Artykuł Wojciecha Rodaka z 7 czerwca 2019, "Bitwa pod Warszawą 1944. Wielkie zapomniane starcie pancerne"
Latem 1944 r. na wschód od Warszawy starło się około tysiąca sowieckich i niemieckich czołgów. Była to trzecia co do wielkości bitwa pancerna II wojny światowej. Dziś mało kto o niej pamięta
Latem 1944 r. Niemcy ponieśli najbardziej spektakularną klęskę w czasie II wojny światowej. Rozpoczęta 22 czerwca sowiecka ofensywa o kryptonimie „Bagration” błyskawicznie postępowała przez tereny Białorusi na zachód. Olbrzymie siły - 2 mln żołnierzy, przeszło 3,8 tys. czołgów oraz 32 tys. dział, wyrzutni i moździerzy - porwały linię frontu na strzępy i w 10 dni rozbiły 800-tysięczną Grupę Armii „Środek” feldmarszałka Ernsta Buscha. Całkowicie zniszczono 9. Armię, 4. Armię i 3. Armię Pancerną. Niemieckie straty sięgały przeszło 300 tys. zabitych, rannych i wziętych do niewoli.
(...)
Dowodzący 1. Frontem Białoruskim marszałek Konstanty Rokossowski triumfował. 25 lipca, przed terminem wyznaczonym przez Stalina, jego wojska opanowały Lublin. Tego samego dnia zagony 2. Armii Pancernej gen. Aleksieja Radzijewskiego dotarły do Wisły, zajmując Puławy i Dęblin. I dalej parły na północ, w kierunku Warszawy. W pięć dni później były już na jej przedmieściach. Sowieccy czołgiści zajęli Wiązowną, Otwock, Radzymin i Wołomin.
Tymczasem w Warszawie Armia Krajowa od połowy lipca trwała w „pogotowiu do powstania”. Od tygodni widziano w mieście masy poturbowanych niemieckich jednostek, uchodzących w nieładzie na zachód. Dowództwo AK uważało, że III Rzesza poniosła już klęskę na froncie wschodnim, a wejście Armii Czerwonej do miasta to kwestia dni. Gen. Tadeusz Bór-Komorowski i jego sztab czekali tylko na właściwy moment, by rozpocząć powstanie, wybić 20-tysięczny niemiecki garnizon i powitać Sowietów w Warszawie jako prawowici gospodarze, pod flagą Polski Walczącej. Naiwnie zakładano, że po takiej manifestacji niezależności i siły sojusznicy z Zachodu - Wielka Brytania i USA - zostaną niejako „moralnie zmuszeni” do ocalenia naszej suwerenności przed zakusami Stalina. „Bór” wahał się, czy i kiedy AK ma ruszyć na barykady. Gdy jednak 31 lipca płk Antoni Chruściel „Monter” przyniósł mu wiadomość o sowieckich czołgach na Pradze, niezwłocznie wydał rozkaz wyznaczający godzinę „W” na 17.00 1 sierpnia.
Niedługo potem gen. Komorowski spotkał się z płk. Kazimierzem Irankiem-Osmeckim, szefem wywiadu KG AK. Gdy ten dowiedział się, że wydano rozkaz rozpoczęcia walk, od razu domagał się jego cofnięcia. Tłumaczył, że informacje „Montera” były nieprawdziwe, a Niemcy szykują się do kontrnatarcia.
„Ale to szaleństwo. Damy się w ten sposób wymordować. Trzeba natychmiast anulować rozkaz” - powiedział do „Bora” płk Józef Szostak, świadek rozmowy.
„Za późno, nie możemy nic poradzić” - odpowiedział zrezygnowany komendant AK. (...)
Całość wraz z opisem strat obu stron ("bandytów, którzy pobili się w naszym polskim mieszkaniu, nie przejmując się właścicielem") rzuca światło na to co się działo tuż przed wybuchem PW i w czasie jego trwania. Powstanie niestety wybuchło i oznaczało śmierć kwiatu polskiej młodzieży w Warszawie. Ich śmierć nie poszła na marne, skoro mieliśmy jakąś namiastkę własnego państwa o nazwie PRL ...
https://biuletynnowy.blo…
Próba mikrofonu!