Kto czytał Don Kichota ten wie, jak to było z tym sądem. Niemniej przypomnę. Otóż zdarzyło się tak, że Sancho Pansa, giermek Don Kichota, kaprysem miejscowego księcia został ustanowiony gubernatorem wyspy Barataria. Oczywiście Barataria była wyspą jedynie w przekonaniu Sancho Pansy, tak samo zresztą jak i jego gubernatorstwo. Niemniej Sancho Pansa nie szczędził wysiłków, aby obowiązkom gubernatora sprostać. W ramach tych obowiązków, było również sprawowanie sądów. I pewnego razu przyszło dwóch ludzi, aby ‘gubernator’ rozstrzygnął spór. A spór polegał na tym, że jeden z nich pożyczył pieniądze drugiemu i ten drugi (pożyczkobiorca) twierdził, że je oddał. Natomiast ten pierwszy (pożyczkodawca), zaprzeczał, że je dostał z powrotem.
Stojąc przed gubernatorem, ten który pożyczkę otrzymał i twierdził, że ją oddał, podpierał się grubą, drewnianą laską. A przebieg rozprawy był następujący: „Jaśnie wielmożny panie! Wyznaję, że człowiek ten pożyczył mi dziesięć sztuk złota, lecz gotów jestem przysiąc, że mu je w całości oddałem. Gubernator rozkazał mu podnieść rękę, a starzec, oddawszy przeciwnikowi do potrzymania laskę, wykonał uroczystą przysięgę”.
Jak się potem okazało, pieniądze znajdowały się w lasce, która była wydrążona. Czyli oszust, składając przysięgę formalnie nie kłamał, gdyż w chwili, gdy przysięgał, pieniądze (ukryte w lasce) znajdowały się w ręku ich właściciela. Ale czy mówił prawdę? Że pieniądze faktycznie oddał?
Kilka dni temu głośna była sprawa ‘salomonowego’ wyroku jaki wydał Sąd Apelacyjny w Gdańsku.
W czym rzecz? Otóż niejaki Hans G., niemiecki biznesmen, współwłaściciel firmy Pos System z Kosakowa, miał w zwyczaju zwracać się do swoich pracowników w sposób bardzo ‘niekonwencjonalny’. Pracująca, przez pewien czas w tej firmie, pani Natalia Nitek-Płażyńska nagrała i upubliczniła m.in. w tv Republika, następujące jego wypowiedzi: „nienawidzę Polaków; nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem”. „Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju [Polski], że taki jestem”, „Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu”.
Sprawa, oczywiście trafiła do sądu. Sąd pierwszej instancji uznał Hansa G. za winnego mowy nienawiści wobec Polaków. Nakazał mu też przeprosić powódkę i wpłacić zadośćuczynienie w wysokości 50 tysięcy złotych na rzecz Muzeum Piaśnickiego w Wejherowie. Ale Hans G. nie dał za wygraną i jego pełnomocnik złożył apelację.
I kilka dni temu Sąd Apelacyjny orzekł, że zarówno Natalia Nitek-Płażyńska jak i pozwany przez nią Hans G. mają przeprosić siebie nawzajem i zapłacić po 10 tys. zł. Hans G. na Muzeum Piaśnickie, a pani Natalia Nitek-Płażyńska na Orkiestrę Owsiaka. Za co ma płacić p. Natalia Nitek-Płażyńska? Ano za to, że upubliczniła prywatną rozmowę z Hansem G.! Z czego wynika, że wydanym wyrokiem Sąd, Apelacyjny, jednoznacznie zrównał znieważanie pracowników firmy a także wszystkich Polaków oraz samej pani Natalia Nitek-Płażyńskiej z … naruszeniem prywatności pana Hansa G. Co więcej prywatności, którą Hans G. wykorzystał w celu naruszenia praw innych ludzi. Sprytnym wybiegiem ‘podzielił’ się Hans G. swoją odpowiedzialnością.
Na sądzie sprawowanym przez Sancho Pansę na 'wyspie' Barataria, starzec składający przysięgę, dał do potrzymania laskę (w której były pieniądze) człowiekowi, od którego pożyczył te pieniądze, aby uniknąć krzywoprzysięstwa i przywłaszczyć sobie pożyczone pieniądze. W kontekście wyroku z Gdańska, powstaje pytanie. Komu Sąd Apelacyjny dał do potrzymania sprawiedliwość, aby ogłosić swój pseudo ‘salomonowy’ wyrok?
A może Sąd, wydając swój wyrok uważał, że sprawiedliwość nie ma znaczenia?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6068
Kiedyś usłyszałem od prawnika opinię, że sądy nie wymierzają sprawiedliwości, sądy stosują przepisy. To było już ładnych kilka lat temu, jeszcze za czasów Platformy.
W tym przypadku był na bakier z sumieniem.
A w jakim kraju tworzą?
Nie będę winił, bo nie uważam za słuszne aby sądy tworzyły prawo.
Co mam napisać jaśniej?
Sąd, wykorzystując prawo, wydał wyrok sprzeczny z elementarnym poczuciem sprawiedliwości.
Prawo jest ok, tylko pani sędzia je zmanipulowała, tak jak starzec na sądzie sprawowanym przez Sancho Pansę zmanipulował przysięgę.
Uważam, że bylo wolno (wyzsza konieczność) a poza tym te dwie sprawy są nieporownywalne (jeżeli nie było wolno).
Nie chcę przesądzać, ale dostrzegam taką prawidłowość, że często wini się ludzi funkcjonujących w chorym systemie, zamiast tych, którzy mogą ten system zmienić.
Taak? A, kto pisał w poprzednim komentarzu "ale tak mi się zdaje"? Czy to nie jest przedstawianie swojego poglądu?
Mogę tylko zwrócić uwagę, że sąd nie powinien kierować się Pańskimi odczuciami, ani niczyimi innymi. Tak powinno być. Jak było tym razem? Ja nie wiem, a Pan zachowuje się, jakby wiedział, lecz tej wiedzy skąpi.
Oczywiście, że sąd nie powinien się kierować ani moimi ani niczyimi odczuciami. Sąd powinien kierować się przepisami prawa. Ale przepisy prawa służą do wymierzania sprawiedliwości a nie dowolnego wykorzystywania wg widzimisię sędziego (w tym przypadku sędzi). Naruszenie prawa do prywatności jest niewspółmierne z poniżaniem innych ludzi. To wynika z elementarnego poczucia sprawiedliwości. Tym bardziej, że naruszenie prawa do prywatności (w tym przypadku) nastąpiło po to aby powstrzymać poniżanie, a więc było czymś w rodzaju samoobrony. Pani sędzia swoim wyrokiem naruszyła to elementarne poczucie sprawiedliwości. A co do skąpienia wiedzy. Niczego nie skąpię bo to nie jest kwestia wiedzy. Ludzie mają poczucie sprawiedliwości (albo nie mają) niezależnie od tego jaką wiedzę (na temat prawa) posiadają.
Zastanawiam się - czy gdybym powiedział "rozstrzelać wszystkich prawników a sędziów od od sądów woj. wzwyż przypiekać przed rozstrzelaniem ogniem" to popełniłbym przestępstwo , czy może przestępstwo popełniłaby osoba donosząca na mnie sądowi ?