Niedawny występ w TVN-24 dwu nad wyraz krewkich profesorów obsadzonych w roli autorytetów naukowych z dziedziny atomistyki skłonił mnie do refleksji, którą chciałbym się z Państwem podzielić.
Otóż nie wiedzieć, czemu za „autorytety naukowe” uważa się u nas głównie profesorów piastujących dumnie brzmiące funkcje w różnych asocjacjach, komitetach, stowarzyszeniach, fundacjach i radach nadzorczych.
Otóż doświadczenie wieloletniej pracy na uczelni pozwala mi sądzić, że wcale nie mało osób zajmujących się nauką wykonuje swoją pracę kompletnie na darmo, nie chcąc dopuścić myśli, iż poszli w złą stronę, a to, co robią jest kompletnie pozbawione sensu.
Powiem więcej, właśnie spośród tego typu „naukowców” rodzą się „eksperci” mieniący się bez skrupułów rzecznikami nauki. Mam na myśli typ „przebojowego” inteligenta określony niegdyś przez Ludwika Dorna błędnie zinterpretowanym przez media mianem „wykształciucha”.
Bo prawdziwi uczeni to szalenie skromni ludzie oddający się nauce w swoich gabinetach i laboratoriach, którzy na forum publicznym wypowiadają się od wielkiego dzwonu, gdy jest rzeczywiście potrzebna rzetelna ocena problemu, a nie bicie piany.
Ale to jeszcze nie koniec. Życie mnie bowiem nauczyło, iż wbrew powszechnej opinii, wiedza wyuczona to jeszcze w nauce nie wszystko.
Bo w prawdziwej Nauce, podobnie jak w Sztuce, trzeba mieć jeszcze iskrę bożą, wyobraźnię i pokorę.
Dlatego też z tymi „autorytetami naukowymi” radziłbym uważać.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3754