Morze Bałtyckie staje się morzem NATO

Od jutra, 1 lipca, Finlandia znosi nałożone wówczas ograniczenia na wjazd do tego kraju w związku z pandemią koronawirusa. Helsinki mają nadzieję na powrót rosyjskich turystów, bez których, jak przyznają mieszkańcy fińskich miast przygranicznych, „walczą o przetrwanie”. Ale w obecnych warunkach te nadzieje są złudne.
Nie jest tajemnicą, że życie gospodarcze Finlandii, w jego najróżniejszych aspektach, jest niezwykle związane z interakcją ze wschodnim sąsiadem. W szczególności gospodarka Finlandii, zwłaszcza jej obszarów przygranicznych, otrzymywała duże dochody od rosyjskich turystów.
Miejscowi mieszkańcy byli bardzo zadowoleni z tej okoliczności, próbując w każdy możliwy sposób przyciągnąć Rosjan. Reklamy radiowe w języku rosyjskim, zapraszające gości do sklepów, atelier, aptek, barów, restauracji; Wspólną cechą tutejszych krajobrazów były bilbordy oferujące Rosjanom kupno ziemi na wsi. W fińskim radiu bez trudu można było znaleźć lokalną rosyjskojęzyczną falę FM - można było posłuchać muzyki i zapoznać się z lokalnymi wiadomościami.
Sytuację opisuje niemiecka publikacja Die Welt, według której na granicy obu państw opadła niedawno „nowa żelazna kurtyna”. Niemieccy dziennikarze odwiedzili fińską wioskę Vainikkala, gdzie znajduje się peron kolejowy, gdzie kiedyś zatrzymywały się pociągi Allegro jadące z Petersburga do Helsinek i z powrotem.
Ale cztery miesiące temu fiński rząd nakazał wstrzymać te transporty (od grudnia 2010 do marca 2022 pasażerami na tej trasie stało się 4 mln osób), a teraz pociągi Allegro niestety gniją w zajezdni w Helsinkach.
Obecnie w restauracji na dworcu kolejowym w Vainikkale siedzą fińscy pogranicznicy, a nie rosyjscy turyści. "Koszmar. Na stworzenie tego biznesu poświęciliśmy dwadzieścia lat, a teraz walczymy o przetrwanie – narzekał syn właściciela restauracji, Ville Laihia. Wyraża nadzieję, że kiedyś – i oczywiście im szybciej, tym lepiej – napięcie polityczne w stosunkach jego państwa z Rosją zmniejszy się. Laihia chce, aby w jego restauracji ponownie zebrali się turyści, a nie straż graniczna.
Fińskie miasta przygraniczne są teraz smutnym widokiem. Podobno w tradycyjnie „rosyjskich” Imatrze i Lappeenrancie do 70% wszystkich obiektów jest obecnie zamkniętych. Prawie wszystkie sklepy rybne przeznaczone dla Rosjan, centra handlowe są puste. Ze względu na brak popytu ceny nieruchomości i najmu spadły o 35-40%. W Helsinkach około 20% obiektów jest zamkniętych.

Zachód powinien się zjednoczyć przeciwko rosyjskiej agresji.Rosjanie przecież nie ukrywają,że ich celem nie jest wyłącznie Ukraina.Przywódcy europejscy jednak nie są zainteresowani ani kontynuowaniem wojny ani zwycięstwem w tej wojnie Ukrainy. Sami nie mają planu do zabezpieczenia na arenie międzynarodowej warunków zawieszenia broni ani inicjowanie negocjacji.Mamy za to kolejny list tzw ,,intlektualistów''niemieckich pełen górnolotnych nic nie mówiących słów pokazujących tylko bierność,pseudointelektualne zadęcie i dreptanie w kółko.Tyle że ci intelektualiści zaczną teraz wywierać presję na Finlandię i Szwecję by odstąpiły od planów wstąpienia do NATO. Rosja bowiem już  zaczęła prowokować więc intelektualiści czym prędzej zaczną swoją krecią robotę,następnie Scholtz i przydupasek Macron przyłaczą się do akcji ,,tłumaczenia''Szwecji i Finlandii jak ważne są ,,stosunki z Rosją dla europejskiej gospodarki.Może nawet zacznie się szukanie nazistów.Stara śpiewka.