Pan komisarz czeka… więc wszyscy czekamy

Jakiś czas temu pisałam o zagrożeniu dla środowiska naturalnego, jakim będzie kontrolowana detonacja min zalegających na dnie Zatoki Fińskiej, przeprowadzona w ramach budowy gazociągu Nord Stream. Zainteresowanym polecam jeden z moich poprzednich tekstów. Przesłałam również priorytetową interpelację w tej sprawie do Komisji Europejskiej, w którym przedstawiłam niebezpieczeństwo i poprosiłam o odpowiedź na następujące pytanie:W jaki sposób Komisja Europejska zamierza zapobiec tej katastrofie? W szczególności czy Komisja Europejska zamierza wywrzeć nacisk w tej sprawie na Republikę Federalną Niemiec – Państwo Członkowskie UE, zaangażowane bezpośrednio w inwestycję spółki Nord Stream ? Co ciekawe, jeszcze zanim KE zdążyła ustosunkować się do powyższej prośby (a miała na to całe trzy tygodnie), otrzymałam bardzo wyczerpującą odpowiedź od spółki budującej gazociąg – i to dwukrotnie. Najpierw podczas posiedzenia Intergrupy Bałtyckiej (o czym również już pisałam),  a następnie w postaci dosyć wyczerpującego maila wraz z dwoma rozbudowanymi załącznikami dotyczącymi planów usunięcia 50 min leżących na drodze gazociągu (zainteresowanych ich otrzymaniem proszę o kontakt mailowy). Pokazuje to, jak sprawnie działającą machiną jest Nord Stream i jak uważnie obserwuje poczynania eurodeputowanych. Inna sprawa, że również tym razem spółka uchyliła się od komentarza na temat dioksyn, zalegających na dnie Zatoki Fińskiej pisząc jedynie, że „nie jest władna oceniać, czy zanieczyszczenia są pochodnymi produkcji przemysłu papierniczego”. Cóż, badania potwierdzające, że właśnie tak jest i że dioksyny zalegają na dnie są ogólnie dostępne w Internecie i nie wymagają żadnych dodatkowych studiów, nie wspominając już o tym, że przy kosztującej 100 milionów EUR analizie wpływu inwestycji na środowisko powinny niejako automatycznie zostać uwzględnione. Nie zostały.Chciałabym tu wrócić do odpowiedzi na moją interpelację, której udzielił Stavros Dimas – komisarz do spraw środowiska. Nie powiem bym była szczególnie zaskoczona jej treścią. Przywykłam już do dużego poziomu ogólności oraz niesamowitej zdolności KE do pisania tak, by powiedzieć jak najmniej. W tym wypadku grecki komisarz przeszedł jednak samego siebie. Ten niestrudzony obrońca doliny Rospudy, gotowy nawet w tej sprawie postawić Polskę przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, wyraźnie pokazał, że inwestycja o wiele większa i daleko bardziej niebezpieczna dla środowiska naturalnego tak naprawdę… nie interesuje Komisji Europejskiej i powinny się nią zająć państwa członkowskie. Również tu ani słowem nie wspomniano o dioksynach i o ich szkodliwości, Komisja nie zamierza zwrócić się o dodatkowe informacje do fińskiego rządu! Nie będzie nawet żądać wyjaśnień od Nord Stream, bo proces EIA (analizy wpływu na środowisko) ciągle jeszcze się nie zakończył. Co zamiast tego zrobi? Zaczeka…Mam wrażenie, że my również powinniśmy poczekać. Do wyborów europejskich zostało niewiele czasu, a po nich poznamy propozycję nowego składu KE. Posłowie do PE będą mieli wpływ na nominację nowych komisarzy, w tym również tych odpowiedzialnych za środowisko i za energię. Mam nadzieję, że dopilnują, aby stanowiska te zajęły osoby kompetentne i co niezwykle ważne, dbające o interesy Unii Europejskiej. Całej Unii Europejskiej.

Przygód z Nord Stream ciag dalszy:  piszesz do Komisji, odpowiada Ci Nord Stream.