|
|
alchymista @Obywatel
W obecnym systemie premier ma wystarczająco wiele władzy i jak do tej pory nie było premiera, który by rządził dobrze (Olszewski i Kaczyński rządzili zbyt krótko). Natomiast prezydent ma władzę blokującą i w sposób wyraźny Lech Kaczyński zmagał się z instytucjonalną niemoznością, aż poległ - dosłownie i w przenośni.
Wiem, wiem, z pozostałymi prezydentami nie było wcale lepiej. Zdaję sobie z tego sprawę, ale myśle, że prezydent obecny mógłby wprowadzić nowy styl polityczny i nowe standardy na długie lata. Należałoby mu dodać władzy, a nie ujmować. Szczególnie że jest to urzad wybierany w wyborach powszechnych, a więc cieszący się powszechnym zainteresowaniem, w przeciwieństwie do rządu.
Przejście od zgnilizny parlamentarno-gabinetowej do republiki prezydenckiej powinno się odbywać stopniowo, z wykoryzstaniem instytucji rady gabinetowej. Naszkicowałem to tutaj: http://blog-n-roll.pl/pl…
Sytuacja, w której parlament kreuje rząd jest niezdrowa. Jest to daleko idące złamanie zasady trójpodziału władzy. W polskich warunkach oznacza to brak jakiegokolwiek wpływu wyborców na budżet i podatki. |
|
|
alchymista @Obywatel
To nie poczucie humoru, to realizm. |
|
|
alchymista @JacBiel
"bo tak to działa" - ergo: nie wolno krytykować świętych jowów, bo "tak to działa" i wara krytykom od tego ;-)))
A tak serio:
Jeden oligarcha jest lepszy niż lokalne mafie, bo z jednym można wynegocjować warunki wspólne dla wszystkich. W przeciwnym razie państwo rozpada się na federację wiosek i przysiółków.
I jeszcze raz powtarzam (po raz ostatni): Sejm nie jest od tworzenia rządu, przeto JOW byłby dlań niewskazany. Podobnie jak reguła d'Hondta, która mimo wszystko jest lepsza, niż JOW. |
|
|
Obywatel "...chyba 1 oligarcha, to jeszcze mniej, niż 20czy 10%?, ale jednak pasuje Panu"
Lepiej walczyć z bazyliszkiem niż z hydrą lernejską. Tak, wiem, moje poczucie humoru jest do bani. |
|
|
JacBiel Znów się zaczyna.
"Z jakiego powodu jakaś mniejszościowa grupka ma sprawować władzę..." - bo tak to działa.
"...tu przynajmniej jest szansa, że władzę przejmie jeden oligarcha, centralny." - chyba 1 oligarcha, to jeszcze mniej, niż 20, czy 10%?, ale jednak pasuje Panu.
Nadaje się Pan do "Żelaznej Logiki" - polecam |
|
|
Obywatel System prezydencki w krajach postkomunistycznych i w postkolonialnych (Ameryka Łacińska) nigdy nie wychodził demokracji na dobre. Lepszy byłby silny premier i "reprezentacyjny" prezydent wybierany przez Zgromadzenie Narodowe na długą 7-letnią kadencję "dużą" większością kwalifikowaną (wyłączony z bieżących sporów politycznych; taki "republikański monarcha")
Sejm (parlament) dwuizbowy: Izba Poselska, Senat
W Izbie Poselskiej 444 parlamentarzystów, jak w II RP.
Ordynacja - STV. Zalety: skuteczne wzięcie za twarz aparatu, podmiotowość wyborców, duża reprezentatywność, ograniczenie wpływów polityków skrajnych.
Wady: dużo liczenia
Najpierw STV w wyborach do rad gmin i rad powiatów, potem dochodzą sejmiki wojewódzkie. Parlament na końcu, jak nowe prawo wyborcze zadomowi się już w samorządzie. |
|
|
alchymista @JacBiel
Powierzenie mandatu w JOW większością 20%? Wolne żarty. Przy małej 50% frekwencji w JOW zdobędzie Pan mandat większością 10% - na tle realnej liczby obywateli. 18,5% to jednak znacznie lepiej, choć nie idealnie.
