Bakszyszowa demokracja

Unia Europejska rzeczywiście jest wspólnotą demokratyczną, przy wszystkich oczywistych zaletach i wadach tego systemu. Rzeczywiście pragnie partnersko współpracować z Rosją, choć nie wiem czy jakikolwiek historyk przypomni sobie faktycznie partnerską współpracę pomiędzy Moskwą, a jakąkolwiek inna stolicą (chyba, że za takie partnerstwo uznamy Święte Przymierze, zawarte pomiędzy zaborcami Polski, mające na celu wspólne duszenie w zarodku wszelkich prób emancypacji  podbitych, lecz nieujarzmionych narodów). Poważnym błędem zawartym w tym zdaniu jest zestawienie przydawki charakteryzującej „demokratyczna” z podmiotem „ Rosja” .

 

Faktyczna demokracja jest w Rosji piękną, niezwykle nęcąca, ale jednak utopią. Przynajmniej w dzisiejszych realiach polityczno – społecznych. Dlatego też nikt z pośród rosyjskich obrońców praw człowieka nie wierzy, iż uda się kiedykolwiek postawić przed sądem prawdziwych zbrodniarzy -  zleceniodawców zbrodni na Politkowskiej, Markiełowa czy tysięcy innych uczciwych ludzi, zastraszanych, pozbawianych pracy czy zmuszanych do emigracji. Ktoś mógłby jednak powiedzieć, iż to, co robią Rosjanie na „swoim podwórku” to nie nasza sprawa. Co jednak w sytuacji, w której swój model postępowania przenoszą na terytorium UE?

 

Nie chodzi tu tylko o zbrodnie z pierwszych stron gazet, jak choćby zamordowanie w Londynie Aleksandra Litwinienki, lecz także o dziesiątki spraw, zdecydowanie mniej tragicznych, ale bardzo często bardziej brzemiennych w skutki, jak choćby przenoszenie  bakszyszowych obyczajów do europejskiej polityki. Nie twierdzę przy tym, że europejska polityka była lub jest wolna od raka korupcji. Niemniej jednak sytuacja, w której walczący o zmonopolizowanie rynku koncern będący jednym z ramion mocarstwa o ciągotach imperialnych zatrudnia niedawnych polityków, jest sytuacją w sposób oczywisty patologiczną. Mowa tu rzecz jasna o kontrolowanym przez Gazprom konsorcjum „Nord Stream”, pragnącym zbudować bezpośrednie połączenie gazociągowe z Rosji do Niemiec pod dnem Bałtyku, wbrew wszelkim argumentom ekonomicznym, politycznym i ekologicznym. Najsłynniejszym przykładem polityka na usługach konsorcjum budującego gazociąg jest były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder, za którego rządów projekt ten nabrał przyspieszenia a sam „Przyjaciel Gerhard” jak mówi o nim Władimir Putin, znalazł po zakończeniu kadencji świetnie płatną pracę w zarządzie „Nord Stream”. Nie jest to zresztą jedyny powód zawstydzenia, jakie wypowiedzenie jego nazwiska wywołuje u wszystkich przyzwoitych osób z niemieckim paszportem.

 

Największymi przeszkodami, z jakimi konsorcjum musi się zmagać jest sprzeciw Estonii, Łotwy, Litwy, Polski, Szwecji i Finlandii – a więc krajów, które są najbardziej narażone na skutki możliwej katastrofy ekologicznej, powiązanej z budową gazociągu. Co więc robą przedstawiciele cywilizacji turańskiej, doskonale przygotowani przez KGB i GRU? Zwężają linię frontu, pozyskując „agentów wpływu” w Szwecji i Finlandii, po to, by w obozie przeciwników projektu pozostały tylko byłe kraje bloku wschodniego, które Rosjanie z lubością określają mianem „bliskiej zagranicy”. Wtedy, miast dyskutować o zagrożeniach będą „przypinać gębę” rusofobów, straszyć, grozić, obiecywać…

 

Od sierpnia 2008 roku w konsorcjum zatrudniony jest, w charakterze niezależnego konsultanta do spraw analizy wpływu rurociągu na środowisko, były premier Finlandii Paavo Lipponen. Kolejne „transfery” to zatrudnienie byłej osobistej sekretarz premiera Szwecji  Fredrika Reinfeldta przez firmę PR lobującą za budową gazociągu oraz  Larsa O. Grönstedta - wieloletniego prezesa jednego z największych skandynawskich banków, aktualnie członka zarządu szwedzkiej telewizji oraz wiceprezesa jednej ze szwedzkich (rządowych!!!) instytucji finansowych. Akcja nabrała tempa. Protestujący przedtem samorządowcy i parlamentarzyści z Gotlandii, nagle zmienili zdanie. Zmienili - dodajmy - w chwili, gdy „Nord Stream” postanowił zainwestować 65 milionów koron w budowę nabrzeża portu Slite we wschodniej części Gotlandii. Ponadto spółka zaproponowała 5 milionów koron na badania ptaków morskich Bałtyku wyższej uczelni na Gotlandii, której naukowcy ostrzegali, że rurociąg zagrozi obszarom podlegającym ochronie. Uczelnia przyjęła ofertę…

 

Od początku mojej kadencji zajmuję się sprawa Gazociągu Północnego. Czasem mam wrażenie, iż jest to walka nie z Goliatem, a z potężną, opancerzoną machiną, która wykorzystuje wszystkie słabości, by nie powiedzieć ułomności systemu demokratycznego.   Walka, która trwa już cztery lata, a jej końca nie widać, na pewno nie skończy się podczas tej kadencji Parlamentu Europejskiego. Mam nadzieję, że będę mogła prowadzić ją do końca… Szczęśliwego dla Nas końca…

Unia Europejska  jest demokratyczną wspólnotą, która pragnie blisko współpracować z demokratyczną Rosją. Jest to zdanie oczywiste, pod którym każdy zdrowy i pozbawiony uprzedzeń człowiek pragnie się podpisać. Niestety zdanie to nie jest do końca prawdziwe