Obiecanki, mity i zakładziki

„Ja wam obiecuję” raczył powiedzieć Donald Tusk, który wbrew oczywistym kwalifikacjom nie pełni roli Prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, a Premiera. W ten sposób odniósł się do wypowiedzi swego koalicjanta z EPP – ED, „Boskiego Silvio”, Premiera Włoch, który oznajmił, iż jest umówiony z Donaldem Tuskiem na wycofanie kandydatury Jerzego Buzka, ubiegającego się o stanowisko Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, w zamian za poparcie Włodzimierza Cimoszewicza w staraniach o fotel Sekretarza Rady Europy.  Włosi zabiegają o wybór swojego kandydata, Mario Mauro, którego szanse są oceniane bardzo wysoko. Czy Premier Włoch niechcący obalił w ten sposób mit, którym PO chciało uwieść polskich wyborców?   Kampania PO do Parlamentu Europejskiego opiera się na kilku mitach. Inaczej, jest budowana na kilku mitach, a opiera się raczej na przychylności największych mediów i wykreowanej modzie, zgodnie z którą każdy kto wątpi, iż to PO jest partią prawdziwych specjalistów od stosunków międzynarodowych, ekonomii, zagadnień wojskowych czy nawet pumy, biegającej w okolicach Opola, jest „kaczystą” i jako taki powinien być objęty co najmniej ostracyzmem towarzyskim. Wracając do mitów i zaklęć - kręgosłupem kampanii ma być zależność pomiędzy ilością głosów oddanych na PO, a ważnym stanowiskiem dla Polaka. Wiadomym jest, iż każdy normalny człowiek w tym kraju woli, by Przewodniczącym Parlamentu Europejskiego był Polak. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której polscy posłowie nie będą popierać tej kandydatury i lobować na jej rzecz we wszystkich frakcjach. Być może to EPP – ED będzie po tych wyborach największą grupą polityczną, niemniej PO nie jest tak ważnym składnikiem tej grupy, jak przedstawia to w polskich mediach. Można by tą sytuację obrazowo przyrównać do sytuacji młodzieńca, który po zmianie szkoły twierdzi, iż w poprzedniej był najsilniejszy. Przez kilka dni wszyscy mu wierzą, zwłaszcza że tak pięknie o tym opowiada i pokazuje zdjęcia z innymi siłaczami. Niestety, przypadkiem do szkoły trafia jeszcze ktoś kto tam był i jest bardzo zaskoczony rzekomymi przewagami gadatliwego kolegi.   Kolejnym mitem jest mit dużej grupy politycznej. Według domorosłych Makiavellich z Platformy naprawdę skuteczne jest tylko działanie w dużej grupie politycznej.  Jest to pewnego rodzaju „półprawda”, gdyż rzeczywiście większe grupy cieszą się pewnymi przywilejami, niemniej wielokrotnie ich członkowie muszą rezygnować z walki o istotne dla swojego kraju sprawy w związku z oczywistym konfliktem interesów pomiędzy partnerami. Pozycja PO i PSL w EPP – ED nie jest zbyt silna, zwłaszcza biorąc pod uwagę potężne ugrupowania niemieckie i francuskie, które świetnie ze sobą współpracują, narzucając swoje zdanie całej reszcie. Właśnie brak niezależności sprawił, iż w nowej kadencji brytyjscy konserwatyści opuszczą szeregi tej frakcji i jak wszystko na to wskazuje, wraz z PiS i kilkoma innymi grupami będą tworzyć nowe silne, lecz nie narzucające „jedynie słusznych poglądów”, ugrupowanie. Działając w czwartej co do wielkości grupie politycznej – Unii na rzecz Europy Narodów, posłom wywodzącym się z Prawa i Sprawiedliwości udało się choćby doprowadzić do przyjęcia przez Parlament Europejski raportu o zagrożeniach związanych z budową „Gazociągu Północnego”, pomimo wściekłych ataków posłów niemieckich z… EPP – ED. Zresztą niektórzy posłowie PO usiłowali się zająć problemem gazociągu, ale inicjatywa ta została zastopowana już na poziomie klubu. Podobnie ze sprawą głosowań nad poprawkami dotyczącymi upamiętnienia Rotmistrza Pileckiego.  Jeśli tak ma w praktyce wyglądać realizacja hasła wyborczego „Postaw na Polskę”, to będzie „i śmiesznie, i strasznie”. Wyborcom pozostanie wtedy życzyć sobie „dużo szczęścia”.  Będzie bardzo potrzebne.        

…czyli jak PO uwodzi zaklęciami.