanie na ognisku całe godziny lenistwa z nogami zamoczonymi w górskim strumieniu…, a wszystko za parę groszy,
  • Matka z dzieckiem w parku – ona sobie czyta książkę z biblioteki, a ono sobie śpi w cieniu starej lipy…, znowu za darmo,
  • Rodzinna niedziela na spacerze – tylko nie takim do hipermarketu, a takim bez celu, żeby się przejść, pogadać, ponicnierobić.

Czy macie świadomość, że z punktu widzenia PKB–rachmistrzów to są zbrodnie? Nie dość, że same czynności, o których pisałem są za darmo lub prawie darmo, to jakże wysoko szkodliwe jest, że ww. proceder może przynosić komuś darmowe odprężenie i zadowolenie. Zgroza!!!!!

Produkt Krajowy Brutto (PKB) jest jednym ze wskaźników oceny wzrostu gospodarczego, ale nie jedynym. Jest jeszcze kilka innych wskaźników na przykład

  • Wskaźnik Rozwoju Społecznego – HDI (Human Development Index) [odzwierciedla średnią długość życia, skolaryzację na wszystkich poziomach nauczania, wskaźnik analfabetyzmu, PKB na głowę liczony według siły nabywczej],
  • Wskaźnik Ubóstwa Społecznego – HPI (Human Poverty Index) [prawdopodobieństwo śmierci przed 60. rokiem życia, procent analfabetów, procent długotrwałego bezrobocia, procent ludności żyjącej poniżej 50% średniego dochodu), czy
  • Współczynnik Giniego [pokazujący rozwarstwienie społeczne].

O tych współczynnikach to już kiedy indziej.