Spośród wielu map ilustrujących przebieg wydarzeń proponuję spojrzeć akurat na tą sprzed 5 dni, gdyż w czytelny sposób pokazuje ona generalny kierunek w którym wydarzenia zmierzają, a przede wszystkim fakt odbicia większości terytoriów z rąk terrorystów:
- jasny brąz to tereny opanowane przez prorosyjskich dywersantów w momencie rozpoczęcia ukraińskiej operacji,
- ciemny brąz wewnątrz to tereny znajdujące się w rękach terrorystów 31 lipca.
Postęp akcji armii ukraińskiej jest widoczny. Większość terytoriów została odbita.
Proste? Proste!

źr: Espreso.tv
W ostatnich dniach, po opublikowaniu powyższej mapy, miało miejsce kilka istotnych sukcesów (nie tylko spektakularnych, ale sukcesów o realnym znaczeniu), do których należy przede wszystkim zdobycie kilku ważnych strategicznie miejscowości w rejonie Doniecka, dotarcie ukraińskich wojsk na przedmieścia tego miasta oraz ofensywa związana ze stopniowym odcinaniem działających w mieście terrorystów od dostaw broni (choć pojawiły się także nieprawdziwe i zdementowane wkrótce informacje o rozpoczęciu decydującego szturmu).
Pisałem o tym wczoraj:
Dane na 4.VIII - Postępy armii ukraińskiej (mapa)
Zaczyna się starcie o Donieck? W polskich mediach o tym zero
Nie trzeba chyba wyjaśniać, że kluczowa dla Ukraińców będzie właśnie sprawa zajęcia Doniecka, będącego czwartym co do wielkości miastem Ukrainy oraz centrum niemal dwumilionowej aglomeracji. Nie trzeba jednak wiele wyobraźni, aby zauważyć, z jakiego rodzaju trudnościami wiąże się z kolei opanowywanie pozostających pod kontrolą terrorystów terenów bezpośrednio graniczących z Rosją (przede wszystkim chodzi o tereny ługańszczyzny, na mapie po prawej stronie), zwłaszcza, że rebelianci mogą liczyć tu na wsparcie ze strony artylerii rosyjskiej, regularnie ostrzeliwującej ukraińskie pozycje w tamtym rejonie. Nie jest wreszcie chyba żadnym zaskoczeniem, że poszczególne miejsca znajdujące się na terytorium konfliktu, przechodzić mogą z rąk do rąk (tak się działo i dzieje).
Wczoraj miało miejsce 39 starć, przy czym obok ewidentnych wspomnianych sukcesów armii ukraińskiej pod Donieckiem, miały też miejsce porażki, z których najpoważniejszą było przerwanie przez rebeliantów klina pozycji ukraińskich oddzielających siły terrorystów od granicy rosyjskiej we wschodniej części obszaru walk. Nad ranem w rejonie miejscowości Czerwonopartyzansk część żołnierzy ukraińskich wychodząc z okrążenia przekroczyła granice Rosji, gdzie została rozbrojona. Stało się to zresztą pretekstem do serii dezinformujących rosyjskich wrzutek (o masowych ucieczkach ukraińskich żołnierzy proszących w Rosji o azyl polityczny), mających na celu ugruntowanie pesymistycznego obrazu sytuacji. * * * Portal wpolityce.pl zamieścił dziś tekst autorstwa Piotra Skwiecińskiego p.t. Ukraińska ofensywa buksuje, wzdłuż granicy może powstać trwała enklawa separatystów.
Autor, powołując się na TVN (ostatnio w przypadku tego medium na prawdę dość trudno odróżnić fakty od ewidentnych bredni), dość szybko prześlizguje się nad sukcesami akcji antyterrorystycznej, wyolbrzymiając ostatnią niewątpliwą porażkę, pisząc o poważnym kryzysie ukraińskiej ofensywy i kreśląc czarne scenariusze. Dość swoista jest przy tym frazeologia tekstu:
- operacja antyterrorystyczna pisana jest w cudzysłowie
- sześć razy wobec rosyjskich rebeliantów używa się mylnego terminu separatysta.
Pisząc o wydarzeniach pod Czerwonopartyzanskiem, autor podaje, że część ukraińskich wojsk "przekroczyła granicę Federacji, składając oczywiście broń", choć nawet na portalu TVN, na który autor się powołuje, czytamy, że ukraińscy żołnierze po prostu zostali rozbrojeni.
Czytając tekst można wręcz odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z jakąś totalną klęską Ukraińców. Skwieciński próbując dowieść, że w obliczu tej klęski nawet odbicie Doniecka, ba, nawet odbicie Ługańska (!), nie będzie właściwie żadnym istotnym sukcesem, konkluduje:
"(...) nawet jeśli na zachodzie ukraińska ofensywa przestanie buksować, i nawet jeśli Ukraińcy zajmą Donieck i Ługańsk, to przy samej granicy z Rosją może powstać trwała enklawa separatystów, której siły kijowskie nie będą w stanie zmiażdżyć.
W oczywisty sposób oznaczałoby to utrwalenie destabilizacji Ukrainy. A także zwiększenie możliwości oddziaływania tych sił zachodnich, które skłonne są naciskać na Kijów, by zgodził się na zawieszenie broni i rokowania – z Moskwą i z separatystami."
Hmmmm...
Nie ma rzeczy niemożliwych. Jest tylko kwestia strat, jakie trzeba ponieść. Niestety wojskowi takie straty kalkulują i to w procentach, tak że może się zdarzyć, że na każdego z nas przypadnie jakiś ułamek procenta, gdy zginiemy. Statystyka i wojna to smutne dziedziny.
Chodziło mi o bałamutne rozumowanie.
Zauważ, że wbrew temu, to autor tekstu twierdzi, jeżeli odbity zostanie Donieck, Ługańsk i parę innych miast, to "enklawa separatystów" gdzieś w kukurydzy przy granicy rosyjskiej raczej nie będzie mogła być przyczyną nacisku międzynarodowego na podjęcie rokowań z terrorystami.
Skwieciński gra na uczuciach cywilów - czyli nas - którzy na słowo "wojna" reagujemy naturalnym strachem. Rzecz w tym, że wojna też rządzi się pewną logiką. Mając tego świadomość możemy być spokojniejsi, bo wiemy jakie są szanse i co nam grozi. On natomiast wolałbym, żebyśmy się bali.
Skwieciński, gdy pisze o Rosji, zawsze bierze jej stronę. To nie jest defetyzm, tylko jasna linia prorosyjska. A ponieważ Skwieciński jest dla Karnowskich niepokorny, no to to dają. Nie wiem czy rozumieją, ale to kumpel, czy nie rozumieją lub rozumieją ale udają. Tak najwygodniej.
Toczy sie wojna informacyjna. Od łagodnej krytyki, którą Pan tu prezentuje, droga do putinowskiej propagandy jest niestety niedaleka. Zaczyna się od takiej relatywizacji, jaką Pan uprawia. Że Izrael, że USA też zabijają... i tak dalej. prosze zerknąć tutaj: http://blog-n-roll.pl/pl/stopfakeorg