Z jakiego powodu jakaś mniejszościowa grupka ma sprawować władzę tylko dlatego, że miała więcej determinacji od pozostałych, żeby utworzyć mafię i swoimi sposobami podzielić resztę na mniejsze ugrupowania? Co ich nobilituje do sprawowania władzy? To byłaby droga do systemu ukraińskiego, gdzie grupki oligarchów przy 10% poparciu społecznym mogą rządzić pozostałymi 90%. To ja już wolę nawet regułe d'Hondta - tu przynajmniej jest szansa, że władzę przejmie jeden oligarcha, centralny.
Listy partyjne rzeczywiście tworzą chory system, bo dziela posłów na równych i równiejszych. Jeden poseł może dostać kilkaset tysięcy głosów, a drugi kilkadziesiąt tysięcy. W efekcie lider listy ma poczucie, że jest wodzem, bo ma za sobą więcej szabel. Potem zostaje premierem i jego ego jeszcze bardziej rośnie, zwłaszcza gdy pompują go media. W efekcie premier staje się quasi-prezydentem (zjawisko personalizacji).
Wniosek z tego, że należy przede wszystkim wzmocnić prezydenta i ustanowić bez kompromisów republikę prezydencką, nawet silniejszą niż amerykańska, bo wyzwania ze wschodu są dla nas kwestią być albo nie być. Istnienie premiera jest całkowicie zbędne i wprowadza tylko zamęt. Parlament jest od stanowienia prawa, uchwalania budżetu i recenzowania władzy wykonawczej, a nie od klecenia koalicji. Musi być przeto możliwie reprezentatywny. Konieczna jest ordynacja proporcjonalna w niewielkich okręgach. Sprawę liczby mandatów w okręgu trzeba przemyśleć, ja rzucam liczbę trzy jako optymalną i bez progu wyborczego. Wieksza liczba mandatów wymusiłaby wprowadzenie progów wyborczych, bo parlament byłby zbyt rozdrobniony i przez to społeczeństwo nie miałoby silnych ośrodków myśli politycznej. |
|
|
JacBiel Jesli chodzi o reprezentatywnosc, to decyduje wiekszośc, ale rzadzi (włada) zawsze mniejszośc.
Weźmy te 37% PiS, podzielmy na pół (frekwencja) => 18,5%
Czemu więc tak przeraża powierzenie mandatu w JOW wiekszoscią np. 20%?
Nie jest to dokładna analogia, a tylko przykład ilustrujący pewne nassze myslowe nawyki. Ale mniejsza z tym.
Zgadzam się z Panem, że system okregów 2 lub 3 mandatowych jest optymalny (reprezentatywnośc zawsze >50%), ale po co listy partyjne? Niech partie popierają kandydatów (dowolna ilośc), ale bez list. Po co to? otworzy to również drogę lokalnym politykom i społecznikom chcącym stanac w wyborcze szranki, bez potrzeby proszenia Prezesa i łaszenia się do niego, żeby łaskawie wpisał na listę.
pozdrawiam |
|
|
alchymista @smieciu
Gdyby chodziło tylko o wygodę liczenia, to oczywiście JOWy bija na głowę każdy inny system głosowania.
Natomiast jeśli chodzi o reprezentatywność, to JOWy są beznadziejne. Niby to demokratyczne, ale w istocie promują mniejszość - tyle że bardziej zdeterminowaną niż podzielona większość.
Okręgi trzymandatowe dają szansę drugiemu kandydatowi w okręgu oraz "korygują" wynik dodając trzeciego kandydata. W ten sposób zwiększamy prawdopodobieństwo, że w danym okręgu zdecydowana większość głosujących będzie miała swojego reprezentanta. Promujemy też lokalnych działaczy, znane twarze, nawet jeśli mają "placet" od wodzów partyjnych. |
|
|
smieciu Tyle problemów z głosowaniem do sejmu a przecież wystarczyłyby okręgi jednomandatowe by szło gładko i przyjemnie ;) Po jakichś dwóch godzinach jasne byłoby kto został posłem. RKW byłoby właściwie zbędne bo obstawienie przez kandytatów wszystkich komisji nie byłoby trudne. Tak samo jak szybkie wsyłanie zdjęć protokołów, podliczenie głosów. I tyle z zabawy. Żadnych machloj, liczenia głosów z Londynu itp.
Ale najważniejsze byłoby że wreszcie (w swojej małej mieścinie) miałbym szansę na zagłosowanie na człowieka, którego znam... Oczywiście zakładając małe (np. powiatowe) okręgi wyborcze i możliwość kandydowania tylko stałych mieszkańców. |