Kto i ile za to zapłacił?

Gdy Prezydent Lech Kaczyński urządził 11 listopada galę z okazji 90 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości niemalże przykryła nas fala dyskusji nad kosztami związanymi z organizacją „wiejskiej potańcówki”. Dziesiątki oburzonych obywateli mogło dać wyraz niezadowoleniu z bizantyjskiego przepychu, który przecież tyle musiał kosztować.

W ostatni weekend uroczystość obchodził były Prezydent Wałęsa Lech i wszystko było jakże tak samo, a jakże inaczej. W programie była wielka konferencja w Filharmonii Bałtyckiej, kolacja w Muzeum Morskim, spotkanie w Dworze Artusa, „Ekspres Solidarności” odświętnie udekorowane miasto i lotnisko, wielu znakomitych gości i pewnie jeszcze więcej uroczystości. A o kosztach imprezy cicho… To jasne. Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. Choćby z tego powodu zestawienie byłego prezydenta z urzędującym jest mojej strony sporym nadużyciem.

Ale mnie jednak ciekawiło kto za to zapłacił (widać jak mi daleko do dżentelmena). Na początku pomyślałem, że zapłacił za to któryś z Totumfackich Tuska Donalda z funduszu przeznaczonego na „kradzież” Solidarności, ale jednak nie. Mądrzejsi ode mnie wskazali mi dodatkową okoliczność, którą jako pobieżny obserwator rocznicy przeoczyłem (snadź nie była jakoś specjalnie akcentowana w mediach).

Otóż podczas obchodów wręczono po raz pierwszy nagrodę Lecha Wałęsy. Będą ją otrzymywać osoby lub instytucje działające na rzecz porozumienia i solidarnej współpracy narodów oraz promocji wartości, które stanowiły podstawę ruchu solidarnościowego. Nagroda ma być wręczana co roku. Pierwszym laureatem został… Król Arabii Saudyjskiej Abdullah Bin Abdulaziz Al Saud. Nic dziwnego powszechnie przecież wiadomo, że w Arabii Saudyjskiej wartości które stanowiły podstawę ruchu solidarnościowego są powszechnie obowiązujące.

Ech, głupi ja człowiek, niemądry… A ja podejrzewałem Tuska Donalda…