Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
2 XI (2024) Dzień zaduszny
Wysłane przez Zbyszek_S w 02-11-2024 [17:59]
- Haneczka, Wilga, Kosobucki, Rudy, Kajtek... - zdmuchnięciem przerwał zapalanie następnych dwóch kieliszków alkoholu. - My żyjemy!
To fragment z niezapomnianego "Popiół i diament". Kultowy film, kultowi aktorzy. Ale co to znaczy właściwie kultowi? To znaczy, że w jakiś sposób oddający coś głębokiego, coś istotnego, coś co jest w nas. I ten śmiech Zbyszka Cybulskiego, którego nawet Martin Scorsese wspominał.
- A jednak to były czasy, Andrzej - mówi Cybulski.
- Myślisz?
- Oj jak się żyło w jakiej kompanii...
W jakiej kompanii my dzisiaj żyjemy. Bo coraz bardziej żyjemy w... internecie. Więc jaka jest ta kompania? Frustratów, nikczemników, czy też ludzi pełną gębą, żyjących całym sobą, szukających, odkrywających, szczerych do bólu, wolnych...
- Było kiedy tyle fajnych chłopców i dziewcząt, co?
- Co z tego, wszyscy prawie zginęli.
- To inna sprawa, ale życie było fajne.
Być może alternatywa jest taka, że nikt nie ginie, ale życie jest do dupy, skarlałe, podławe, małe, nikczemne właśnie, gdzie prym wiodą prostytutki, te najgorsze, finansowe, polityczne no i jeszcze k**wy, bezinteresownie świadczące pogardę, agresję, nienawiść. Niby tylko w słowach. Niby tylko w relacjach. To nic takiego. To nie zostawia śladu. Nikt nie jest winny. Wszyscy jesteśmy winni.
Zapaliłem lampkę. Dziś luźniej, trochę mniej ludzi. Można łatwiej przystanąć, zatrzymać się. Płomień jest ciekawy, jakoś kojarzy się z życiem, może po prostu jest - żywy, w odróżnieniu do migających lampek ledowych na baterie. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę się wychyli. Zgaśnie - kiedyś. Jak zgasło tak wielu przed nami, jak kiedyś zgaśniemy my. Co po nas zostanie? Miejsce, które przez pewien czas będą odwiedzać nasi potomkowie? Znajomi? Potem to miejsce się zutylizuje, rozpadnie i co zostanie?
Przychodząc na cmentarze, co właściwie wyrażamy? Prostą pamięć czy coś więcej? Na pewno jest bezpośredni motyw religijny, ale jest coś jeszcze. Jakiś nasz bunt, jakaś przedwiedza, że... jesteśmy częścią tej łuny światła, tak jak płomień lampki jest jej częścią. Wyrażamy odczucie, że życie to coś więcej. Że to nie może być tak, że potem nie ma nic. Że oni są, w naszej pamięci, w naszej świadomości. Że może albo na pewno są. Że życie to coś o wiele więcej, ale jego początkiem jest relacja, relacja między dwojgiem, czasem to bywa więcej osób, bo rodzina. Więc tę relację podtrzymujemy przychodząc na cmentarze. Zapalając światła, zapalamy na nowo życie, które gaśnie i się odradza, w coraz to nowych ludziach, którzy wędrują potem przez nie, niosąc ze sobą cały bagaż radości, udręki, szczęścia i tragedii. Dramat człowieka polega na jego wolności, na tym, że ze swoim życiem może zrobić niemal wszystko. Może je zmienić w "antyżycie", które zamiast się udzielać, pragnie dominować, zamiast kochać, pragnie gardzić, zamiast się cieszyć, cieszy się ze smutku, krzywdy, cierpienia, które niesie innym.
Żadne czasy wbrew temu co mówi Cybulski w tej świetnej roli, nie są dobre, lepsze niż inne. To tylko projekcje. Ten czas, w jakim jesteśmy jest dla nas najlepszy. Najlepszy z możliwych. W ten czas wprowadzamy wszystkie inne, te, które przeminęły. Niesiemy pamięć i obecność, o ludziach, sprawach, przeżyciach, marzeniach, tragediach i osiągnięciach. Co jest największym marzeniem ludzi? Może to samo, co jest fundamentem życia. Czwórka z Liverpoolu śpiewała w czasie pierwszej transmisji satelitarnej na świecie "All you need is Love" - "Wszystko czego potrzeba, to miłość". Więc te płomienie, kołyszące się wieczorem na cmentarzach - takie mam wrażenie - wyrażają miłość. Nie czułostkową, infantylną, interesowną. Ale dojrzałą, przekraczającą czas, twórczą i włączającą wszystkich w swoje istnienie.
A gdy śmierć albo tragedia, albo burza, albo koniec, to pamiętajmy, że Miłość nie ma końca i w związku z tym Życie nie ma końca, a to znaczy, że potem, wszystko się znowu zacznie.
YouTube: